Pisząc o płycie "Things Never Done" Macieja Grzywacza, wspominałam o okolicznościach powstania zarówno "Things Never Done" oraz "Forces Within", które to płyty zostały nagrane w tym samym czasie, w ciągu zaledwie dwóch dni pod koniec marca 2006 roku. Dziś zajmiemy się drugim z wymienionych albumów: "Forces Within", nagranym w równie doborowym składzie: Maciej Grzywacz/ Maciej Sikała/ Piotr Lemańczyk/ Tyler Hornby. Utwory zawarte na płycie to kolejno: "Right Balance", "Forces Within", "Chinook", "26-2", "More Than Four", "Central Park West" oraz "Half An Apple", z czego wszystkie oprócz coltrane'owskich "26-2" i "Central Park West" to kompozycje Macieja Grzywacza.
"Forces Within" charakteryzuje się przede wszystkim tym, że - pomimo tak mocnego składu, w każdym utworze daje się wyraźnie odczuć pałeczka pierwszeństwa w rękach lidera oraz, że - wyzwalające się od pierwszych nut ogromne napięcie nie ulega zmniejszeniu aż do ostatniej nuty, trzymając słuchacza wciąż "na najwyższych obrotach".
"Right Balance" rozpoczyna się wpadającym w ucho tematem wygrywanym unisono poprzez gitarę oraz saksofon, po chwili jednak instrumenty rozchodzą się w różnych kierunkach, saksofon cichnie a gitara rozpoczyna piękny solowy popis przy rozpędzającej się perkusji Tylera Hornby'ego. Kontrabas Piotra stanowi ciche dość, lecz jakże ciepłe i głębokie tło, z którego wyrasta następnie zachrypnięty zmysłowo saksofon tenorowy Macieja Sikały. Utwór sprawia wrażenie, jakby - poinstruowani jak grać Muzycy - już po chwili zapominali o nutach i w olbrzymiej radości wspólnej gry rzucali się po prostu w wir tego, co podpowiadają im serca - dzięki czemu otrzymujemy prawdziwe, piękne improwizacje, które jednak zawsze z czegoś wynikają i zawsze do czegoś prowadzą.
Tytułowy utwór, "Forces Within" uderza przepięknym kontrabasem już od pierwszych dźwięków. Kontrabas w rękach Piotra wyczynia prawdziwe, niewyobrażalne wręcz cuda, owijając się jednocześnie zwiewną woalką z perkusji. Kanadyjskiego perkusistę, Tylera, miałam okazję poznać w październiku 2013 roku, kiedy to - wraz z Piotrem Lemańczykiem i Maciejem Fortuną zjawił się od w bydgoskim klubie Eljazz, by zagrać naprawdę wspaniały koncert. Tyler sprawiał wrażenie niezwykle skromnego, wspaniałego człowieka, który jak gdyby nie zdawał sobie sprawy z ogromu własnych umiejętności. Tak również odbieram jego grę - jako niezwykle piękną, charakteryzującą się pewną czystością i skromnością, lecz kipiącą magią i spowijającą nią wszystko dookoła.
Utwór znów zaskakuje ilością i doskonałą jakością solówek, tak na "plumkającej" delikatnie gitarze jak i na zachrypniętym, pełnym charyzmy saksofonie. Końcówka energetyzującego "Forces Within" to jakby rozpalanie, a nawet rozdrażnianie perkusisty przez obu Maciejów, powodujące nagłe przyspieszenie tempa oraz wydostanie się na zewnątrz całego pokładu energii oraz emocji Muzyków tak, by podzielić się nimi z słuchaczem.
W wolniejszym nieco nastroju, lecz z niegasnącym temperamentem toczy się podgrzewany nieustannie przez perkusję trzeci utwór, jakim jest "Chinook". Tu wreszcie, po saksofonowo - gitarowym wstępie, do głosu "pełną parą" dochodzi cudny kontrabas, pieszczący uszy oraz wywołujący wspaniały dreszczyk na karku. Uczucie to podsyca przejmująca następnie pałeczkę pierwszeństwa gitara Macieja, sprawiająca wrażenie, jakby grała gdzieś wewnątrz słuchacza, znając doskonale wszystkie jego potrzeby i oczekiwania. I, jakby tego było mało, w tą gęstniejącą atmosferę wkracza jeszcze saksofon tenorowy, rozpalając zmysły i wywołując uczucie tęsknoty za dźwiękiem, zanim jeszcze zdąży on zniknąć, przechodząc do historii.
Tak Panowie przechodzą do kompozycji Johna Coltrane'a, "26-2", doskonale prowadzonej przez saksofonistę w przestrzeni wyznaczanej szeroką perkusją oraz statecznym, choć lekkim dość kontrabasem. Temat następnie opowiadany jest pełną żaru gitarą lidera, upiększającą opowieść w swoje własne słowa. Wysoko dość brzmiąca gitara stanowi tu piękny kontrast dla coraz cięższego kontrabasu, pędzącego ku ciemności coraz bardziej basowymi dźwiękami.
"More Than Four" jest kolejną kompozycją Macieja Grzywacza, stanowiącą tu jakby kolaż zbudowany z wszystkich czterech instrumentów, tworzących Chaos. Chaos cudowny i doskonały, w którym piękno wybucha, wzlatuje, opada na słuchacza wypływa spod niego i otacza go z każdej strony, wsysając do środka. Z tego chaosu wyłania się wspaniała gitara lidera, stając się przewodnikiem w tym oszałamiającym pięknem świecie dźwięków, a chwilę po niej - łagodny saksofon, by wspólną pieśnią wskazać kierunek zagubionemu słuchaczowi.
Nastrój zmienia się w kompozycji Johna Coltrane'a - "Central Park West", w której to nagłe wyciszenie i zwolnienie tempa powoduje pełne napięcia i pewnego smutku szybsze bicie serca, odzwierciedlane uderzeniami w struny kontrabasu. W tej przerażającej ciszy okraszonej delikatnym kontrabasem i szumiąca lekko perkusją, gitara lidera rozpoczyna swoją pełną ciepła i delikatności opowieść, urozmaiconą następnie pięknym głosem saksofonu. Nawet jednak podczas tego spokojnego dość jak na płytę "Forces Within" utworu, napięcie nie opada ani na ułamek sekundy - od początku płyty do samego jej końca słuchacz sprowokowany jest do utrzymywania swoich emocji na jak najwyższych obrotach, jak gdyby płynące dźwięki dawały mu życiodajny napój.
Wyjątku nie stanowi również ostatni utwór na płycie, "Half An Apple", galopujący do wnętrza słuchacza i dodający dreszczyku każdej myśli i każdemu uczuciu. Tu każdy z instrumentalistów po kolei żegna się ze słuchaczem, dając mu w prezencie całą swoją energię, piękno płynące z jego instrumentu, wspaniałe emocje oraz całą swoją moc... Jednym słowem, Panowie dają nam siebie samych oraz wszystkie drzemiące w nich moce, ... "Forces Within"!
Marta Ratajczak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz