Jedna z moich ostatnio najbardziej ulubionych zagranicznych wytwórni jazzowych, April Records, na początku lipca tego roku opublikowała naprawdę ciekawy, piękny, wart wszelkich największych zachwytów album duńskiego perkusisty, Emila de Waala, jaki nagrał w znakomicie dobranym kwartecie jazzowym. "Vente", czyli po polsku - "Czekaj" - to niespieszna, cudownie sącząca się w klimacie pełnym nostalgii, zatrzymania i sprzeciwu wobec uciekającego czasu płyta, na której kwartet w fantastyczny sposób prezentuje premierowe utwory członków zespołu, nie zapominając jednak również o wybitnych osiągnięciach nestorów jazzu. "Vente" ukazał się 2 lipca 2021 roku.
"Vente" to szósty już album kwartetu duńskiego perkusisty, nagrany w doborowym składzie. Może od przedstawienia Panów rozpocznijmy: Emil de Waal - perkusista i lider zespołu, prowadzący także popularną grupę Kalah łączącą brzmienia elektrycznego jazzu z muzyką Afryki, w swojej karierze grał w zasadzie z całą czołówką muzyków duńskiego rocka, popu i jazzu. U swego boku de Waall zebrał prawdziwą śmietankę skandynawskiego jazzu: weterana jazzowej sceny, klarnecistę i kompozytora, 84-letniego Elitha "Nulle" Nykjæra, szweckiego gitarzystę i multiinstrumentalistę (na albumie: gitara, steel guitar, mandola, czelesta, marimba, klarnet) - Gustafa Ljunggrena oraz grającego na organach Hammonda - Dana Hemmera.
Płyta składa się z 9 utworów: 1. "Peg o’ My Heart" (Bryan/Fisher)/ 2. "First Song (For Ruth)" (Haden)/ 3. "Ventemedister" (de Waal)/ 4. "Holgers vuggevise" (Nykjær) / 5. "Uffes tappenstreg" (Nykjær/ Lund)/ 6. "Wuhan Waltz" (Ljunggren)/ 7. "Music to Watch Girls By" (Ramin)/ 8. "Biblioteksvals" (Ljunggren)/ 9. "Such Sweet Thunder" (Ellington/ Strayhorn).
Genialna okładka, w pełni oddająca zarówno charakter zgromadzonych nagrań, jak i stopień emocjonalnego zaangażowania muzyków, kieruje nasze myśli ku najlepszym czasom dla muzyki jazzowej, pachnącym tradycją i muzyką graną prosto z serca i potrzeb ducha. Wrażenie to potęguje niepospolicie ciepłe brzmienie muzyki, otwierające przed odbiorcą ciężkie, mosiężne drzwi do krainy kolorytu marzeń, baśni, wspomnień - wszystkiego tego, co kipi wręcz gorącym pragnieniem poznania, dotknięcia i zapisania się na zawsze w duszy osoby żyjącej i oddychającej pięknem i harmonią dźwięków.
Na piorunujące wrażenie składa się zarówno instrumentarium, jakiego użyto do tej kolorowej magii (perkusja o niesamowicie ciepłym brzmieniu, organy Hammonda subtelnie pompujące do naszego krwiobiegu piękno delikatności brzmienia, a także nanoszące na muzyczne płótno rozmaite barwy rodem z marzeń: klarnet, steel guitar, mandola, czelesta czy marimba), jak i bogata osobowość oraz wytrawność doświadczeń każdego z doskonałych muzyków.
Album, choć utrzymany w subtelnym, nostalgicznym (acz cudownie pobudzającym!) nawiązaniu do jazzu tradycyjnego czy - momentami - do muzyki country, urzeka intymnością przekazu, kolorystyką brzmienia oraz - mimo zauważalnych wpływów stylistycznych, z jakich czerpią instrumentaliści - jasnym, czystym przekazem, zamykających się w ramach muzyki improwizowanej z ogromnym pokłonem dla tradycji.
Jedno jest pewne - mimo cudownych utworów, z których o każdym można by rozpisać się na długie strony i jeszcze nie być w stanie oddać odpowiedniego ukłonu - "Vente" to przede wszystkim klimat, stan umysłu i ducha, niespieszna lewitacja w bezpiecznych oparach dobra, ciepła i piękna. Po cóż więc rozdrabniać się na szczegóły i każdy włos próbować na czworo podzielić? - Jest cudnie, chce się żyć, kąpać w pięknie tych magicznych dźwięków i z uśmiechem na twarzy rozpocząć kolejny ranek - czyż to nie najlepsza recenzja...?
Cudo nad cudami!
Marta Ratajczak
O "Vente" poczytać też można na portalu LongPlay: /link/.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz