Płyta "Amhran" doskonałego kontrabasisty - Piotra Lemańczyka - już w pierwszych dźwiękach daje poznać, jakim cudem będzie. Już sam tytuł pierwszego utworu - "Hello Dali", kojarzący się ze wspaniałym Louisem Armstrongiem ("Hello Dolly"), a będący nawiązaniem do surrealistycznego Artysty Salvadora Dali sugeruje, że włączając płytę Amhran słuchacz przeniesie się w strefę marzeń, odrywając całkowicie od rzeczywistości. Wspaniały utwór porusza najgłębsze zakamarki duszy, a cudowne dźwięki kontrabasu zawieszają nas gdzieś pomiędzy jawą a snem.
Stosunkowo długa przerwa między pierwszym a drugim utworem pozwala "lewitować" jeszcze przez chwilę, przygotowując się powoli do utworu "Amhran". Utwór ten, zawierający niezwykle piękną solówkę Piotra Lemańczyka, nosi tytuł "Pieśni" (w języku irlandzkim Amhran = pieśń, piosenka). Podczas szukania tłumaczenia tego tytułu natknęłam się na zwrot "amhran naisiunta" oznaczający hymn państwowy i pomyślałam, jak to by było wspaniale, gdyby Amhran stał się wlaśnie naszym hymnem narodowym. Z miejsca stałabym się chyba zagorzałą patriotką, broniącą zawsze i wszędzie Narodu Polskiego, żebyśmy tylko nie utracili takiego hymnu :).
W trzecim utworze, "For M.S.", czyli dla Macieja Sikała, "pierwsze skrzypce" zdaje się grać Seamus Blake, saksofonista, jednak i tutaj pojawia się wspaniała, wyczekiwana solówka na kontrabasie. Kontrabas - instrument, który w mojej świadomości przed usłyszeniem Piotra Lemańczyka był instrumentem służącym raczej do wygrywania rytmu niż do tworzenia wspaniałych linii melodycznych, okazał się w Jego rękach magicznym kapeluszem, z którego Piotr Lemańczyk potrafi wyczarować dosłownie wszystko, przekazując słuchaczom tak wiele piękna i różnych emocji. Kolejną wspaniałą kompozycją Artysty jest "The Ballad We Are". Utwór tak piękny, że muszę sobie narzucić jakiś limit dziennego odtwarzania, którego pod żadnym pozorem nie wolno mi będzie przekoczyć tak, żeby nie zaniedbać innych spraw :). Zresztą, po każdym utworze z tej płyty myślę, że jest najwspanialszy, a potem nadchodzi następny i okazuje się, że mimo stawiania samemu sobie tak wysoko poprzeczki, Artysta jakby beż żadnego problemu ciągle ją przeskakiwał.
Kolejny wspaniały utwór, "Four Reasons" zaczyna się budząc w słuchaczu pewien niepokój i oczekiwanie, przenosząc go potem bardzo powoli w coraz jaśniejszy i coraz cieplejszy świat pełen dobra i radości, niczym od nadciągającej jesieni przez ciężką, srogą zimę, delikatną, ciepłą wiosną do pięknego lata. W moim odczuciu, mógłby on nawet nosić tytuł "Four Seasons" :). Tak czy inaczej, jest przepiękny. Jak "One For Seam", napisany dla Seamusa Blake'a, w którym ponownie na pierwszy plan obok kontrabasu wysuwa się saksofon tenorowy Seamusa. I znowu przepiękne solo na kontrabasie...
"F Is Open", ostatnia na tej płycie kompozycja Piotra Lemańczyka, wyzwala we mnie jakiś smutek i żal, że płyta już się powoli kończy. Utwór niezwykle piękny, którego trzeba wysłuchać odpowiednio głośno, z zamkniętymi oczami, dając się całkowicie ponieść emocjom.
Płytę kończy kompozycja Jacka Kochana o tytule "So, Lo And Behold", który tłumaczyć można jako "patrzcie i podziwiajcie!". I tak jak tytuł pierwszego utworu zapowiadał, że płyta będzie pięknym oderwaniem od rzeczywistości, tak tytuł ostatniego zdaje się ją podsumowywać. Naprawdę, jest co podziwiać, jest to zdecydowanie najlepsza tegoroczna płyta, jaką miałam w ręce. Odtąd, zamiast życzyć komuś "wszystkiego najlepszego", będę po prostu życzyć wszystkim wysłuchania płyty "Amhran" Piotra Lemańczyka! Słuchajcie i podziwiajcie!
Marta Ratajczak, 05.06.2013
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz