"Najważniejsza jest jednak sztuka, bycie w zgodzie z własnym sumieniem" - tak w wywiadzie dla trójmiasto.pl mówi Olo o swoim projekcie "Kaszëbë". "Burzę spokojny obraz nowoczesnej muzyki "folkowej", która tak naprawdę jest zwykłym disco-polo. Krzyczę głośno, że to żenada."
W 2007 roku nakładem wytwórni OWA Production światło dzienne ujrzał przepiękny album "Olo Walicki Kaszëbë", za który Artysta otrzymał Statuetkę Gryfa Pomorskiego – Pomorską Nagrodę Artystyczną. Album nagrany został rok wcześniej, czyli w Roku Kaszubskim (2006), natomiast premiera projektu miała miejsce już w roku 2005, podczas koncertu inaugurującego XXVI Festiwal Folkowy Europejskiej Unii Radiowej Gdańsk 2005. Rok Kaszubski powiązany był z osobą Róży Ostrowskiej, która spędziła życie we Wdzydzach Kiszewskich - w miejscu, w którym dokładnie w 1906 roku powstał skansen (http://www.muzeum-wdzydze.gda.pl/). W miejscu tym obecnie mieszka i tworzy najwspanialszy Kompozytor, Kontrabasista, Producent oraz niezwykła osobowość, która po prostu swoją pasją i sztuką odmienia świat na lepsze - Olo Walicki. Pani Róży Ostrowskiej, zafascynowanej Kaszubami poetce i pisarce powiązanej z gdańskim Teatrem Wybrzeże, zadedykowany jest utwór "Te Dwa", w którym znajdujemy fragmenty wywiadu z Poetką z końcówki roku 1972.
Album wypełnia osiem utworów, skomponowanych i zaaranżowanych przez Ola Walickiego, wyjątkiem jest "Te Dwa" (Anna Lasocka i Olo Walicki) oraz "Brô" (Ania Lasocka - Olo Walicki - Piotr Pawlak). Tytuły kompozycji, w większości wypełnionych wierszami Damroki Kwidzińskiej napisanych w oryginalnym języku kaszubskim to: "Wanożnicë", "Czas Cã gòni", "Wiedno Të", "Zemia Mòjô", "Przëchôdóm do Ce", "Te Dwa", "Tatczëzna" i "Brô". Skład Muzyków uczestniczących w nagraniach: Damroka Kwidzińska - recytacja, Maria Namysłowska i Karolina Amirian - śpiew, Piotr Pawlak - gitara, produkcja, Olo Walicki - kontrabas, gitara, klawisze, Kuba Staruszkiewicz - perkusja, kotły oraz Cezary Paciorek - akordeon/ Hammond. W utworze "Te Dwa" wykorzystano głos Róży Ostrowskiej. Tyle tytułem wstępu.
Olo - niezwykle prawdziwy i wrażliwy Artysta, "zamieszany" w tak wiele rozmaitych projektów, praktycznie w każdym z nich - choćby były nie wiadomo jak dalece odmienne od siebie - oddaje w pełni po prostu siebie całego. W każdym z nich, poza tym, co Artysta pragnie przekazać za pomocą swojego dzieła, dostajemy też prawdziwy skarb, tak delikatny i subtelny, a jednocześnie tak ważny i tak mocno definiujący jego sztukę. Jest nim pewien rodzaj duchowej energii, wypływającej z Ola podczas etapu tworzenia, łączącego go na zawsze z wydawanym na świat Dziełem, w którym na zawsze zostaje zaklęta cześć pięknej duszy tego niezwykłego Twórcy.
Słuchając płyt Ola Walickiego nieodmiennie odnoszę wrażenie uczestniczenia w przygotowanej przez niego uczcie, która stanowi jedną całość i którą tak właśnie należy traktować. Ucztę pod hasłem "Olo Walicki Kaszëbë" otwiera kompozycja o tytule "Wanożnicë", w którym pozornie lekkiej, lecz niezwykle wciągającej, transowej melodii z kojącym wokalem i ciepłym, bezpiecznym kontrabasem zostaje przeciwstawiony głos poetki. Głos, w którym - pod zwiewnym płaszczem ironii i pewności siebie kryje się rezygnacja, kruchość oraz moc chwytających za serce niewypowiedzianych emocji sprawiających, że świat wokół zaczyna zacieśniać się, zamykając nas w coraz mniejszej przestrzeni ograniczonej czterema ścianami zbliżającymi się do siebie w nadciągającej ciemności. Urwany, jakby niedopowiedziany utwór kończy się jednak radosnym, jasnym, klawiszowym akcentem, wskazując w jednej ze zbliżających się niebezpiecznie ścian otwarte drzwi, przez które zagląda słońce. Słońce to wraz z orzeźwiającym lekkim wiatrem porywa nas w utworze "Czas Cã gòni", gdzie nawet ciężki, ciemny, przepiękny kontrabas dostaje skrzydeł, ruszając tanecznym, lekkim krokiem w nurt życia. Cudny utwór, przez który przebiega tyle ulotnych, pięknych, tak bardzo prawdziwych emocji, odbijając swoje kolory na duszy słuchacza, tworząc dla niego mistyczną ścieżkę prowadzącą do poznania swojego własnego prawdziwego oblicza. Tak kontrabas, odznaczający się swoim niewyobrażalnym pięknem, jak i pozostałe instrumenty (wliczając wokal) galopują w narastającym uczuciu ekscytacji, zbliżając się coraz bardziej do upragnionego, wymarzonego celu, powodując coraz to szybsze bicie podekscytowanego serca słuchacza oraz przyjemne dreszcze w okolicach karku... Jak cudnie i prawdziwie można przekazać uczucia za pomocą Muzyki. Olo Walicki tworzy swój własny, piękny, tak bardzo czytelny język, w którym niepotrzebna jest znajomość poszczególnych słów, a jedynie szczerość, otwartość i pewne zaufanie dla tego niezwykłego Artysty...
"Wiedno Të", kolejny utwór, to znów sięgnięcie Muzyka do najgłębiej skrywanych uczuć, kojący dotyk muzycznego ciepła w samym centrum oczarowanej duszy słuchacza. Kompozytor karmi i czaruje słuchacza tak pięknym ciepłem kuszącego zmysłowo kontrabasu wyrastającego na żyznej glebie cudnego kobiecego głosu łączącego delikatną kruchość z nieposkromioną kobiecą mocą. Prawdziwe emocje i głębokie łzy spływające po twardej, nieugiętej rzeczywistości przechodzą w kolorowe pejzaże malowane w pięknym, doniosłym utworze "Zemia Mòjô". Tu scenę wypełnia cała plejada roztańczonych instrumentów, zmierzającego - choć każdy inną drogą - do jednego, wspólnego celu. Kompozycja daje możliwość podziwiania trójmiejskiego akordeonisty - Cezarego Paciorka, urozmaicającego muzyczną podróż w gęstym lesie hipnotyzujących perkusyjnych talerzy Kuby Staruszkiewicza, rozświetlanym zniewalającymi dźwiękami oddychającego pełną piersią kontrabasu. "Zemia Mòjô" to utwór wielowątkowy, stanowiący swojego rodzaju opowieść w kilku odsłonach, rozpisaną na wiele różnych głosów, ze zmieniającą się scenografią; niespełna siedmiominutowa ponadczasowa, niebotycznie piękna uczta dla ducha!
Tym, którzy nie zdążyli się jeszcze bezgranicznie zakochać w kontrabasie Ola Walickiego, polecam gorąco piątą kompozycję na płycie - "Przëchôdóm do Ce". Tu nie ma odwrotu, każdy, kto posłucha, z miejsca musi go pokochać! Szamańskie dźwięki kotłów, srebrzysty deszcz szeleszczących talerzy perkusji, puszczony w dzikim galopie z rozwianą grzywą kontrabas, niepokojąco wciągające głosy wokalistek oraz wszechotaczające psychodeliczne dźwięki rodzące się dookoła muzycznej burzy, w której centrum znajduje się nagle słuchacz... Wszystko to uwodzi, czaruje, porywa, nie dając jednak możliwości lekkiego słuchania czy oglądania zjawiska stojąc z boku, lecz rzucając nas w sam środek wzburzonej wody zmuszając do podjęcia decyzji, w którą stronę będziemy płynąć, szukając bezpiecznego brzegu. Tak dopływamy do dedykowanego Róży Ostrowskiej utworu "Te Dwa". Potężna moc niezwykle męskiego kontrabasu staje się filarami w budowanej przestrzeni, przepuszczającej przez ciemno grzmiące chmury groźne powiewy złowieszczego wiatru, wpadającego niczym ciemna, magiczna siła, mająca na celu całkowite omotanie słuchacza i wprowadzenie go w stan transu, w którym zostaje on poddany kontrabasowo - perkusyjnej hipnozie, w której tak bardzo pragniemy pozostać na zawsze...
Ostatnim z utworów z tradycyjnymi instrumentami jest "Tatczëzna". Jest to przepiękna wręcz kompozycja, wywracająca świat do góry nogami, dająca tak wiele wspaniałych emocji, tak przepełniona szczerością i pięknem wrażliwej duszy Kompozytora... Jakże nieziemsko piękną parą jest kontrabas Ola Walickiego użyty wraz z perkusją pod pałeczkami Kuby Staruszkiewicza...! Broń masowego rażenia pięknem! Utwór wywołuje narastające coraz bardziej i szybciej uczucie podniecenia, zbliżania się na coraz mniejszą odległość do upragnionego celu, wybuchające z wielkim hukiem w ekstatycznym niemal okrzyku "Kaszëbë". Od tego momentu osiągnięcia największego muzycznego uniesienia Artyści powoli chłodzą lekko słuchacza, sprowadzając go bezpiecznie na ziemię, nie składając jednak zgubnych obietnic dalszego spokoju i łagodności. Co za wyczyn! Jak trudno zejść potem z powrotem na ziemię...
Płytę kończy solowy popis Bruna (utwór "Brô"), pięknego Bernardyna zdobiącego okładkę tej cudnej płyty - jest to z jednej strony lekkie "puszczenie oczka" do słuchacza, z drugiej natomiast - w moim odczuciu - jest mocnym akcentem tego, co Olo chce nam przekazać za pomocą albumu nagranego w języku nieznanym szerszej publiczności, a tak fantastycznego w odbiorze oraz jasnego w przekazie - na co nam Wieże Babel? Na co rozdzielanie każdego słowa na czworo, budowanie skomplikowanych zdań, szukanie trudniejszych form przekazu, skoro tak piękne porozumienie można osiągnąć w języku uczuć, łączącym wszystkie istoty na świecie..? Języku, którym ten doskonały Kompozytor buduje wszystkie swoje projekty, dodając w nich pewien magiczny składnik - cząstkę swojej własnej duszy, dzięki czemu wszystkie one smakują wprost przepysznie!
Na zakończenie pozwolę sobie przytoczyć fragment wiersza Leopolda Staffa pod tytułem "Radość i smutek szczęścia i chwili":
"Między pieśnią przerwaną a zbudzonym echem,
Falą i nagą stopą, co wnet się zanurzy,
Przyjściem listu i zdjęciem pieczęci z pośpiechem,
Pomiędzy zaproszeniem i rankiem podróży,
Między wzniesioną dłonią a owocem drzew,
Między wargą a czarą, gdzie wina lśni krew...
Lecz wszelką radość płaci się smutkiem jej zgonu."
I właśnie w tej małej, ulotnej przestrzeni, potrafi postawić słuchacza Olo Walicki - Kontrabasista i Kompozytor. Mistrz Uwodzenia Dźwiękiem.
Marta Ratajczak
P.S. Z wielką radością przekazuję również informację posłyszaną ostatnio w radio podczas audycji, której gościem był Olo Walicki - na jesień, w okolicach września czy października, zapowiadana jest druga płyta grupy "Kaszëbë" :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz