niedziela, 14 grudnia 2014

Fortuna/ Goldsbury/ Minchello/ Grassi: The Last of the Beboppers(Fortuna Music, 2014)



Maciej Fortuna to nazwisko doskonale znane nie tylko w obrębie kraju, lecz także na różnych międzynarodowych scenach, na jakich nasz trębacz staje się częstym bywalcem. Wychowanek - a obecnie i wykładowca - poznańskiej Akademii Muzycznej, potrafi odnaleźć się w wielu różnorodnych projektach, które rodzą się w jego głowie z zatrważającą wręcz częstotliwością. Jednym z moich ulubionych projektów Fortuny jest Maciej Fortuna Trio - skład, który tworzy on wraz z kontrabasistą - Piotrem Lemańczykiem (nota bene - moim największym ulubieńcem spośród muzyków) oraz perkusistą - Krzysztofem Gradziukiem. Nim w moje ręce trafiła wspaniała płyta, jaką jest "The Last of the Beboppers", Maciej Fortuna zachwycił mnie swoim niesamowicie udanym występem z Lee Konitzem, w którym to jego trąbka w doskonały sposób wybroniła się z niewątplliwie niełatwej roli odgrywania partii samego Milesa Davisa. O koncercie poczytać można TUTAJ. Dziś jednak przyjrzyjmy się wydawnictwu, jakie świętowało swoją premierę 30 listopada 2014 roku (premiera amerykańska: 10.11.2014). Trudno dziwić się tytułowi płyty, kiedy spojrzy się na skład kwartetu Fortuny: każdego z nowojorskich muzyków, jakiego słyszymy na albumie, zaliczyć możemy bowiem do ostatniej generacji artystów z czasów jazzu prawdziwie hardbopowego. "Weterani nowojorskiej sceny z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych", jacy wzięli udział w nagraniach, to: Mack Goldsbury - saksofon tenorowy, Mark Minchello - organy hammonda, oraz Lou Grassi - perkusja. No i do tego nasz wybitny trębacz - Maciej Fortuna... Czego chcieć więcej... ?




Spis utworów:


1. "Dim Sum" (Rudy Redl),


2. "Dark Dawn in Aurora" (Lou Grassi),


3. "Early Morning" (Mack Goldsbury),


4. "Toast" (Mark Minchello),


5. "Night" (Maciej Fortuna),


6. "Minuet in G" (Johann Sebastian Bach, arranged by Mack Goldsbury),


7. "The Last of the Beboppers" (Lou Grassi)


8. "Not This Blues" (Mark Minchello)




Nagrania wypełniające niespełna pięćdziesięciominutową płytę emanują radością i pewnego rodzaju "deszczem szczęścia", jaki przywoływany jest skokowo rozwijaną melodią. Wypełnione wspaniałymi improwizacjami, charakteryzujące się sporą swobodą interpretacji oraz bogatą rytmiką, stanowią one esencję tego, co najlepsze w bebopie, jaki narodził się w latach 40. XX wieku, dając początek nurtowi zwanemu jazzem nowoczesnym. Wspaniale zgrana tak przecież niewielka sekcja dęta rozpoczyna album ciepłym, tradycyjnym brzmieniem utworu "Dim Sum". Po krótkim wprowadzeniu wchodzi Minchello z organami hammonda, rozdzielając za ich pomocą wspólną dotychczas ścieżkę saksofonisty oraz trębacza na dwie odrębne, biegnące solowymi dróżkami, prowadzącymi jednak w swoich pięknych zawiłościach wspólnie do celu,  w którym odzywają się ponownie organy. Całość przyozdobiona jest wspaniałą perkusją Grassiego, perkusisty o niespożytej energii, którą postanawia podzielić się w wybuchu radości ze słuchaczami oraz muzykami ze sceny. Świetny, zapadający w ucho temat przechodzi następnie w fascynującą kompozycję Grassiego o niesamowitej dramaturgii, wciągającą niczym mistrzowski film grozy. Po nim, jakkolwiek może wydać się to niemożliwe, następuje dalsza eskalacja emocji w utworze "Early Morning". Swobodne wariacje organów hammonda wokół rozwijanego przez sekcję dętą tematu swoją pozorną lekkością nie pozostawiają wątpliwości co do istnienia "drugiego dna" utworu, prześwitującego zalotnie partiami trąbki lidera składu. Również zmysłowy saksofon kompozytora uchyla rąbka tajemnicy, zapraszając do zgłębienia przygotowanych skarbów. Stopniowe zwalnianie tempa w kolejnej kompozycji, tym razem autorstwa zasiadającego za organami Minchello, prowadzi do uśpienia na rzeczywistość i wkroczenia na drogę leniwie snujących się marzeń, ledwie ocierających się o niezauważalną granicę iluzji. Wspaniały hammondowy pejzaż rozciąga się na całej szerokości wyciągniętych ramion wyobraźni, kołysanej wspaniałym saksofonem tenorowym oraz podrywanej do lotu zaczepną, intrygująca trąbką Fortuny. Niesamowity klimat buduje szeleszcząca srebrzyście perkusja, nadająca niesłychanego charakteru również kolejnemu utworowi, noszącemu tytuł "Night". Autorska kompozycja Fortuny stanowi pewnego rodzaju moment zwrotny, w którym budzimy się w nowo otwartym świecie pięknych dźwięków docierających do naszych uszu niemal z każdej strony, podążających za fascynującą trąbką kompozytora. Poczucia wszechobecnej magii dopełnia cudowne solo na hammondach, z niezmiennie - mantrycznie niemal - rozdzwonioną perkusją oraz czarodziejskie pożegnanie trębacza kończące utwór. Jedną z najbardziej lśniących perełek tej płyty jest cudowny "Minuet in G", ukazujący romantyczny taniec jazzu nowoczesnego z cudownie dostojną muzyką klasyczną, wypełniony ukrytymi skarbami stanowiącymi "złoto dla zuchwałych". Tym oto mistrzowskim tańcem docieramy wreszcie do tytułowej kompozycji albumu, w której kurtynę rozsuwa perkusja Grassiego, ukazując wychodzące zza ciężkiej kurtyny piękno saksofonu tenorowego, wspaniale rozimprowizowanej trąbki oraz po brzegi wypełnionych radością organów hammonda. Co za cudowne przeniesienie w odległe lata nowojorskiej sceny... ! Pozostając w tych czasach i ich niepodważalnie urokliwym klimacie, przechodzimy do zamykającej płytę kompozycji "Not This Blues",  w której pełni entuzjazmu muzycy żegnają się po kolei z odbiorcą, pozostawiając go jednak w pełnym radości nastroju oczekiwania na dalszy ciąg, który niewątpliwie musi nastąpić! Wspaniałe przeniesienie w czasie będące dowodem na to, że to, co naprawdę wartościowe, przetrwa wszystko i nigdy nie zginie. 


Marta Ratajczak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz