W minionym miesiącu nakładem wytwórni Ozzy Records ukazała się ciekawa pozycja fonograficzna, która - chcąc nie chcąc - z miejsca cofnęła mnie w czasie o trzy lata. Był sierpień, 2013 roku, kiedy miałam niezwykłą, niepowtarzalną okazję uczestniczyć w cudownej wielkopolskiej trasie koncertowej Billy'ego Neala i Jacka Korohody...! Trzy dni koncertów, każdy - zupełnie inny, z innym składem, odmiennym materiałem - za każdym razem jednak było to naprawdę niesamowite wydarzenie, którego wspomnienie do dziś jeszcze jawi się jakby z krainy marzeń płynęło... Panowie pokazali wówczas, że ze wspólnego grania na naprawdę bardzo wysokim poziomie czerpią przyjemność i radość tak wielką, że każdy koncert, każdy utwór, każda najmniejsza improwizacja staje się jakby niezobowiązującym, acz niezwykle ambitnym dialogiem dwojga muzycznie uzdolnionych przyjaciół, których można słuchać z zapartym tchem, wręcz bez końca!
Wracając jednak do sedna - oto Panowie postanowili wydać wspólny album, firmowany nazwiskiem Billy'ego Neala & The Jacek Korohoda Band, pod którą kryją się następujący muzycy: Jacek Korohoda - gitara, Wojtek Famielec - gitara basowa, Luke Sobczyk - perkusja i Artur Michalski - instrumenty klawiszowe. W jednym z utworów, jako gość specjalny pojawia się również Steve Parkins (dodatkowa gitara w utworze tytułowym). Album noszący tytuł "Keep a Light On" zawiera dziesięć kompozycji, napisanych głównie przez duet Neal/ Korohoda (za wyjątkiem "Fool Out of Me" - Neal/ Korohoda/ Wilkinson i "Keep a Light On" - Neal/ Korohoda/ Parkins).
Spis utworów: "Gentleman", "Fool Out Of Me", "Still Running", "Shadow", "Don't Lie to Me", "Keep a Light On", "Blue For You", "Sto Lat Ewa", "Nadal Kocham Cię", "Man to Woman".
Zanim sięgniemy po płytę naładowaną energetycznym rockiem nawiązującym do stylistyki lat 70-tych i 80-tych, warto by - może - zastanowić się najpierw, czego by można po niej oczekiwać...? Bo, jeśli do charyzmatycznej postaci Billy'ego Neala, dysponującego fantastycznymi odcieniami wokalu w każdej wymarzonej kolorystyce dodamy zjawiskową gitarę Jacka Korohody, która - cokolwiek zagra, prostym strun ruszeniem potrafi zaczarować i obezwładnić tak bardzo, że - poddani, gotowi jesteśmy zawierzyć jej "słowom" niemal bez granic; jeśli do tego dodamy fakt, iż - czy to za sprawą nieodżałowanego Jarka Śmietany, czy - samoistnie - stali się oni swego rodzaju muzyczną rodziną, do której wstępu nie bronią nikomu, - wszystko się zmienia w jedno wielkie szczęście. I piękno, wakacyjne "dreszcze", emocje, co na zawsze wypalą wspaniałe wspomnienia na tablicy naszej wyobraźni...
Tu, w gęsto nadciągającym wirze samoistnie nakręcającego się "demona rocka" chętnie rozpościerającego szeroko swe palce w obszary bluesowego ducha, spotkamy wszelkie baśnie, historie, legendy, obudzone do życia, strzelające w górę, wysoko, razem z płonącym spełnieniem gorących fajerwerków życia. Do lasu pełnego obietnic wprowadzi nas dostojnie, swym rytmicznym marszem zalotny "Gentleman", podrywając do tańca, prowadząc równym krokiem do zwodniczego utworu "Fool Out Of Me". Tu doskonała "chrypka" Billy'ego zdaje się wciągać odbiorcę coraz głębiej, w sam środek nadchodzącego tornado, łagodzonego tęskną, cudownie doskonałą gitarą rodzącą się do życia pod palcami Jacka Korohody. Po nim wkraczamy na coraz jaśniejszą ścieżkę przebojowym, chwytliwym, zaczepnym nieco - czy nawet zadziornym "Still Running", z czarującym dialogiem wokalu Neala z instrumentalistami odpowiadającymi "chórem" na jego zawołania, po czym czeka nas jedna z największych perełek albumu - przepiękna ballada rockowa z fantastycznym popisem wokalnym oraz niesłychanie piękną gitarą Jacka, płynącą w nieopisanie gładki sposób, szlakiem utkanym z milionów najpiękniejszych snów. To "Shadow", który doprowadzić ma odbiorcę wprost do pajęczej sieci "ciężkiej" nieco, rytmicznej piosenki "Don't Lie To Me", z emocjonującym wokalem i najpiękniejszą, chwytającą mocno za serce, rozbudowaną solówką gitarową Jacka.
Całkowitą zmianę klimatu niesie tytułowa kompozycja, w której pojawia się gościnnie gitara Parkinsa. To utwór najbardziej chyba "zwariowany", kolorowy, "elektroniczny", sięgający po różne wspaniałe "demony" skryte w marzeniach muzyków. Tu również jest okazja, by pozachwycać się Nealem nie tylko pod kątem wspaniałego wachlarzu barw wokalu, lecz również jako saksofonisty urzekającego różnorodnymi partiami dętymi. Całość zwalnia w "Blue For You", siejąc marzenia na pustyni duszy, upstrzone lekko gitarowymi ornamentami. Po tym utworze, muzycy częstują nas kolejnymi dwoma "przebojami" - rozhulanym, nad wyraz pozytywnym i wypełnionym po same brzegi najczystszą energią "Sto Lat Ewa" oraz cudownie podkolorowanym wspaniałą melodyką saksofonu, kipiącym emocjami, płynącym doskonale ciepłym wokalem Neala - "Nadal Kocham Cię". Płytę zamyka balladowy utwór "Man to Woman", mający za zadanie ukoić odbiorcę, uciszyć i uspokoić emocje i - zaczarować, raz jeszcze, pięknym solo na Jackowych strunach gitary, która zmienić potrafi tak wiele...
Bo są muzycy, którzy świat cały odmienić potrafią. Są jednak i tacy, którzy odmienić potrafią więcej nawet - bo świat - maleńki, niby, ale ...czyjś, prywatny, własny. I za to chwała tym "moim, największym".
A album - polecam, z przekonaniem wielkim.
Płyta ukazała się na nośniku CD oraz - co warte szczególnej uwagi - na czarnej płycie winylowej.
Marta Ratajczak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz