Wciąż jeszcze pełna wrażeń po doskonałym sobotnim koncercie grupy Orange Trane w poznańskim klubie Blue Note, dziś sięgam po drugą płytę zespołu, nagraną we wcześniejszym składzie. Płyta nosi tytuł "My Personal Friend", wydana została w roku 1998 przez wytwórnię Not Two Records. Ówczesny skład zespołu Orange Trane to: Piotr Lemańczyk - gitary basowe, głosy; Dariusz Herbasz - saksofon tenorowy, Sławomir Jaskułke - instrumenty klawiszowe oraz Tomasz Łosowski na perkusji. W pierwszym i trzecim utworze ("Harnasie" oraz "Takaś była") słyszymy gościnnie Cezarego Paciorka (akordeon), utwór drugi natomiast ("Bosa jutrzenka") wzbogacony jest dodatkowo wokalem Mieczysława Szcześniaka. W siódmej kompozycji, "Postcards From Heaven" Dariusza Herbasza, pojawia się gitara Leszka Dranickiego, natomiast w utworze ósmym, "My Personal Friend", drugie solo należy do Macieja Sikały, grającego w tej tytułowej kompozycji na saksofonie tenorowym i sopranowym. Poza utworem numer pięć ("Balerina" Tomasza Łosowskiego)i siódmym ("Postcards From Heaven" Dariusza Herbasza), wszystkie pozostałe siedem utworów to kompozycje lidera zespołu, Piotra Lemańczyka.
Rozpoczynające płytę "Harnasie" to utwór bardzo żywy, energiczny, szybko wpadający w ucho, od razu sprawiający wrażenie, jak gdyby znało się go od zawsze. Folkowego charakteru nadaje mu grający w specyficzny sposób akordeon Cezarego Paciorka, który równoważony jest jednak przed silnie zarysowujący jazzowe granice saksofon tenorowy Dariusza Herbasza. W utworze nie brakuje też prawdziwie pięknych akcentów, jakim jest choćby cudna solówka Piotra Lemańczyka na bezprogowej gitarze basowej, wykonanej specjalnie dla niego przez lutnika - Janusza Gondka. Dodatkowym "smaczkiem" w "Harnasiach" jest krótki fragment tekstu na końcu utworu, zaśpiewany przez Basistę.
Piękne, tęskne partie saksofonu Darka Herbasza snują się w romantycznej niemal scenerii budowanej przez Sławka Jaskułke w drugim utworze płyty - "Bosa jutrzenka". Tu, w tej bajecznej, pastelowej krainie dźwięków, rodzi się przejmujący wokal Mieczysława Szcześniaka, współkołyszący ucho wraz z saksofonem Darka i klawiszami Sławka.
Radosną, zieleniącą się nieśmiało wiosenną magią melodią zaczyna się trzecia kompozycja Piotra - "Takaś była", w której to Basista znów zniewala słuchacza przepiękną solówką na tle próbującej utrzymać się w ryzach, lecz rwącej się z niesłychaną siłą w wir życia perkusji Tomka. Jest to kompozycja balladowa, ciepła, spokojna, lecz jednocześnie pełna pewnego żaru i namiętności. Uwagę przykuwa wspaniała gra Sławka oraz Tomek Łosowski, którego energia zdaje się rozsadzać od środka, nakazując słuchaczowi jedynie czekać na moment wybuchu. W utworze tym ponownie słychać akordeon Cezarego, rzucający na tą wiosenną kompozycję cień niepokoju i żalu.
"Electric City", czwarty utwór na płycie, otacza nas elektryzującym, pełnym niezwykle gęstej atmosfery powietrzem, które zdaje się przyjmować różne kształty, wtłaczając się do naszej wyobraźni niczym najdziwniejsze halucynacje. Perkusja wygrywa transowy rytm, instrumenty klawiszowe otaczają nas z każdej strony, wywołując uczucie bliskie schizofrenii, a gitara basowa wysyła do mózgu impulsy, które powodują całkowite uzależnienie od tej wspaniałej trójmiejskiej grupy. Szczególnie bliska sercu gitara basowa Piotra zdaje się grać w nas samych od środka, czyniąc nas niewolnikami tak głęboko od niej uzależnionymi, że gotowymi wręcz żebrać o więcej. Z tego bliskiego hipnozie stanu wyprowadza nas saksofon tenorowy, przygotowujący słuchacza delikatnie do kolejnego utworu, którym jest "Balerina" Tomka Łosowskiego. Skoczna, lekka, niezwykle żywa, jakby Perkusistę wręcz roznosiły od środka nagromadzone pokłady energii. Szalejący na perkusji Tomasz Łosowski początkowo przysłonięty jest lekko delikatną firanką spokojnego na pozór saksofonu. Jednakże, gdy saksofon milknie, z perkusji bucha prawdziwy ogień, trawiący scenę podczas solówki Tomka.
Po "Balerinie" następuje najdłuższa na płycie kompozycja - "Mr. Fryt" Piotra Lemańczyka. Zawadiacki, swawolny, kuszący i wprowadzający w intymny nastrój przez ciemną barwę gitary basowej. Początkowo duszące, gęste niczym mgła, syntetyczne dźwięki instrumentów klawiszowych rozpływają się, ustępując miejsca wyglądającemu delikatnie zza ich chmury promykowi saksofonu tenorowego, który rozjaśnia kompozycję, kierując ją na łagodniejsze tory. Nad całością czuwa jednak przepiękna, hipnotyzująca gitara basowa Piotra, który po mistrzowsku porywa swoją solówką wszystkie dusze. Ten charyzmatyczny, pełen emocji Czarodziej szarpie struny w ekstatycznym uniesieniu, otwierając przed nami zupełnie nowy świat, do którego automatycznie chcemy należeć i czerpać z niego całymi garściami. Utwór kończy równie ekspresyjna solówka Tomka Łosowskiego na perkusji.
W kolejnym utworze, "Postcard From Heaven" Darka Herbasza, pojawia się również gitara Leszka Dranickiego. "Postcard From Heaven" to rodzaj pięknej, tenorowej opowieści, utrzymanej w ciepłym klimacie. Opowieść saksofonu zostaje kontynuowana przez gitarę elektryczną Leszka Dranickiego, przechodzącą następnie w niezwykle ciepłą, głęboką i pełną uczuć gitarę basową Piotra. Na zakończenie powraca jednak saksofon Dariusza - instrument przewodni całego utworu, by doprowadzić spójnie opowieść do końca.
"My Personal Friend", tytułowa kompozycja Piotra Lemańczyka, to przepiękny utwór, w którym gościnnie słyszymy również saksofony Macieja Sikały. Tu słuchacz otrzymuje całkowicie oszlifowane piękno w najczystszej postaci, podane na tacy. Można po prostu zamknąć oczy, a Muzyka opada na nas niczym kruche i delikatne płatki śniegu w nastrojowy, ciepły, zimowy wieczór. Dotykające nas piękno czuć niemal namacalnie, kiedy na pierwszy plan wysuwa się ciepła brzmieniem gitara basowa, pieszcząca uszy i wywołująca przyjemny dreszczyk na całym ciele. Bajeczną, zimową krainę rysuje przed nami następnie Maciej Sikała pięknym saksofonowym solo... Pozostaje pewien niedosyt, gdy utwór kończy się, ustępując ostatniej kompozycji na płycie - "Walc dla "Zimy"". Walc tak przepiękny, pełen najcieplejszych uczuć, skłaniający do refleksji i wydobycia z siebie samego wszystkiego tego, co najlepsze, odrzucając wszystkie złe myśli. Przepiękny smutek płynie tak z saksofonu Darka i spod palców Sławka, jak i z pięknej, łkającej gitary basowej Piotra. Nawet niezwykle energiczna perkusja Tomka ukazuje tutaj swoją niezwykłą wrażliwość... Tym cudnym walcem kończy się płyta, choć zapisane na niej dźwięki pozostają w głowie naprawdę na długo jeszcze po jej wyłączeniu.
Niesamowite, że tak wspaniała płyta, pełna tak pięknych utworów powstała przed szesnastu laty, kiedy jeszcze nie było wiadomo, jak wielkie z czasem staną się nazwiska grających na niej Muzyków!
Marta Ratajczak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz