Tacie w 15-stą rocznicę śmierci
Zadzwonił w nocy telefon
I dzwonkiem głośnym, upartym
Nagle roztrzaskał w pył niebo,
Rozrzucił źle życia karty...
I spadły - nie według zasług,
Lecz bez porządku żadnego:
Kto złapał - miał /...lub nie/ farta;
Lecz... czemu ominął Tego,
Który ten świat wciąż prostował,
Przy którym słońca promienie
Zdawały się być tak marne,
Stanowiąc zaledwie cienie
Dla barwy Jego uśmiechu,
Kolorów, z których świat tworzył...?
Świat, co jest teraz w kawałkach,
Których już nikt nie ułoży...
A może tak mało trzeba...
Gdyby dwa wieki temu
Bell wynalazek swój wstrzymał...
Lub gdyby użył fortelu,
By, dajmy na to - telefon
Mógł dobre nieść tylko wieści?
Może dał cieńszy ciut kabel,
By ból się w niego nie mieścił...?
Może, gdyby słuchawki
Na końcach kabla tunelu
Mogły treść w dobrą zamieniać...
Więc, Aleksandrze G. Bellu:
Może ten mały szczegół
Gdybyś wziął pod uwagę,
Niebo - wciąż blask by miało,
A ja - miałabym... Tatę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz