czwartek, 4 czerwca 2015

Enter Enea Festival: 2-3 czerwca 2015




W dniach 2-3 czerwca 2015 roku miała miejsce piąta już edycja poznańskiego Festiwalu Leszka Możdżera, odbywającego się nad jeziorem strzeszyńskim co roku, we wtorek i środę poprzedzające Święto Bożego Ciała.

Domeną dorocznego święta muzyki nad urokliwym jeziorem otoczonym pachnącym przepięknie lasem są - co niezwykłe - gromkie oklaski płynące z nieba coroczną ulewą. Drugi rok z rzędu mieliśmy jednak możliwość uczestniczenia w tym wydarzeniu bez parasoli czy przeciwdeszczowych płaszczy. Nie była to jednak - jak miało się wkrótce okazać - najbardziej zaskakująca wiadomość związana z tegoroczną edycją. Otóż, obdarzony ogromnym zaufaniem publiczności Dyrektor Artystyczny Festiwalu - Leszek Możdżer - w tym roku, obok muzyki jako takiej, postanowił oddać scenę również poezji, podejmując niezwykle ważny i trudny zarazem temat wojny. Festiwal został jednak otwarty fenomenalnym występem rumuńskiego tria pianisty Sorina Zlata. Była to chyba jedna z największych niespodzianek muzycznych Festiwalu, swoisty "czarny koń", na którego postawił Możdżer oczarowany występem pianisty - samouka podczas ubiegłorocznego konkursu Parmigiani Montreux Jazz Solo Piano Competition. 

Sorin Zlat, z towarzyszącym mu przy kontrabasie Laurentiu'em  Zmau oraz perkusistą - Razvanem Cojanu, oczarowali totalnie licznie zebraną publiczność, dając wspaniały pokaz umiejętności, wyczucia, oraz talentu. Trio zaprezentowało w większości kompozycje lidera składu (w tym - najpiękniejsza, moim zdaniem: "Roxane") oraz kontrabasisty, w międzyczasie pomiędzy nuty fantastycznych utworów wplatając również słynny "Caravan". Ten prawdziwie "Enterowski" rodzaj estetyki utworów miał za zadanie wyciszyć publiczność, nastroić w odpowiedni sposób oraz... przygotować na prawdziwie mocne uderzenie, jakim okazał się występ grupy Mateusza Pospieszalskiego, autora muzyki i aranżacji do "Pamiętnika z Powstania Warszawskiego" Mirona Białoszewskiego. Choć osobiście wojnę uważam za niepotrzebne i niewytłumaczalne zło absolutne i żadne argumenty nie są w stanie obudzić we mnie "patriotyzmu" w sensie, w jakim rozumiany jest on przez ogół społeczeństwa, zdarzają się takie momenty, kiedy potrafię prawdziwie oddać się związanym z tym zjawiskiem emocjom, poczuć namiastkę tamtego bólu i tamtych uczuć, jakie rządziły bohaterami przed  laty. Tak, jak olbrzymie piętno zostawił na mnie cudowny wiersz Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego pt. "Pieśń o Żołnierzach z Westerplatte" (do tego stopnia, że miejsce to pokochałam miłością ogromną!), tak całkowicie odmienił mnie spektakl Mateusza Pospieszalskiego. Koncert oparty był na fragmentach z "Pamiętnika...", ukazujących w okrutnie wręcz dosłowny - a nawet drastyczny, dzięki niezwykłej ekspresji muzyków oraz niesamowicie wymownej aranżacji muzycznej - proces umierania Warszawy. Świat przedstawiony w spektaklu jest światem odwróconych wartości, utraty wszelkich świętości, spośród których na pierwsze miejsce przepycha się instynkt przetrwania. To, co Białoszewskiemu udało się osiągnąć poprzez rozdarcie szaty poety i ukazanie prozy życia za pomocą prostych, niedbałych, nieskładnych nieraz zdań pomagających uciec od metaforyzacji, to samo - w sposób zachwycająco idealny - osiągnął Pospieszalski, składając Białoszewskiemu pokłon pięknem muzyki, stosownym opracowaniem i nienagannym podejściem do tematu. Cud doskonały, zostawiający w sercu pewnego rodzaju (potrzebną!) drzazgę, na zawsze! Dodać należy, iż Mateuszowi Pospieszalskiemu na scenie towarzyszyło ponad dwudziestu muzyków, wraz z gościnnie występującą Anną Marią Jopek oraz Adamem Nowakiem.

Kontrapunktem dla takiego spojrzenia na świat wojny i upadku wartości okazał się być wieńczący pierwszy dzień piątej edycji Festiwalu koncert Leszka Możdżera wraz z artystami wrocławskiego Teatru Capitol. Możdżer już w 2003 roku podjął się napisania muzyki do niezwykle trudnego dzieła Juliusza Tuwima, jakim jest "Bal w Operze". Kontrowersyjne dość dzieło, w sposób satyryczny rysuje kosmiczną perspektywę zdarzeń, obrazując zezwierzęcenie gatunku ludzkiego. Niewolny od wulgaryzmów poemat w sposób równie odważny, zaskakujący ekspresją i dynamiką a także różnorodnością języka, który wręcz wykrzykuje emocje i tempo kolejnymi wyrzucanymi słowami; Możdżer przełożył na język dźwięków, rozpisując go na najróżniejsze głosy i formy muzyczne. Wraz z muzykami: Michałem Czwojdą, Adamem Skrzypkiem i Piotrem Manią, oraz wypełniającymi scenę aktorami, w sposób doskonale wręcz przeciwstawny do "Pamiętnika...", ukazał on katastroficzny poemat, pełen niezwykle gładkich i naturalnych przejść przez niewidzialne drzwi oddzielające rzeczywistość od świata fantazji. Groteska i niejednokrotnie pełne absurdu żarty słowno-muzyczne krzyczały ze sceny donośnymi głosami, co zgromadzona publiczność, rozbawiona do łez, nagrodziła licznymi oklaskami. Po owacjach, nim jeszcze publiczność zaczęła rozchodzić się do podstawionych środków komunikacji miejskiej (jak co roku - Organizator w sposób idealny zadbał o komfort dojazdu i powrotu z Festiwalu), zespół wykonał jeszcze jedną piosenkę, jaka na długo jeszcze wybrzmiewała w uszach, nie tylko tego wieczoru...

Pogoda (również - ducha) dopisała również podczas drugiego dnia Festiwalu Enter.

Środowy wieczór rozpoczął długo wyczekiwany koncert Leszka Możdżera (fortepian) z Dominikiem Bukowskim (wibrafon, xylosynth) oraz kwartetem smyczkowym Atom String Quartet (Dawid Lubowicz, Mateusz Smoczyński, Michał Zaborski, Krzysztof Lenczowski). O wspaniale owocnej współpracy Możdżera z noszącym już niemały bagaż odznaczeń kwartetem smyczkowym miałam okazję wspomnieć niedawno na łamach Babskiego Ucha, podczas opisywania doskonałego albumu Możdżer & Friends: "Jazz at Berlin Philharmonic III" (ACT, 2015). Artyści w niezwykle piękny sposób udowodnili, iż cienka granica pomiędzy jazzem a muzyką klasyczną zatraca już rację bytu. Wspaniałe, mocne, pełne pewności siebie dźwięki wypływające spod klawiszy Możdżerowego fortepianu spotykały się gdzieś na samym środku sceny z cudnymi, baśniowymi dźwiękami wibrafonu rodzącymi się pod pałeczkami Dominika Bukowskiego, splatając się w pełen doskonałości taniec dwojga wybitnych Artystów, w bogato przyozdobionych, barwnych dźwiękowych szatach lekkich marzeń. Taniec ten, pełen wdzięku i czaru, odbywał się w cudnej krainie tworzonej nieopisanym pięknem smyczkowych poczynań grupy Atom String Quartet. W większości, kompozycje płynące sennie, w pięknej opowieści, były autorstwa pianisty; wśród nich pojawił się jednak również utwór wiolonczelisty oraz kompozycje Bukowskiego (który, jak zawsze, wypadł na scenie fenomenalnie!). Koncert marzeń...!


Drugim wspaniałym wydarzeniem jazzowym drugiego dnia muzycznego święta znad jeziora był fantastyczny koncert, jaki zaproponował nam znany już poznańskiej publiczności klubu Blue Note trębacz - Ambrose Akinmusire, ze swoim kwartetem w składzie: Sam Harris - fortepian, Matt Brewer - kontrabas, Justin Brown - perkusja. Olśniewająco czyste piękno najdoskonalszych dźwięków, jakie może wymarzyć sobie odbiorca muzyki kwartetu tego typu zostało wzbogacone - co uważać można za wspaniałą wizytówkę Enter Music Festival - czystą i cudną muzyką licznego ptactwa, jakie - zgromadzone na drzewach pachnącego lasu - jak co roku, przybyło odbyć swoiste "jam session" z największymi gwiazdami.


I jakby nie dość było piękna tego drugiego dnia wydarzenia, na pożegnanie na scenie pojawił się młody, genialny wykonawca "ze stajni" wytwórni ACT: niecodzienny pianista - Michael Wollny, ze swym mistrzowskim projektem "Wunderkammer". W projekcie udział wzięli również: Tamar Halperin (początkowo mająca grać na niezwykle wrażliwym na wilgoć klawesynie, którego wrażliwość okazała się jednak... ZBYT wielka. Tamar jednak w niesłychanie fantastyczny sposób obroniła się wspaniałą grą na keyboardzie imitującym klawesyn, oddając się w pełni instrumentowi, dając się śmiało nieść potędze piękna muzyki) oraz niezastąpiony gitarzysta - Hanno Bush. Wspaniały projekt, zaprezentowany w naprawdę niepowtarzalnym składzie był tym, co pozwoliło na ostateczne zapomnienie się, zagubienie w chwili obecnej i ... najzwyklejsze zamknięcie oczu, by dać się ponieść baśniowym obłokom, wysyłanym ze sceny wprost do serc widowni.



Genialny występ, wieńczący kolejną już - piątą edycję Festiwalu Enter. Jedyne, czego żal, to - że dwa klimatyczne, cudowne wieczory, spędzone z przepiękną muzyką nad jeziorem strzeszyńskim... dobiegły końca. Jak poinformowano jednak na zakończenie, do następnej edycji już... niecały rok. Enter Festival 2016 odbywać będzie się w dniach 24 - 25 maja, 2016 roku. Już dziś zapraszam serdecznie - naprawdę warto!

Marta Ratajczak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz