sobota, 18 listopada 2017

Helge Lien Trio: Badgers and Other Beings (Ozella, 2014)




Kocham muzykę Miles'a Davisa, Cheta Bakera, czy Stana Getza; uwielbiam Genesis, Pink Floyd oraz Yes... Ale - czy można tak samo silnie umiłować  muzykę tworzoną przez tak młodego wiekiem Artystę, jak Helge Lien...? Odpowiedź jest jedna - zdecydowanie TAK!

Helge Lien to norweski pianista i kompozytor nieprawdopodobnej klasy, choć fonograficzny debiut świętował zaledwie przed siedemnastoma laty! W tamtym okresie powołał do życia swoje trio (w początkowym latach, prócz Frode Berga przy kontrabasie, za perkusją zasiadał Knut Aalefjar. Obecnie wspaniale zastępuje go Per Oddvar Johansen, którego słyszymy na omawianej płycie). Choć sporo niepowtarzalnego piękna powstało w skandynawskiej muzyce odkąd na scenie pojawił się Helge, (pamiętajmy, że w początkowym okresie norweskiej edycji formacji Loud Jazz Band, to właśnie on zasiadał za fortepianem, co usłyszymy choćby na "Don't Stop the Train" /2004/ czy "The Way to Salina" /2005/),  dziś jednak skupimy się na konkretnym wydawnictwie sprzed trzech lat:

"Badgers and Other Beings", wydana przez wytwórnię Ozella w 2014 roku, rozeszła się... jeszcze przed dniem oficjalnej premiery, zmuszając wytwórnię do rekordowo szybkiego wznowienia albumu. Jest to niewątpliwie album, o którym zaczęłam marzyć od momentu ujrzenia okładki, a moje marzenie spełnić się miało przez trzema tygodniami, kiedy Artysta, na moją gorącą prośbę, przywiózł dla mnie z Norwegii analogową płytę, wybierając się do Poznania na koncert z Adamem Bałdychem.

Dziś więc mówimy o płycie długogrającej, z nieco innym rozkładem utworów, niż na albumie CD:

Strona A: "Mor", "Joe", "Hoggormen", "Hvalen", "Folkmost

Strona B: "Early Bird", "Knut", "The New Black", "Badger's Lullaby

Okładka albumu stanowi prawdziwe mistrzostwo, wzbudzając gorące pragnienie, by chwycić ją w rękę, dotknąć, posiąść na własność... Kiedy weźmiemy do ręki winylową edycję, zachwyci także papier, na jakim została ona wydrukowana. Co jednak ważne, autorem pięknego zdjęcia, tak silnie przykuwającego uwagę, jest sam pianista i kompozytor, Helge Lien.

Album brzmi wyjątkowo doskonale na 180-gramowym winylu! Całość spowija zasłona delikatnej, przeźroczystej wręcz mgiełki tajemnicy, przyozdobionej bogato w pewną zmysłowość dźwięków i krajobraz uczuć tak ciepłych i radosnych, że w pastelach jedynie mogących szukać swojego odbicia. 

"Mor" to największa delikatność, jaką przenieść mogą klawisze solidnego fortepianu pod palcami pianisty prawdziwie wielkiej klasy, płynąca szumiącym strumykiem perkusyjnych szeptów, pośród niespotykanego ciepła kontrabasu o niesamowitej głębi. Wspaniała melodyjność uczuć, która marzenia kieruje ku krainom ciepłym, niosącym obietnicę spełnienia. Smak bezpieczeństwa, dotyk pewnych dłoni, skrzydła, które nikomu nie pozwolą upaść... Bajeczne otwarcie pierwszej strony płyty! Tuż po niej mamy "Joe", kompozycję pełną beztroski, radości kojarzącej się z niewinnymi psotami z dzieciństwa. Fortepian kreuje obraz, w którym w wolnym tempie przesuwają się klatki filmu, wzbudzające uśmiech - może z rodzajem tęsknoty do tych chwil minionych, może - z pewną nadzieją, czy... oczarowaniem? Tak! Bo - cokolwiek niesie muzyka Helge Liena, niesie to - w barwach piękna najróżniejszej maści! Tu wstępu nie może mieć żadna upiorna myśl, czy żadne "złe duchy" z ponurej codzienności! Jest piękno, jest dostojność, delikatność... czary! Lecz, nad wszystko, niezwykła myśl kompozytorska, głowa pełna niesamowitej mądrości, talentu, a serce - pełne marzeń!

W "Hoggormen" mamy fantastyczną zmianę nastroju - tu jest... groźnie, jest potęga, siła! Jest także cudowna, wręcz zachwycająca rola kontrabasu w rękach Frode Berga! Pełna liryzmu opowieść z malutkim dreszczykiem, z narracją nieopisanie barwnego fortepianu! A w tle, majacząca przepięknie, dramatycznie, lecz - także kojąco, gdy trzeba - perkusja Per Oddvara. Baśń, cudna i fascynująca bez miary! Kraina baśni toczy się, rozwija, z utworem "Hvalen", w którym znów nie do przecenienia jest kontrabas Berga. Cały ciężar, siłę, spowolnienie i masę wyraża kontrabas, otaczany kojącym morzem perkusyjnej fali. Tu także narratorem zostaje fortepian pod palcami niesamowitego Helge, który malowniczo otwiera krajobrazy, budując scenerię. Pierwszą stronę albumu zamyka lekka "Folkmost" - piękna kompozycja, która wprowadza równowagę, lekkość, aksamitność bytu. Jasność, piękno, harmonia... 

Drugą stronę płyty rozpoczyna kompozycja "Early Bird" - pełna dramaturgii, rozwagi, tęsknoty, przez którą jednak przebija - między ruchami skrzydeł - siła, odwaga, upór i wyraźna ścieżka wytyczona marzeniem aż po bramy celu. Znów mamy do czynienia z przejmującym solo na cudnym kontrabasie pod palcami Frode... Znów muzyka fortepianu otacza silnym ciepłem, a perkusja - koi; wszystko staje się jednym, pękają skorupy i ... rodzi się marzenie. Tuż po tym zjawisku następuje "Knut" - jak sądzę, stanowiąca chyba dedykację i podziękowanie dla wcześniejszego perkusisty składu. Pełna powagi, piękna, niezwykle rytmiczna kompozycja zdaje się o rzeczach ważnych mówić językiem baśni. Nietrudno się zakochać w ulotności dźwięków, w śpiewnej melodii fortepianu, czy w rytmie, stanowiącym piękną, nieskończoną mantrę... I w takim nastroju całkowitego otwarcia, odsłonięcia duszy, odwiedza nas, nasze serca fantastyczna "The New Black". Fantastyczna - i fantazyjna, pełna niepokoju, trwogi, przemierzająca na wskroś i bezwstydnie otwartą duszę i serce, pozbawiając maski. Genialna praca perkusji Per Oddvara zamienia wszystko w czary, otwiera otchłanie nieznane dotąd istotom do ludzkich zbliżonym. Magia, pełną parą!!! 

Na zakończenie trio Helge Liena prezentuje cudowną kołysankę ... borsuka - "Badger's Lullaby". To niesamowite, że taka dawka piękna, mądrości i uczuć wyjść mogła spod palców tak młodego wiekiem kompozytora! Tu - trio gra nawet za pomocą ciszy, sny kołysze anielska dłoń powstała z dźwięków, a magia wpada do nich każdą małą cząstką powietrza zmienionego dotykiem fali nieskazitelnego piękna...

Każda z tych nieopisanie wspaniałych kompozycji napisana została przez Helge Liena, który - choć tak dokładnie rozpisał świat marzeń na nuty - pozostawił także sporo miejsca na wypowiedzi muzyków mu towarzyszących, czy wręcz - współtworzących świat, który - raz ujrzany, na zawsze zostanie w odbiorcy, nieustannie zmieniając go na lepsze.

Znamiennym jest fakt, że utworom z pierwszej strony płyty (którą zdobi wspaniały label) kompozytor nadał norweskie tytuły, zaś utwory znajdujące się po jej drugiej stronie - noszą tytuły angielskie. Jednakże w przypadku kompozytora, muzyka o tak pełnej głowie - myśli, fantazji, marzeń - pogodzić się musimy z faktem, że nie do wszystkich tajemnic na płycie ukrytych uda się znaleźć kluczyk, rozsupłać, otworzyć...

Tak, jak tuż po ukazaniu się płyty, zabrakło jej dla chętnych nawet przed premierą, tak samo dziś jej winylowy format ciężki jest do zdobycia w Polsce. Tym bardziej pragnę więc wyrazić wdzięczność dla wspaniałego muzyka, który - udając się na koncert do mojego miasta, zabrał z sobą egzemplarz, dla mnie, spełniając jedno z moich największych marzeń!


Co więcej, tego dnia wróciłam do domu także z najnowszą płytą Helge Liena, "Guzuguzu" (Ozella, 2017), również na winylu...

O niej jednak - innym razem, niebawem! Bo i na tej płycie sporo pięknych tajemnic kompozytor ukrył, a sporo - wręcz nam otworzył... 

Koncert, z którego wyszłam z tymi pięknymi albumami, po którym też udało mi się zebrać komplety autografów Artystów - był zarazem jednym z ostatnich momentów, kiedy w szeregach tria Helge Liena, przy kontrabasie zasiadał Frode Berg, wspaniały człowiek i fantastyczny muzyk... Znając jednak potęgę tego, co pianista tworzy, magii, jaką roztacza i jedności, jaką w zespole osiągnąć on potrafi - głęboko wierzę, że z nowym kontrabasistą trio pozostanie równie fantastycznym!

Marta Ratajczak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz