Undivided to międzynarodowy skład Wacława Zimpla, w którym, oprócz tego doskonałego klarnecisty, grają tacy wielcy muzycy jak: Perry Robinson, Bobby Few, Mark Tokar oraz Klaus Kugel. Do tej pory skład wydał dwie świetne płyty: "The Passion" oraz "Moves Between Clouds".
Undivided: The Passion
Ludzie często używają słów – symboli, nie zastanawiając się niekiedy nad ich znaczeniem. Na przykład zwrot "zapierać dech w piersiach"... Sama pewnie nie raz użyłam tego sformułowania w przenośni. Słuchając Muzyki Wacława Zimpla zaczynam jednak rozumieć, a raczej czuć, dosłowny sens tych słów. Już chwilę po włączeniu "The Passion" grupy Undivided serce jakby zostało zmrożone, jakby cierpienie wypływające z wnętrza kompozycji Wacława dosłownie chwytało za serce, stając się moim własnym, osobistym cierpieniem. Już w pierwszym, króciutkim utworze "Noc" Klaus Kugel – perkusista będący czarodziejem nie z tego świata, porywa nas w dawne czasy, wskazując duszy właściwy kierunek drogi. Za sprawą wspaniałego pianisty, Bobby'ego Few, utwór niezauważalnie przechodzi w drugą kompozycję – "Getsemani", czyli Ogród Oliwny. Już sam wydźwięk tego słowa – "Getsemani" – wywołuje uczucie mrowienia na karku, jakby wyczuwało się obecność kogoś lub czegoś z innej czasoprzestrzeni. Nie ma tu czasu ani miejsca, piękne, uduchowione, pełne mocy kompozycje Wacława rozbrzmiewają w naszym wnętrzu, wyzwalając nieznane dotąd uczucia. Tak, jakby cały człowiek nagle znikał, zostaje jedynie serce stające się przestrzenią, w której ta piękna Muzyka rozbrzmiewa tworząc piękno wydobywające się z najgłębszego cierpienia. Cierpienia, któremu mówimy w Ogrodzie Oliwnym "TAK" pełni wiary, że nas oczyści i odmieni. Bolesne, lecz pełne nadziei "TAK" wygrywa w tym utworze Wacław Zimpel, świadomy drogi, jaką trzeba będzie pokonać, by osiągnąć cel.
Utwory zdają się przenikać siebie nawzajem. I tak nagle kończy się "Getsemani", dając początek "Zdradzie Judasza". Cały świat wiruje od środka, serce jakby zamierało w wielkim napięciu, podczas gdy ciało ogarnia mrowienie i dreszcze. Muzyka tych wspaniałych Artystów obezwładnia i porywa w piękny, tworzony przez nich świat uczuć. Zapraszają nas do wspólnego przeżywania tego cierpienia, niezwykle poruszającego i ściskającego serce z całej siły, lecz jednocześnie dającego bezpieczeństwo i nie pozwalającego na poczucie samotności. Cierpienie, które buduje, uczy i umacnia. Niekończące się piękno, które – niczym uczucie zakochania, powoduje rozbudzenie motyli w brzuchu. Wacław Zimpel wzbudza te motyle, dając im skrzydła, podczas gdy Klaus Kugel karmi je magią, by rozfrunęły się po całym ciele i w całej świadomości. Utwór kończy piękne, głębokie solo na kontrabasie Marka Tokara. I tak przepływamy do czwartej kompozycji – "Król wyśmiany| Zaparcie się Piotra". Kompozycji, którą przepięknie rozpoczyna Wacław Zimpel, poruszając aż do granic wytrzymałości. Muzyka rozbrzmiewa wszędzie, trafiając w najgłębsze zakamarki nerwów, po czubki palców, jakby słuchacz sam stawał się Muzyką, a Muzyka nim. Znika wszystko, zostaje tylko głębokie, bolesne niemal pragnienie, by trwała ona wiecznie. To chyba najpiękniejszy utwór tej płyty, choć nie mogę oprzeć się traktowaniu jej jako nierozdzielnej całości, bez podziału na poszczególne kompozycje. Muzyka, sącząc się w żyłach, sprawia wrażenie lekarstwa mogącego uleczyć całe zło świata, wszystkie choroby ciała i duszy. Jedyny warunek, jaki trzeba spełnić, to bezgranicznie jej zaufać, zapomnieć o tym, co widzialne i dać się jej całkowicie ponieść.
Za każdym razem, gdy słucham Muzyki Wacława Zimpla, gdy w głębi serca składam pokłony jej doskonałości, ogarnia mnie pewnego rodzaju strach, że skoro dostaję coś tak wspaniałego, na tak wysokim poziomie, może już nigdy nie będę potrafiła zachwycić się niczym innym..? Lata temu, studiując "Akustykę" miałam przygotować na przedmiot "Muzyka w Kulturze i Sztuce" wykład pod tytułem "Muzykoterapia". Jaka szkoda, że wówczas nie znałam tego wspaniałego Artysty, leczącego wszystkie choroby dusz tą piękną Muzyką!
Bobby Few kończy utwór czwarty ogromną ekspresją cierpienia, bólu oraz narastającego oczekiwania pełnego trwogi. Bolesne, przenikające na wskroś cierpienie wypływające z instrumentu Wacława Zimpla stawia w utworze "kropkę nad i", zamykając tę kompozycję, by pozwolić Markowi Tokarowi na rozpoczęcie niezwykle smutnego, rozdzierającego utworu piątego – "Droga Krzyżowa| Ukrzyżowanie| Śmierć". Piękne dźwięki tworzone przez Wacława w otoczeniu magicznej, czarującej perkusji i pełnego bólu i rezygnacji fortepianu sprawiają, że chce im się zawierzyć całego siebie, ustanawiając Muzykę swoim duchowym przewodnikiem. Cierpienie, rozpacz i pogodzenie się z losem płyną żyłami ściskając serce, przyspieszając oddech i wywołując kropelki łez w oczach. Jest to niezwykle intensywne doznanie, jakby ustawiono mnie przez ogromną siłą tworzącą ten świat, która oblewa mnie wielkim cierpieniem, by oczyściło całkiem moją duszę, a następnie obmywa ją całkowicie tak, aby dać miejsce kiełkującej na nowym, czystym podłożu nadziei. Nadziei, o której wspomina sam kompozytor, Wacław Zimpel, tak doskonale określając to, co jego Muzyka wzbudza w słuchaczu ("Moją intencją było stworzenie muzyki, która skłaniając do refleksji nad wątkiem cierpienia, niosłaby ze sobą nadzieję").
"Rozpacz" rozpoczyna przepełniony magią Klaus Kugel, podrywając do walki, dzieląc się ze słuchaczem swoją wielką, potężną mocą. Po pięknym, długim solo, do perkusji dołącza prawdziwy czarodziej, pasterz prowadzący zagubione, zrozpaczone dusze. Wacław dzieli się swoim własnym cierpieniem, otwiera się, dając siebie całego ufając słuchaczowi tak, jak my ufamy Jemu i Jego Muzyce, dając się im prowadzić. Jest to Muzyka, której nie sposób słuchać gdzieś w tle. Aby naprawdę ją poczuć, trzeba zrobić to z należnym jej szacunkiem i nabożeństwem. Zamknąć się na cały świat zewnętrzny i otworzyć na piękno płynące z płyty Undivided.
Niepostrzeżenie rozpoczyna się wypełniający nadzieją ostatni utwór na płycie – "Zmartwychwstanie". To właśnie ten czas, kiedy Muzycy oddają nam poddaną oczyszczającemu cierpieniu dusze i wraz z nami budują ten nasz wewnętrzny, kruchy i intymny świat od nowa, umacniając go i otaczając bezpieczeństwem. Bo cokolwiek się w życiu wydarzy, jakiekolwiek cierpienie miałoby nas spotkać, ta piękna Muzyka będzie z nami zawsze, dlatego jej właśnie można zaufać naprawdę bezgranicznie.
Undivided: Moves between clouds, live in Warsaw
Na płycie „Moves between Cloud Live In Warsaw” Undivided od pierwszych dźwięków czuć, że jest to płyta koncertowa, składająca się z trzech czynników: pięknej muzyki, emocji płynących od Artystów oraz tych, które otrzymują oni od publiczności. Muzycy od pierwszych sekund otwierają przed nami świat baśni, jakby rozpinali a następnie zrzucali zewnętrzną powłokę naszego globu, a także naszą własną.
Pierwszy utwór, najkrótszy na płycie – „Hoping the Morcing say” – przywołuje mi na myśl słowa Adama Mickiewicza z "Ody do młodości”:
„Niech nad martwym wzlecę światem
W rajską dziedzinę ułudy,
Kędy zapał tworzy cudy,
Nowości potrząsa kwiatem
I obleka w nadziei złote malowidła.
[…] Zestrzelmy myśli w jedno ognisko
I w jedno ognisko duchy!...”
„Myśli” i „duchy” aż się rwą do tego „zestrzelenia” pragnąc połączyć się na zawsze z tą piękną, pełną magii muzyką.
Utwór drugi, tytułowy „Moves between Cloud” rozpoczyna się delikatnie, ukazując swą kruchość i wyzwalając w słuchaczu nagłą potrzebę dbania o ten piękny skarb z największą troską. Kompozytor wszystkich utworów, Waclaw Zimpel, delikatnie zespala duszę słuchacza z pięknymi dźwiękami, unosząc go wysoko wśród łagodnych, kojących dźwięków fortepianu Bobby’ego Few oraz perkusji niezastąpionego Klausa Kugela, budującego nastrój i kołyszącego słuchacza, prowadząc go do całkowitego uśpienia myśli tak, by mógł obudzić się i w pełni ożywić jego duch. Duch, którego prowadzą ku poznaniu największej, najpiękniejszej Prawdy Wacław Zimpel z Perrym Robinsonem w przestrzeni nakreślanej przepiękną perkusją. Wspaniałe piękno i dobro rozsypują się wprost na głowy słuchaczy niczym ziarna spadające na dobry grunt, gotowe do wzrastania. Im bardziej poznaję muzykę Wacława (jest to już dziewiąta płyta Artysty, którą zaprosiłam do swojego życia), tym bardziej jestem przekonana, że muzyka może być religią dającą cel i sens życia, wiarę w cuda, oczyszczenie i chęć dążenia do doskonalenia siebie samego i tym samym zmienianie świata po troszku na lepsze.
Trzeci i zarazem ostatni utwór na płycie to „What a big quiet noise”. Czarujący, porywający, pełen magii i pewnego rodzaju świętości, czystości. Piękne solo Bobby’ego Few wprawia w ruch wszystkie cząsteczki dobra, które tańczą wokół nas, przenikając tak Artystów, jak i słuchaczy. Na płycie wręcz czuć energię publiczności, dobre myśli i pozytywne emocje przepełniają ten krążek aż do granic. Klaus Kugel rozprasza wszystkie złe chmury, dając całego siebie, a Perry Robinson wraz z Wacławem wlewają w słuchacza dobro, czystość i piękno, oczyszczając umysł i duszę ze wszystkich złych myśli i wspomnień i podlewając zasiane ziarno. Również Mark Tokar ma w tym utworze wiele do powiedzenia, wyrażając emocje za pomocą wspaniałego instrumentu, jakim jest kontrabas.
Myślę, że człowiek pełen jest nieuświadomionych sobie mocy, o których zapomniał w toku rozwoju cywilizacyjnego, zatracając równowagę pomiędzy umysłem a duchem. Obecne czasy niejako wymusiły na nas uśpienie ducha oraz skupienie całej energii na rozwoju umysłowym. Dlatego właśnie tak bardzo potrzebne SA tak wspaniałe dary, a właściwie narzędzia rozwoju duchowego, jak ta doskonała muzyka, która otwiera na inne, duchowe postrzeganie świata pozwalając dojrzeć swoje własne ukryte moce, karmiąc nas tym, co jest tak bardzo potrzebne do prawdziwego życia a tak mało dostępne w dzisiejszych, jakże komercyjnych czasach i uzdrawiając. Piękna muzyka. Pełna tego wyjątkowego, niesamowitego, niezwykle rzadkiego „prawdziwego piękna”, które wypłynąć może jedynie z naprawdę pięknych dusz wspaniałych , prawdziwych i całkowicie wierzących jej Artystów.
Marta Ratajczak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz