czwartek, 5 grudnia 2013

W pogoni za magią, czyli Mike Reed/ Roscoe Mitchell: "In Pursuit ofMagic" (Delmark, 2013)





Za nami ósma edycja poznańskiego festiwalu Made In Chicago, która rozpoczęła się niecały tydzień temu.  Głowa wciąż jeszcze pełna jest dźwięków i wrażeń doznanych podczas tego pięknego festiwalu, emocje jeszcze nie zdążyły opaść, nade wszystko jednak najbardziej zadziwiająca jest myśl, unosząca się lekko ponad tymi wspomnieniami: jak to możliwe, że całe to piękno, mnóstwo wrażeń, energii, dźwięków i uczuć zmieściło się w jedynie trzech dniach festiwalu..?

Odpowiedź na to wydaje się jednak prosta – Muzyczni Czarodzieje z Chicago opanowali bezbłędnie posługiwanie się tunelem czasoprzestrzennym ;)

Podczas tegorocznego Made In Chicago miałam olbrzymią przyjemność uczestniczyć w sześciu aż doskonałych koncertach,  lub może raczej – wydarzeniach. Program festiwalu zamieszczony jest na zdjęciu poniżej.

Wśród odbywających się wydarzeń miały miejsce zarówno kameralne koncerty, jak i muzyczne szaleństwa w wieloosobowym składzie (podczas sobotniego koncertu w Sali Wielkiej CK Zamek na scenie znalazło się jednocześnie aż szesnastu Muzyków!), jednakże wszystkie z nich były niewątpliwie magiczne, wciągające bez reszty i poruszające całą duszę.

Mnie osobiście jednak najbardziej porwał koncert Nicole Mitchell’s Sun Dial oraz – przechodzący wszelkie najśmielsze oczekiwania –duet  Mike Reed & Roscoe Mitchell.  I o tym właśnie duecie kilka słów chciałabym dziś skrobnąć.

Coraz częściej odnoszę wrażenie, że moje największe fascynacje muzyczne są tak dalece odległe od siebie nawzajem, że nie ma co szukać w nich żadnego wspólnego mianownika. Po prostu muzyka, która zapada mi najgłębiej w serce oraz tworzący ją Artysta wysyła w świat jakiś tajemny kod, który odblokowuje akurat moją duszę i tyle. W przypadku wspomnianego duetu, wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywałyby na to, że powinnam fascynować się występującym tu legendarnym Roscoe Mitchellem… Jest to saksofonista  wręcz doskonały, porywający, pełen niezwykłej magii i tajemniczości. Ja jednak, od zeszłego roku, kiedy to pierwszy raz usłyszałam perkusistę – Mike’a Reeda (podczas siódmej edycji festiwalu Made In Chicago), zostałam przez niego oczarowana po każda najmniejszą komórkę ciała i to na jego występ czekałam najbardziej.

Od pierwszych już dźwięków spływających ze sceny wypełnionej tymi dwoma doskonałymi Muzykami czułam jak gdyby moje ciało zmiękło oraz opadło bezwładnie na krzesło w poznańskiej Estradzie, dając całkowite wyzwolenie unoszącej się znad niego duszy. Tego wydarzenia nie sposób opisywać w kategorii jedynie wrażeń dźwiękowych – choć dźwięki płynące ku nam ze sceny były nieziemsko piękne, to otaczały całe nasze jestestwo, wpływając jednakowo na wszystkie ludzkie zmysły, dając wrażenie totalnej ekstazy zarówno fizycznej (przyjemne dreszcze i „gęsia skórka” na plecach, zwłaszcza podczas pierwszego utworu) jak i duchowej. Po prostu spływało na człowieka uczucie, jak gdyby przyszedł, bezbronny i słaby, po wielką łaskę, siłę i pokój i otrzymywał je wszystkie spływające niczym ciepły, przyjemny deszcz.

Panowie zabrali nas w przepiękną podróż do naszego wnętrza, pokazali cały ogrom piękna tego świata i pozostawili w nas cząstkę siebie, otwierając nasze oczy na równoległy świat, pełen wrażliwości i piękna świat uczuć.

Całkowicie oderwana od rzeczywistości, zachłyśnięta nadmiarem piękna i szczęścia, bezpośrednio po koncercie otrzymałam od Mojego Męża najnowszą płytę duetu – „In Pursuit of Magic”, która niezmiennie przywołuje emocje i stan ducha, jaki wywołał we mnie ten doskonały duet w minioną sobotę. „Bezpośrednio po koncercie” oznacza tu, że zdążyłam jeszcze szybko rozfoliować płytę i dobiec do czyszczącego na scenie swój saksofon Roscoe Mitchella oraz do mojego ulubionego perkusisty - Mike’a Reeda z prośbą o autografy ;).

Jedno jest pewne – Panowie nie muszą dalej gonić za magią. Ci dwaj Muzyczni Czarodzieje są całkowicie nią przesiąknięci, a każdy ich najmniejszy ruch na scenie, każdy najmniejszy dotyk instrumentu, wprawia w ruch powietrze, przenoszące cząstki tej magii bezpośrednio na słuchaczy. Przynajmniej ja jestem całkowicie oczarowana, tak cudnym koncertem, jak i wspaniałą płytą!

Marta Ratajczak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz