Julia Sawicka, pojawiająca się na coraz większej ilości scen muzycznych - tak w Polsce jak i za granicą - wokalistka z Leszna, po opublikowaniu w 2011 roku pierwszej swojej autorskiej płyty zatytułowanej "Breathing Space", rok 2013 rozpoczęła pod znakiem Stinga. Do utworów bliskiego swojemu sercu wykonawcy podeszła z właściwą sobie delikatnością i pewnego rodzaju zmysłowością, wydając pod szyldem Julia Sawicka Project płytę zatytułowaną "Fields of Soul", z dopiskiem "niekonwencjonalne wykonania znanych utworów Stinga". O wspomnianym albumie poczytać można na portalu LongPlay, dzisiejszy wpis dotyczył będzie jednak koncertu, z którego właśnie powróciłam.
Otóż Pani Julia postanowiła w swój "Stingowy" projekt "zamieszać" Lwowską Akademicką Orkiestrę Symfoniczną, a dodatkowo do swojego sekstetu pozyskała wyjątkowego pianistę - Pawła Kaczmarczyka. I z taką oto potężną "bronią" wyruszyła w trasę po polskich i ukraińskich filharmoniach. 11 listopada 2014 roku mieliśmy okazję być naocznymi świadkami nachodzenia się dwóch światów: wspaniale zgranego sekstetu, jaki tworzyli naprawdę fantastyczni instrumentaliści, z niesamowitą siłą piękna płynącego wprost z czterdziestoosobowej orkiestry. Koncert ten odbył się w Filharmonii Poznańskiej, w Auli Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Aulę tę odwiedzałam już niejednokrotnie - zarówno w moim życiu studenckim, bywając niekiedy nawet na scenie, jak i jako uczestnik koncertów. Aula ta słynie z wspaniałej akustyki... i zgodzę się w pełni; dotyczy to jednak, niestety, jedynie koncertów akustycznych. Dziś z nagłośnieniem nie było najlepiej, przynajmniej nie w miejscu, z którego słuchałam. Szkoda, gdyż mam świadomość, iż wspaniałe dźwięki, jakie docierały do moich uszu, brzmiały na pewno jeszcze cudowniej w innych miejscach potężnej Auli.
Nie zmienia to jednak faktu, iż Stingowy repertuar wyjątkowo pięknie zabrzmiał w połączonych siłach grupy Julia Sawicka Project oraz Lwowskiej Akademickiej Orkiestry Symfonicznej pod batutą Zinaidy Ostafijczuk. Na wstępie, poprzedzonym zapowiedzią znanego i cenionego dziennikarza poznańskiego Radio Merkury, Pana Ryszarda Glogera, Sekstet Julii Sawickiej zaprosił publiczność do wspólnego odśpiewania "Mazurka Dąbrowskiego", po czym Ukraińska Orkiestra zagrała swój hymn narodowy. Wzruszający początek rozgrzał publiczność, zasłuchującą się w jazzowe odsłony utworów Stinga, owiane cudowną mgiełką pięknej orkiestry symfonicznej. Jeśli chodzi o sekstet (Julia Sawicka - wokal, Paweł Kaczmarczyk - fortepian, Hans Peter Salentin - trąbka, fluegelhorn, Łukasz Knapik - saksofony, Roman Chraniuk - kontrabas oraz Marcin Jahr - perkusja), wśród melodyjnych, zmysłowych partii śpiewanych przez liderkę składu, instrumentaliści częstowali nas ogromnym bogactwem przepięknych solówek, sowicie nagradzanych brawami. Urzekające były momenty, w których utwory Stinga płynęły delikatną nicią subtelnej, pięknej orkiestry, rozpływając się niezliczonymi barwami magii po całej Auli, wplatając się delikatnie w perełki piękna wydobywające się spod czarno - białych klawiszy fortepianu Kaczmarczyka. Paweł Kaczmarczyk, od niedawna związany z wspaniałą formacją Loud Jazz Band, prowadzący swój własny - doskonały, zresztą - projekt: Paweł Kaczmarczyk Audiofeeling Band - czarował nieziemsko przez cały wieczór, poruszając się we wspólnie tworzonym przez Muzyków "magicznym kręgu", do którego nie bronili wstępu bardziej zasłuchanej części odbiorców. Klucz leżał praktycznie na wyciągnięcie ręki... Wspaniale brzmiała również prężna i pełna polotu sekcja dęta, oraz nadający rytm kontrabas wraz z perkusją pod pałeczkami Marcina Jahra. Co za cudowny pomysł, aby projekt okrasić magią zaklętą w subtelnej, przepięknej orkiestrze, z którą można było odpływać w dalekie światy przepięknych marzeń... Olbrzymie brawa i wielki szacunek dla Pani Julii, która wyśmienicie poprowadziła cały koncert, używając swojego czarującego głosu nie tylko podczas wykonywania utworów, lecz również między nimi, zabawiając publiczność historyjkami i opowieściami o kolejnych kompozycjach... ! Dla mnie, najlepsze momenty koncertu to interpretacja utworu "Seven Days" oraz wspaniała "Mad About You" zagrana zadziornie w konwencji reggae.
To, co dobre, zwykło kończyć się szybko, szybko więc końca dobiegł również ten wieczór. Wieczór, który - prócz okazji do wysłuchania tak dużego składu prezentującego niekonwencjonalne podejście do muzyki Stinga, z przepiękną orkiestracją - zapisze się w mojej pamięci również jako okazja do spotkania z przyjaciółmi (z tego miejsca bardzo serdeczne pozdrowienia ślę Jurkowi), poczucia dreszczyku emocji spowodowanego spotkaniem Muzyka zasilającego skład ukochanej przeze mnie grupy Loud Jazz Band (Pawła Kaczmarczyka) oraz poznania kultowego wręcz dziennikarza radiowego - Pana Ryszarda Glogera, od lat prowadzącego wspaniałe, niezapomniane audycje. Podczas jednej z nich, udało mi się zresztą zdobyć bilet na opisany powyżej koncert, za co raz jeszcze bardzo serdecznie dziękuję. O Panu Ryszardzie czytamy na stronie Radia Merkury: "Godzi ogień z wodą, czyli na jednej antenie jednego radia miesza muzykę tak różnych krajów, kultur, epok i stylów, że... aż strach. Nagradzany za umiejętne komponowanie tak zwanej playlisty, prywatnie interesuje się głównie muzyką bluesową i rockową, a imponującą płytoteką nawet się nie chwali." Audycji Pana Glogera można słuchać w soboty po godzinie 16:00.
Więcej o Julia Sawicka Project na: http://juliasawicka.pl/
Marta Ratajczak
zdjęcia: Robert Ratajczak, plakat: juliasawicka.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz