26 kwietnia 2013 roku w Studio Koncertowym Polskiego Radia im. Witolda Lutosławskiego w Warszawie odbył się koncert doskonałego polskiego (chociaż od lat mieszkającego w Bilbao) saksofonisty - Andrzeja Olejniczaka - z udziałem Polskiej Orkiestry Radiowej pod dyr. Krzesimira Dębskiego. Koncert ów składał się z trzech części: przepięknej suity "Focus" napisanej w 1961 roku przez Eddiego Sautera dla Stana Getza, "Saxophone Concerto" Marka Kussa oraz "Jazz Concerto for Sax & Orchestra", napisanej przez Krzesimira Dębskiego specjalnie dla doskonale znanego mu saksofonisty - Andrzeja Olejniczaka. Koncert ten zarejestrowano, a jego zapis pojawił się już pod koniec 2014 roku na dwupłytowym albumie zatytułowanym "New Sax Concertos", wydanym przez Polskie Radio.
Album wydano, rzec można - koncertowo (!), dołączając do niego obszerną książeczkę, bogatą w informacje, ciekawostki oraz kolorowe fotografie. Dodać należy, iż podany w języku polskim tekst w drugiej części książeczki przetłumaczony został na język angielski.
Cudny materiał, wspaniały saksofonista... Co tu dużo pisać... a jednak! W przypadku Andrzeja Olejniczaka, nie ma najmniejszego sensu rozwodzić się nad jego techniką gry czy pisać o tym, jakże doskonałym jest on saksofonistą czy interpretatorem (o czym wszyscy wiemy!).
Pierwsza część pierwszej płyty to tematy z cudnej, wielowątkowej suity "Focus", jaką Eddie Sauter napisał dla Stana Getza w 1961 roku. Jak czytamy w słowie wstępnym w dołączonej książeczce, Sauter - opracowując wspomniane dzieło na mistrzowski saksofon oraz klasyczną orkiestrę smyczkową (wspartą o harfę oraz instrumenty perkusyjne), solową partię saksofonu zaznaczył jedynie fragmentarycznie, pozostawiając Getzowi szeroką przestrzeń dla rozwinięcia swych nadzwyczaj doskonałych skrzydeł. Z czego wybitny saksofonista skorzystał, w znakomitym stylu. "Focus" w wykonaniu Getza kocham i nad wyraz uwielbiam od pierwszej chwili, gdy album ten zagościł w moim odtwarzaczu, każdą kolejną nutkę mając spisaną w pamięci... Dlatego też nie do końca, przyznam, potrafię sobie poradzić ze zmienioną lekko kolejnością utworów na "New Sax Concertos" i pominięciem na płycie przepięknej przecież, melancholijnej opowieści "Once Upon A Time" toczącej się w potęgowanym poprzez orkiestrę smyczkową nastroju pewnego rodzaju grozy. Również szeroką przestrzeń dla improwizacji, pozostawioną przez kompozytora soliście, zjawiskowy przecież, uwielbiany przeze mnie saksofonista - Andrzej Olejniczak - wypełnia w sposób iście doskonały, odmienny jednak od tego, który rozbrzmiewa w moich uszach, gdy myślę o "Focusie" Getza. Wykonanie - wspaniałe, budzące mnóstwo pozytywnych emocji, jednakże wzbudzające natychmiastową chęć sięgnięcia także po materiał nagrany przez Stana Getza. Uwagę przykuwa również, poza Olejniczakiem, świetnie współpracująca z jego saksofonem Orkiestra pod dyrekcją Krzesimira Dębskiego, współtworząc piękny, baśniowy klimat i wyplatając pod nutami saksofonisty kolejne bajeczne, dźwiękowe dywany szyte z najdelikatniejszych tkanin, tak, aby wzlecieć mogły jeszcze wyżej...
Po tak głębokim uwrażliwieniu i otwarciu serc odbiorców na szczere piękno sztuki najszlachetniejszej, saksofonista sięga po trzyczęściową kompozycję Marka Kussa - "Saxophone Concerto". Cudowna, ujmująca i niezwykle poetycka część pierwsza - "Andante" - to niestworzone cuda i opowieści przeniesione za sprawą muzyki z miejsc, w których bywają jedynie najwięksi, i które najwięksi jedynie pojąć potrafią, i przekazać światu. Piękna, zmysłowa, uwodząca fantazyjnym saksofonem, oprowadzająca po świecie cudów największych i niepojętych. Zasłuchując /zakochując się!/ w temacie, odbiorca doznaje uczucia, jakby sam - za sprawą bajecznego saksofonu i współistniejącej Orkiestry Marzeń - przenoszony był wprost na wyżyny własnej wrażliwości, a jego oczy zostały nagle w zdumieniu wielkim otwarte na piękno, jakiego dotychczas zauważyć nie potrafił. Między pierwszą częścią kompozycji Kussa a częścią ostatnią, przepełnioną żalem i najgłębszymi odcieniami szarości i czerni uczuć ludzkich, pojawia się króciutkie "Allegro Molto" o charakterze szybkiego, żywego ronda. "Andante" jednak, kończąca tak kompozycję, jak i pierwszy dysk albumu Olejniczaka, rozmarza ponownie, przypominając jednak, że pośród uczuć, których bliskości i siły tak bardzo pragniemy, istnieją również takie, które dotykają tych najwrażliwszych i najbardziej kruchych aspektów własnej tożsamości... Absolutna pełnia piękna i zmysłowości, podana najwyborniejszym instrumentem, w rękach prawdziwego wirtuoza!
Drugi dysk w całości wypełniony jest niespełna czterdziestominutową kompozycją Krzesimira Dębskiego, "Jazz Concerto for Sax & Orchestra", podzieloną na trzy części: "Leggiero", "Pietoso" oraz "Giocoso". Jak przyznaje sam autor, kompozycja ta powstała w oparciu o utwory, jakie trzydzieści lat wcześniej pisał on dla formacji String Connection, którą do dziś współtworzy z Andrzejem Olejniczakiem. Wspaniałą przyjaźń oraz niezwykłą nić porozumienia łączącą obu Panów wyraźnie słychać w tej rozimprowizowanej, pełnej emocji i entuzjazmu kompozycji, która jest jednocześnie obustronnym wyrazem szacunku, podziwu i sympatii największej - najczystszych i najpiękniejszych uczuć, jakie mogą łączyć dwoje znakomitych muzyków. A wszystko to na fantastycznym tle, jakie tworzy orkiestra! Jak widać - czy może raczej, w tym wypadku - słychać: cuda się jednak zdarzają! Nieustannie! Wystarczy... uwierzyć, zamknąć oczy i ... zasłuchać się w pięknie niesionym przez dźwięki.
Album ze wszech miar piękny, doniosły, traktujący (w niezwykły sposób!) tak o niezwykłych cudach, jak i o zwyczajnych, codziennych uczuciach sprawiających, że ... potrafimy te cuda dostrzec. Ogromne ukłony dla Pana Andrzeja Olejniczaka, dla Pana Krzesimira Dębskiego oraz wyrazy szacunku dla Polskiej Orkiestry Radiowej.
Marta Ratajczak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz