6 października 2013 roku minął rok czasu od kiedy, dosłownie wbita w krzesło poznańskiego klubu Blue Note podczas koncertu Lemańczyk/Blake/Kochan usłyszałam po raz pierwszy Piotra Lemańczyka przy kontrabasie. Do dziś pamiętam niesamowite wrażenie, jakie na mnie wywarł - aż musiałam szturchnąć Męża, żeby przekonać się, czy widzi i słyszy to co ja! Od tego czasu charakterystyczny, jedyny w swoim rodzaju sposób gry na kontrabasie prezentowany przez Piotra tak bardzo mną zawładnął, że moją ambicją i największym marzeniem stało się zgromadzenie kompletnej dyskografii kontrabasisty. Nawiasem mówiąc, zamiar swój realizuję z tak wielkim zapałem, że z czterdziestu płyt, na jakich do końca roku 2013 pojawiło się nazwisko Piotra, mam w swojej kolekcji już 32 sztuki (brakuje mi jedynie sześciu płyt i dwóch singli). "Sanktoria", muszę przyznać ze wstydem, z założenia miała być właśnie jedną z tych płyt, po które nie sięgnęłabym, gdyby nie zdobiące ją nazwisko "Lemańczyk". Sama jednak nie wiem, dlaczego.
W miniony wtorek dotarła jednak do mnie pocztą i od razu umieściłam ją w odtwarzaczu. W zasadzie, to powinnam cofnąć się ciut wcześniej, gdyż już przed wyjęciem płyty z pudełka zaczęły mną targać ogromne emocje - czułam się cudownie mile zaskoczona, patrząc na opakowanie płyty, gdy przeczytałam, jak wielki wkład miał w nią właśnie Piotr Lemańczyk!
"Sanktoria" wydana została w roku 2002, więc niezły kawał czasu temu, jednak niewiele można znaleźć w internecie informacji na jej temat. Przede wszystkim, wszędzie zachwalana jest jako płyta klarnecisty - Emila Kowalskiego (zmarłego w 2008 roku). Po przeczytaniu słowa wstępnego i rzuceniu okiem na kompozycje, okazuje się jednak, że płyta ta wiele zawdzięcza właśnie Piotrowi! Składa się na nią pięć kompozycji: "Sanktoria", "E.D.P.T.", "Sen o św. Ptaku", "Tryptyk" i "Świtanie", z czego cztery pierwsze to zupełnie nowe, nieznane mi dotąd kompozycje Kontrabasisty (!), piąta natomiast jest dziełem saksofonisty - Dariusza Herbasza. Skład Muzyków uczestniczących w nagraniu płyty podany jest w drugim utworze: "E.D.P.T.", czyli: Emil Kowalski - klarnet i klarnet basowy, Dariusz Herbasz - saksofon tenorowy, Piotr Lemańczyk - kontrabas i Tomasz Sowiński - perkusja. Instrumenty dęte rozdzielono na dwa osobne kanały, dzięki czemu z prawego głośnika dociera do słuchacza klarnet Emila, z lewego natomiast - saksofon Dariusza. Jako, że płytę tą zakupiłam pod kątem Kontrabasisty, tak też wyglądać będzie mój całkowicie nieobiektywny opis "Sanktorii".
Przede wszystkim, ta wspaniała, cudna płyta, jest dla mnie odkryciem Piotra jako kontrabasisty grającego muzykę mistyczną, ocierająca się być może lekko o etniczną, czego wcześniej nie miałam okazji doświadczyć. Już pierwszy utwór płyty, "Sanktoria", noszący wszelkie znamiona mistycyzmu, pełen jest takiej gorącej wiary i żaru, wzbudzając tak wielkie uczucie uwielbienia towarzyszące spotkaniu z czymś ponadludzkim i ponadczasowym, że narzuca się chęć porównania uczuć miotających słuchaczem do tych związanych z głęboką wiarą w Boga, pod jakąkolwiek postacią. Jest to płyta tego rodzaju (tu nasuwa mi się skojarzenie z muzyką zespołu Hera), w której Muzycy stają się po prostu jednym wspólnym tworem, z którego spływa na słuchacza łaska i oczyszczenie. Niesamowita i wyróżniająca się ponad wszystko jest głębia potężnego, wszechmocnego kontrabasu, łaskoczącego delikatnie najgłębsze zakamarki duszy słuchacza oraz perkusjonalia dzwoniące mistycznie w rękach Tomasza Sowińskiego. Po tak niesamowicie wciągającym w rodzaj sakralnego transu utworze, pełnym mistycyzmu i - w pewien sposób również - zmysłowości, Panowie przechodzą do "E.D.P.T.", w którym to - niczym na koncercie po wykonaniu pierwszego utworu - postanawiają nam się przedstawić. W innej kolejności, niż w tytule utworu, gdyż na początku wita nas Tomek Sowiński, dalej - Dariusz Herbasz, po nim - klarnecista - Emil Kowalski, i na koniec głębokim, ciepłym basem wita się z nami Piotr Lemańczyk. Czyż to nie najpiękniejszy sposób na przedstawienie się? - Chwycenie instrumentu i po prostu pokazanie słuchaczowi, co komu w duszy gra..?
Po tej niespełna pięciominutowej prezentacji następuje powrót do muzyki sięgającej korzeni w postaci rozpoczętego przepięknym, dumnym, ciepłym i porywającym kontrabasem utworu "Sen o św. Ptaku" Piotra Lemańczyka. Nic, tylko zamknąć oczy, dać się całkowicie porwać emocjom i poczuć piękne muzyczne uniesienie, gdy w pełnym grozy, wywołującym dreszcze w sercu, kontrabasowo - perkusyjnym ciemnym świecie wybucha nagle saksofonowo - klarnetowa gwiazda, krzycząc unisono w świat piękne, wzniosłe prawdy. Utwór ten przywodzi na myśl wędrówkę człowieka przez życie, której należy dumnie stawić czoło, odnajdując jak najwięcej piękna i radości, ukrywających się często tuż pod naszym okiem, wystarczy tylko wyciągnąć po nie rękę... Przepiękne dźwięki kontrabasu unoszą słuchacza kilka centymetrów nad ziemię, wciągając w świat równoległy, w którym należy zrzucić szaty codzienności i połączyć się duchem z wszystkimi innymi istotami za pomocą medium, jakim jest ta przepiękna Muzyka. Utwór chwyta za serce, wywołując wzruszenie i podziw dla wielkości tego świata, sprawiając jednocześnie wrażenie, jakby - samym faktem wpuszczania go do swojego wnętrza - dawało się zgodę na "oczyszczenie" go i otwarcie własnego życia na inne horyzonty.
Instrumenty dęte rozpoczynają najdłuższy utwór na płycie - napisany przez Kontrabasistę "Tryptyk", liczący prawie czternaście minut. Podczas, gdy klarnet wraz z saksofonem zachęcają słuchacza do porzucenia rzeczy przyziemnych i wyruszenia ich śladem w krainę uczuć i zmysłów, perkusja sieje burzący spokój, ciemny nastrój grozy, przeciwstawiając się jasnym dźwiękom instrumentów dętych. Uczucie niepokoju i rozdarcia łagodzi pojawiający się nagle ciepły, stateczny kontrabas, kończąc perkusyjno - dęty spór. Tu utwór zwalnia, muskając słuchacza delikatną falą przezroczystej, czystej przestrzeni, przywoływanej klarnetem basowym, propagującej się dalej za sprawą saksofonu Dariusza na tle żywiołowo tętniącej perkusji. Rozgrzewająca się coraz szybciej perkusja dochodzi do punktu wrzenia, a instrumenty dęte znów łączą swoje głosy w jedno, wspólne wołanie o cud w obliczu nadciągających burzowych chmur, z których - w odpowiedzi na to wołanie - wyłania się kojący, czuwający nad wszystkim kontrabas, wlewający uzdrawiające ciepło w duszę słuchacza.
Ostatnim utworem na płycie jest kompozycja Dariusza Herbasza - "Świtanie", w której już na początku ciemne perkusyjne chmury rozstępują się przed wschodzącym nastrojem pełnym nadziei klarnetem. Do klarnetu dołącza piękny saksofon tenorowy Darka, śpiewając wspólnie z nim cudną, radosną pieśń o zwycięstwie dobra nad złem, którą silny, wszechmocny kontrabas wtłacza wprost do naszego krwiobiegu, napełniając nadzieją i tą jedyną, prawdziwą, pełną czystością.
Płyty "Sanktoria" nie potrafię oceniać w kategorii słuchania - dla mnie jest to raczej obcowanie z magiczną siłą, z mistycznym cudem, rodzącym się w nas samych pod wpływem tej natchnionej Muzyki wypływającej z instrumentów doskonałych Muzyków. Pewne jest jednak, że jest to jedna z najpiękniejszych płyt, jakich mi było dane wysłuchać w ostatnim czasie.
Marta Ratajczak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz