Ostatni wpis dotyczący zespołu Loud Jazz Band związany był z albumem "The Way to Salina", wydanym przez Allegro Records w roku 2005. Kolejną płytą CD formacji jest wydana dwa lata później, już przez wydawnictwo LJB Music Records "Passing", zachwycająca - jak to na Loud Jazz Band przystało - ogromną edycyjną estetyką.
Krążek umieszczono w pięknym digipacku formatu DVD, do którego załączono książeczkę pełną nie tylko wspaniałych zdjęć ilustrujących każdy z kolejnych utworów, lecz również ciekawych i ważnych informacji, jak na przykład kolejno wymienionych nazwisk Muzyków, których słyszymy w poszczególnych solówkach (co jest niezwykle przydatne przy albumach grup o tak sporym składzie). W ciągu dwóch lat dzielących oba albumy, drobnym zmianom uległ skład zespołu. I tak na krążku "Passing" słyszymy następujących instrumentalistów: Mirosław "Carlos" Kaczmarczyk - gitary, Erik Johannessen -puzon, Wojtek Staroniewicz - saksofon, Michael Bloch -saksofon, Erlend Slettevoll - fortepian, Kristian Edvardsen - elektryczna gitara basowa, Ivan Makedonov - perkusja, Maciej Ostromecki - perkusjonalia, Piotr Iwicki - syntezatory oraz Bente Kahan - głos. Tytuły utworów, jakie znajdują się na albumie, to: "Michael", "Park Lane", "Back Home", "Repeaters Song", "Bonus Track", "X.Y.Z" oraz tytułowy "Passing". Wszystkie utwory są autorstwa "Carlosa", a nagrań dokonano w Studio Radia Gdańsk 25 lutego 2007 roku.
Muzyka zespołu Loud Jazz Band charakteryzuje się świeżym brzmieniem, dalekim od wpływu wszelkiego rodzaju "muzycznej mody" i naśladowania Wielkich Jazzmanów. Narodzona na tym "małym skrawku" świata odpornego na wpływy Zachodu, Muzyka plasuje się gdzieś pomiędzy nieskazitelnie czystym, nasyconym emocjami nordyckim brzmieniem, ostrym, zadziornym, rockowym pazurem, a dostojnie piękną klasyką, wzbudzającą najwyższe uczucia. Przyznać muszę, z pochylonym czołem, że dość nieufnie spoglądałam na zamianę wspaniałego pianisty znanego z poprzednich płyt zespołu - Helge Liena - na obecnego na "Passing" Erlenda Slettevolla... Już jednak pierwszy z utworów, z wspaniałą solówką pianisty, rozwiał wszelkie moje wątpliwości :). Utwór ten zaskoczył mnie również w innej kwestii - tu pora na malutką dygresję... Fakt, nie przyjrzałam się dobrze składowi Muzyków przed umieszczeniem płyty w odtwarzaczu, moje niedopatrzenie... Kiedy jednak w utworze "Michael" nadeszła pora na solo saksofonisty, nie doczytawszy informacji o tym, że skład został uzupełniony o Michaela Blocha, aż zawołałam z przerażeniem Męża pewna, że coś jest nie tak z moim słuchem: otóż saksofon, który usłyszałam, był tak niepodobny do brzmienia saksofonu tenorowego oczekiwanego przeze mnie Wojciecha Staroniewicza, że prędzej byłam skłonna uwierzyć w to, że to co słyszę jest bardzo dziwnie brzmiącym puzonem, niż solówką Wojtka. Na szczęście, wystarczył rzut okiem na skład by uspokoić się, że - owszem - jest to saksofon tenorowy, jednak nie Wojtka, a Michaela :). Dla mnie osobiście jednak jest to kolejnym dowodem na to jak - nie ujmując wspaniałemu, lecz charakteryzującego się zupełnie innym brzmieniem Michaelowi Blochowi - charakterystycznym saksofonistą jest Staroniewicz ze swoją zmysłową "chrypką" (który, nota bene, rozwija w pełni swoje skrzydła w następnym utworze - "Park Lane")! "Park Lane" to także świetny popis Ivana Makedonova na perkusji, który - wraz z basistą składu, nieocenionym Kristianem Edvardsenem - daje upust swej muzycznej pasji również w szaleńczym, rozimprowizowanym "Repeaters Song". Taka jest zresztą właśnie muzyka tworzona przez zespół - swobodna, pełna luźnych improwizacji, a jednak charakteryzująca się określoną melodyką o dokładnie przemyślanym schemacie, czyli spełnienie marzeń wymagającego słuchacza: piękne, rozbudowane improwizacje, które za każdym razem z czegoś wynikają i za każdym razem do czegoś prowadzą.
Choć Mirosław "Carlos" Kaczmarczyk, lider i założyciel zespołu oraz kompozytor wszystkich utworów pojawia się na płycie w wielu wspaniałych, porywających solówkach, szczególnie pięknie - jak dla mnie - brzmi jego gitara w jednym z wolniejszych, bardziej nastrojowym utworze - "Back Home", w którym to sączy się ona tęsknym, ciepłym, rozmarzonym dźwiękiem wśród przepięknego krajobrazu tworzonego przez pozostałych Muzyków. Podobnie sprawa ma się w piątym utworze, zatytułowanym przewrotnie "Bonus Track", w którym to odnosimy wrażenie, jakby instrumenty składały pokłony przed gitarą lidera, eksponując ją i wynosząc na piedestał z ogromnym szacunkiem, po czym pałeczkę pierwszeństwa przejmuje lśniący i dumny puzon Erika Johannessena. Piękna "zagrywka"! :) Erik Johannessen wraz z pianistą - Erlendem Slettevollem prężą dumnie swoje wspaniałe instrumenty także w kolejnej kompozycji: "X.Y.Z", przedostatniej ścieżce na płycie. Ostatnią jest tytułowy "Passing", niezwykle zachwycający, intrygujący, dedykowany przez gitarzystę pamięci jego Ojca. Niesamowita siła płynąca pięknymi nutami utworu rozpościera metafizyczną mgiełkę, otulając nią słuchacza przy dyskretnym, uduchowionym głosie Bente Kahana, docierającym do uszu słuchacza jakby z zaświatów...
Przepiękna płyta!
Marta Ratajczak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz