W mroźny, styczniowy wieczór, 27.01.2017, na scenie poznańskiego klubu Blue Note pojawił się zespół, na który zawsze czekam z nieskrywanymi emocjami, tęsknotą i radością. Orange Trane, grupa trójmiejskiego kontrabasisty - Piotra Lemańczyka, przyjechała w swoim odnowionym składzie, z poznańskim muzykiem młodego pokolenia - Jakubem Skowrońskim przy saksofonie. Stały trzon Orange Trane stanowią: Piotr Lemańczyk - kontrabas, Dominik Bukowski - wibrafon oraz Tomasz Łosowski - perkusja. Muzycy obecnie odbywają trasę koncertową, promującą najnowszy ich album, - "Interpersonal Lines", jaki ukazał się w roku 2016.
Na płycie, obok Jakuba Skowrońskiego, przy saksofonie pojawia się również Soweto Kinch, którego mieliśmy okazję usłyszeć z zespołem w Blue Note w minionym roku (więcej o albumie - po "kliknięciu" w okładkę zamieszczoną powyżej).
Album, prócz kompozycji Piotra Lemańczyka oraz "Melopause" Dominika Bukowskiego, wypełniają także utwory nagrane w hołdzie Wielkim Mistrzom, - znajdziemy tu fantastyczny utwór "Pinocchio" Zbigniewa Seiferta, czy też wspaniałą aranżację "Nyamaland" Andrzeja Kurylewicza. Podczas koncertu muzycy sięgnęli jeszcze do nineśmiertelnych kompozycji Lemańczyka, znanych z wcześniejszych jego albumów.
Koncertu, który odbył się w miniony piątek, nie sposób określić jednym słowem; - było tam WSZYSTKO, absolutnie wszystko, co pretendować może wydarzenie do miana koncertu marzeń. Był kalejdoskop cudownych dźwięków podanych w pełnym porozumieniu, była niezwykła chemia między muzykami, a co równie ważne - silna więź z publicznością. Mieliśmy do czynienia z karuzelą emocji serwowanych ze sceny: niezwykłe wzruszenie i zasłuchanie podczas utworów bardziej kontemplacyjnych, gdzie delikatne perełki wibrafonowych "dzwoneczków" zaledwie muskały rozmarzone ucho, przy subtelnym szeleście perkusji, cieple basu i nieopisanej dyskrecji saksofonu... Były radości i "małe szaleństwa", mnóstwo okazji do podziwiania mistrzowskich zagrań każdego z muzyków, jego techniki gry i otwartości... Był też niezwykły, czarujący ogień, jaki zwykł palić serca i dusze podczas... rockowych koncertów! Jednym z utworów, przy których wybuchł on z największą siłą, był tytułowy temat z poprzedniego albumu grupy, czyli "FUGU". Tu nastąpiło prawdziwe szaleństwo, prawdziwa zamieć, wichry namiętności, które uniosły scenę, wraz z widownią, wysoko, w chmury! Tu sekcja rytmiczna zdawała się wciąż "dokładać do pieca", do bólu rozgrzewając pełnym mocy graniem. Piotr Lemańczyk wręcz stał się jednością ze swym kontrabasem, jak gdyby w trans zapadł. Potęga wielka rozpalała scenę, w którą potężną zamieć pchał nieustannie cudownie rozszalały Tomasz Łosowski, w doskonałej pasji, nieokiełznany, nie do powstrzymania... Piękny to utwór, który w ten miniony piątek Panowie rozbudowali do granic możliwości, przekraczając wszelkie pojęcia piękna i doskonałości!
Koncert obfitował w masę niezliczonych perełek, smaczków, radości i piękna. Niezwykłym było móc zasłuchać się zarówno w doskonałą umiejętność gry zespołowej muzyków, jak i chwil, kiedy milkła cała reszta i jeden tylko wśród instrumentalistów czarować zaczynał.... Dominik, niesamowity wibrafonista, był pięknym spoiwem, gdy doskonałością delikatności, czaru oraz ulotności łączył cudowne szaleństwo perkusji Tomka, stateczność Piotrowego kontrabasu (niewolnego jednak od "łobuzerskiego puszczania oczka") i grację saksofonu Kuby Skowrońskiego. Cudownie było również móc usłyszeć tak piękną aranżację, tak rozbudowaną, utworu "Nyamaland" Kurylewicza. Choć jest to kompozycja, którą zachwycili muzycy już podczas ubiegłorocznego koncertu (link to opisu - po "kliknięciu" w koncertowe zdjęcie, powyżej); choć na albumie wspaniale "jaśniała", to jednak wersji, jaką w ten piątkowy wieczór zaserwowali Panowie ze sceny... nic przebić nie zdoła! Były cudowne dialogi wibrafonu z saksofonem, pełne emocji, w różnych tonacjach i tempach, po czym dyskusję podejmował piękny kontrabas i ... perkusja Tomka (!), która wygrywała pięknie melodię i temat przewodni! Koncert ten, chociaż niejednego już w życiu koncertu Panów doświadczać mi przyszło - za każdym razem przy nieopisanej radości, pośród ogromnych emocji - na zawsze zapamiętam. Cudowne doznania!
P.S. Przed kilkoma dniami miała miejsce premiera najnowszej, ósmej autorskiej płyty Piotra Lemańczyka - pierwszej zarazem, jaka ukazała się na płycie winylowej. Tego dnia trafiła też w moje ręce, od razu wspaniale przyozdobiona także dedykacją. Na razie - zdjęcie, z niezwykłym Muzykiem i piękną płytą, o której niebawem na łamach Babskiego Ucha na pewno napiszę!
Tymczasem, poniżej zamieszczam okładki - a nich linki do opisów - dotychczasowych albumów grupy Orange Trane:
Marta Ratajczak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz