Najwięksi Mistrzowie nie umierają nigdy... To oni przecież świat dla nas tworzą, przecierając szlaki i zostawiając wskazówki tak, byśmy mogli śmiało podążać pośród harmonii i piękna, nie gubiąc z oczu najważniejszych rzeczy. Miles Davis, największy trębacz, niepodważalnie genialny kompozytor, w pełni zasłużył sobie na prawdziwą nieśmiertelność, którą dnia 13.03.2016 postanowiła celebrować Akademia Muzyczna w Poznaniu. Z okazji zbliżających się 90-tych urodzin Mistrza, Maciej Fortuna - trębacz o ogromnym wachlarzu zainteresowań, eksplorujący nieustannie kolejne rejony muzyki około jazzowej, wraz z Orkiestrą Jazzową Akademii Muzycznej w Poznaniu pod dyrekcją Patryka Piłasiewicza postanowili przypomnieć oraz przybliżyć owoc pięcioletniej współpracy Milesa Davisa z Gilem Evansem.
Wspomnieć należy, iż wydarzenie, które początkowo odbyć miało się właśnie w niedzielę, 13 marca, cieszyło się tak wielkim zainteresowaniem, że postanowiono powtórzyć je również kolejnego dnia.
W trakcie pięcioletniej współpracy dwojga geniuszy, rozpoczętej w 1957 roku, powstały trzy doskonałe albumy Davisa. Pierwszym z nich był "Miles Ahead" (1959), odwołujący się do estetyki cool. Sądzę, że jest to doskonały moment do maleńkiej dygresji odnośnie wydarzenia zatytułowanego "Tribute to The Birth Of The Cool - 65 Years Later", jakie odbyło się w listopadzie 2014 roku, gdzie - w hołdzie Milesowi Davisowi w Scenie na Piętrze Estrady Poznańskiej odegrany został album nagrany w 1949 roku. Obok Macieja Fortuny (trąbka), na scenie pojawił się wówczas ostatni aktywny muzycznie członek nonetu Davisa, którego słyszymy na "The Birth of the Cool" - Lee Konitz. Orkiestrze dyrygował wówczas również Patryk Piłasiewicz - pomysłodawca projektu oraz kontrabasista składu. Wracając jednak do naszego marcowego wydarzenia - koncert, po długim, acz naprawdę wyjątkowo ciekawym wstępie Patryka Piłasiewicza, który opowiedział o tym, co i dlaczego wydarzy się zaraz na scenie, a także przeniósł nas troszkę mentalnie w lata 50-te, rozpoczął właśnie repertuar z albumu "Miles Ahead". Młoda Orkiestra pod batutą doświadczonego dyrygenta przeniosła nas w klimat lat 50-tych utworami "Maids of Cadiz", "My Ship", "I Don't Wanna Be Kisses (By Anyone But You)", podczas których solista - Maciej Fortuna, zataczał szerokie i niezwykle barwne szlaki, uwodząc dźwiękiem entuzjastycznej, pełnej trąbki mającej do opowiedzenia wiele iście ciekawych historii... Przed przystąpieniem do krótkiej przerwy, podczas której - specjalnie na potrzeby jak najwierniejszego odtworzenia składu i brzmienia orkiestry z Davisowskiego "Sketches of Spain"- dokonano na scenie pewnych zmian, wybrzmiała jeszcze cudowna "Bess, You Is My Woman Now" z fantastycznego albumu "Porgy and Bess" (1959). Jest to zarazem drugi album będący efektem współpracy doskonałego duetu Davis/ Evans, jaki powstał z najdoskonalszych, najpiękniejszych tematów Gershwina z opery opowiadającej o miłości w sposób najpiękniejszy z możliwych... Opera stała się dla duetu pretekstem do stworzenia oryginalnej przestrzeni dźwiękowej, dając soliście mnóstwo miejsca na improwizacje.
Po przerwie, nim ze sceny popłynęły impresyjne, emocjonalne dźwięki z roziskrzonej gorącym klimatem "Sketches of Spain" (1960), przed mikrofonem stanął znów Patryk Piłasiewicz, opowiadając o tym niezwykłym albumie. Orkiestra doskonale poradziła sobie z niełatwym przecież materiałem zawartym na tym nasyconym południowoamerykańskimi dźwiękami albumie, wpatrzona w świetnie prowadzącego koncert dyrygenta. Znakomicie było również usłyszeć charakterystyczną trąbkę Macieja Fortuny, w Miles'owskich tematach czującego się niczym ryba w wodzie. Gorące, tęskne i pełne uczucia solówki trębacza, nie wiadomo kiedy i jak pojawiały się w pełnej kolorystyki, gęstej fali dźwięków orkiestry, by wbić się wysoko, wykonać oszałamiający taniec emocji i dźwięków, zauroczyć, zadziwić - i nagle osiąść na fali, dając się porwać orkiestrze wypełniającej naraz całą dźwiękową przestrzeń. Całą drugą część koncertu wypełniły wybrane utwory z tejże płyty, ostatniej wykonanej w czasie współpracy Davisa z Evansem: "Concierto De Aranjues (Adagio)", "Will O'The Wisp" oraz fantastyczna "Solea".
Koncert był... znacznie więcej, niż udany. Wspaniały projekt, znakomite wykonanie oraz wyjątkowe zaangażowanie i niewątpliwe umiejętności muzyków - w tym, przede wszystkim, naszego poznańskiego Macieja Fortuny (znanego również ze współpracy z doskonałym kontrabasistą - Piotrem Lemańczykiem) oraz niesamowitego dyrygenta, o znakomitych umiejętnościach także w zakresie opowieści o mocy przenoszenia w czasie - wszystko to sprawiło, iż wydarzenie to z całą pewnością na długo pozostanie w wspomnieniach i sercu.
Marta Ratajczak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz