W mijającym już powoli roku, Al Di Meola wydał kolejny już w swojej dyskografii album - zawierający 11 nowych kompozycji "Opus", który ukazał się także na podwójnym winylu. W związku z nowym wydawnictwem fonograficznym, Artysta wyruszył w trasę koncertową, która - szczęśliwie dla nas - objęła również Poznań.
Koncert - którego organizatorem, podobnie jak przed czterema laty, była agencja Great Production, odbył się 20.11.2018 w pięknym gmachu Auli Uniwersyteckiej im. Adama Mickiewicza.
Potężna Aula wypełniona była publicznością po brzegi. Szczęśliwie dla mnie, podczas tego wydarzenia znalazłam się w pierwszym rzędzie, przy samej scenie, w dodatku na samym środku (co, w przypadku Auli, ma wielkie znaczenie, gdyż nasza piękna sala słynie, niestety, z tego, że niejednokrotnie występują problemy z odpowiednim nagłośnieniem jej poszczególnych elementów). Wspomnieć warto o pięknym wystroju Auli - otóż za plecami Artystów (Al Di Meola - gitara, Kevin Seddiki - gitara i Fausto Beccalossi - akordeon) rozwieszony był gigantyczny baner, na którym znalazło się sporo okładek albumów autorskich Meoli.
Na samym wstępie, wobec niewielkich problemów technicznych, Meola zdobył ogromną sympatię dzięki temu, z jak wielką klasą i poczuciem humoru podszedł do problemu (przedstawiając muzyków, wskazał także na dobywające się z odsłuchu brumy, tłumacząc, że ... nie wie, kto "gra na basie"). Kiedy jednak muzycy powrócili na scenę, ... nie było już żartów!
Meola wielkim gitarzystą jest - parafrazując trochę Gombrowiczowską "Ferdydurke". To nie ulega wątpliwości. Można jednakże mniej lub bardziej zachwycać się jego wielce charakterystycznym sposobem gry. Dla mnie - to gra mistrzowska, piękna, jednak... metaliczna, chłodna (choć, jakby na przekór - pełna gorącej namiętności). Wyczynowa - lecz bywająca szorstką, zwartą, napiętą. Moim najbardziej ukochanym albumem Meoli jest odbiegający sporo od "Opusa" - wydany w 1994 roku "Orange and Blue".
Trasa odbywa się jednak pod tytułem "Opus Tour", koncert w większości wypełniły więc, co zrozumiałe, kompozycje z najnowszej płyty artysty. To właśnie dlatego potrzebowałam dwóch pierwszych utworów na "włączenie się" w odpowiedni odbiór, osiągnięcie właściwego nastroju i całkowite oddanie pięknu ze sceny docierającemu. Kiedy już się udało - siedziałam, oniemiała i zachwytu pełna, nie dowierzając temu, co się właśnie dzieje. Doskonała muzyka, nieprawdopodobna precyzja, z jaką muzycy wypuszczali dźwięki. Poczucie, że to, co na scenie i co na widowni - to jedna wielka całość, twór - wręcz idealny, bijący jednym sercem.
Muzycy, prócz materiału z "Opusa", sięgali także chętnie po kompozycje z poprzednich płyt Meoli, nie zapominając również o uwielbianym przez gitarzystę Astorze Piazzoli. Nie brakło też Beatlesów ("Because" i "She's Leaving Home") oraz zwalającej z nóg autorskiej kompozycji Ala, "Mediterranean Sundance", pochodzącej z albumu "Friday Night in San Francisco" (Al Di Meola/ Paco De Lucia/ John Mc Laughlin).
Koncert był doskonały, publiczność - wyśmienita. Zdecydowanie, jest to jeden z najlepszych koncertów roku 2018, na jakim miałam okazję się zjawić.
Po koncercie można było uzyskać autograf od Ala, z czego chętnie skorzystałam, uzbrojona we własne egzemplarze płyt "Orange and Blue" oraz "Friday Night in San Francisco".
Marta Ratajczak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz