Po czteroczęściowej serii "Swingujące 3-miasto", jaka ukazała się nakładem wytwórni Soliton, w roku 2013, dzięki zaangażowaniu i determinacji Marcina Jacobsona nakładem wytwórni SMJ wyszedł kolejny album serii, będący repliką pierwszego solowego albumu Leszka Dranickiego „With A Little Help…” z roku 1987.
Na płycie zatytułowanej po prostu "Leszek Dranicki", obok dziesięciu nagrań z płyty "With A Little Help..." znalazło się jeszcze sześć utworów nagranych podczas późniejszej sesji. Leszek Dranicki, trójmiejski gitarzysta i wokalista, prowadził Grupę Swobodnej Improwizacji, był też członkiem grupy Baszta oraz legendarnej grupy Krzak. Jak czytamy w dołączonej do albumu książeczce (zawierajacej mnóstwo ciekawych informacji przedstawionych, wraz ze zdjeciami, przez Pana Marcina Jacobsona), współpracował również z zespołami: Sami Swoi, Operating Conditions i Orange Trane.
Wydawnictwo SMJ, przejmując od Solitonu serię "Swingujące 3-miasto", postawiło na inną, piękniejszą - jak dla mnie - stylistykę albumu, w którym ponownie jednak nie zabrakło książeczki z mnóstwem ciekawych informacji oraz unikatowymi fotografiami. Jak można wyczytać w książeczce, awers i rewers okładki stanowi adaptację projektu okładki longplaya "With A Little Help...". Płyta, z której okładki spogląda na nas Leszek Dranicki, gitarzysta i wokalista, stanowi zbiór pięknych, wszystkim zapewne znanych utworów, podkolorowanych charakterystycznym bluesowym brzmieniem tak głosu jak i gitary Leszka. Wybór nagrań zdobiących płytę jest jak najbardziej trafiony, znajdujemy tu bowiem takie przepiękne utwory jak: "Lullaby Of Birdland", "How High The Moon", cudowny "Blackbird", "Body And Soul", "God Bless The Child", "I'm Just A Lucky So And So", "My Funny Valentine", "A Wind Cries May", tytułowy "With A Little Help From My Friends" oraz ponownie zagrany "How High The Moon" w skróconej wersji. Do tych nagrań, znajdujących się na LP z 1987 roku, na albumie dołączono jeszcze nagrania z lat 1988 i 1989: "Caldonia", "Saint Louis Blues", "Autumn Leaves", przepiękny "Little Wing", "Hey Jude" oraz "Eleanor Rigby".
Leszek Dranicki, nazwany przez Marcina Jacobsona "Najlepszym wokalistą wśród polskich gitarzystów i najlepszym gitarzystą wśród polskich wokalistów" doskonale sprawdza się w bluesowej stylistyce, tak swoim podszytym głębokim bluesem wokalem, jak i grającą ciemne nutki gitarą. Dla mnie, nie znającej oryginału i odnajdującej tą płytę dopiero po latach, kiedy już jestem świadoma późniejszych nagrań Leszka Dranickiego (wspaniałą płytą jest choćby "Listy jazzujące", która wyszła na świat w roku 2007, na której to można usłyszeć autorskie kompozycje Leszka), płyta "Leszek Dranicki" jest pięknym, lecz jakby lekkim, łatwym w odbiorze dodatkiem do obecnej twórczości tego trójmiejskiego Artysty, będącym jednak istotnym albumem i rzeczą nad wyraz cenną z archiwalnego punktu widzenia. Kiedy jednak pomyślę, że nagrania powstały, gdy miałam zaledwie 4-5 lat, olbrzymi podziw do umiejętności tkwiących w Artyście tak odległych czasów znacznie wzrasta...
Tak więc - kapelusze z głów i wsłuchujemy się w piękne, nieśmiertelne utwory, podane nam w ciemnej, iście bluesowskiej postaci przez charakterystyczny wokal i gitarę kolejnego wspaniałego Muzyka z Trójmiasta: Leszka Dranickiego!
Marta Ratajczak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz