Mówi się, że zasady są po to, by je łamać... Zakładając Babskie Ucho przyjęłam kilka założeń, z którym jednym, bardzo istotnym, było pisanie na jego łamach tylko i wyłącznie o albumach dostępnych w dystrybucji. Dziś jednak zasadę tę muszę nieco naciągnąć, gdyż - chociaż płyta, o której dziś mowa, powstała jedynie dla celów promocyjnych, to... jest naprawdę o czym pisać. Wystarczy spojrzeć na skład zespołu Atlas Motyli... ale o tym, za moment.
Album zawiera 6 utworów z tekstami Radosława Nowakowskiego, z muzyką autorstwa Atlasu Motyli (za wyjątkiem utworu nr 5, "Momina",do którego muzykę napisał Włodek Kiniorski). W zdecydowanej większości są to utwory zarejestrowane w Studio Załuski w sierpniu 2017 roku; jedynie ostatni z nich, "Muchy juchy", jest nagraniem z koncertu w Bazie Zbożowej w Kielcach, który odbył się w lipcu 2016 roku.
Nim do samego albumu przejdziemy, zanim przedstawię cały skład zespołu, chyba w tym wypadku winna jestem pewnego wyjaśnienia... Gdyż pewnie nie znałabym ani tej płyty, zespołu, ani wielu innych, jakie - ku mojej wielkiej radości, ostatnio poznaję, z rozkoszą - gdyby nie pewien koncert, jeden z tak wielu, na których bywam... Jednakże równocześnie jeden z tak nielicznych, które zrobiły na mnie aż tak wielkie wrażenie. Mowa o odbywającym się w ramach XII Ogólnopolskich Dniach Artystycznych z Gitarą w Mosinie, dnia 13.04.2018 koncercie tria Stanisława Soyki. Moją uwagę przykuł wówczas znakomity gitarzysta (którego miałam przyjemność wysłuchać w Poznaniu już sześć lat wcześniej, z równym zachwytem, w ramach występu Soyka Kolektyw na Dziedzińcu Masztalarnii CK ''Zamek''). Przemek Greger (widoczny na zdjęciu obok oraz poniżej), znakomity muzyk, wspaniały zaklinacz dźwięków, z niezwykłym wyczuciem operującym najpiękniejszymi i najdelikatniejszymi odcieniami całej palety dźwięków, tego dnia sprawił, że ... nie słyszałam Soyki. Nie widziałam i nie słyszałam tego, co działo się obok, natomiast struny jego gitary całkowicie zaczarowały tamten mosiński wieczór.
Podążając, oczarowana, muzycznym tropem gitarzysty, poprzez jego zespół - Greger Garage - miałam niebywałą przyjemność poznać kolejnego wspaniałego muzyka: trębacza - Rafała Gęborka. Rafał, instrumentalista z solidnym doświadczeniem, wykształceniem i warsztatem, swoją muzyczną działalność rozpoczął wraz z założeniem przez jego ojca, znakomitego dyrygenta, big bandu Juniors Band Starachowice. Zespół w tym roku świętował jubileusz 25-cio lecia na scenie artystycznej. Wracając jednak do niesamowitego trębacza, jakim jest Rafał Gęborek - w 2015 roku ukazała się jego fantastyczna, odważna i piękna płyta zatytułowana "Sound Designer".
Dziś jednak przedstawiamy zespół Atlas Motyli, w którym, oprócz Rafała i Przemka (co już wróży sukces!), występuje jeszcze troje innych muzyków. Oto skład: Rafał Gęborek - trąbka, Przemysław Greger - gitara, Paweł Janaszek - bas, Radosław Nowakowski - bębny, Alicja Białek - Rozborska - śpiew.
Z całą pewnością przyznać należy jedno - zarówno niepospolite teksty, wypełnione słowami samymi tworzącymi melodię, jak i niezwykle barwny głos wokalistki sprawiają, iż śpiew w wypadku tej płyty traktować należy jako jeden z pełnoprawnych instrumentów. Zwłaszcza w otwierającym album "Gada rzeka" wyobraźnię poruszają fantastycznie barwne, baśniowo kolorowe, upstrzone wysokimi tonami słowa, tworzące prawdziwą melodię, której pozwalają płynąć w nieprzyzwoitej wręcz bliskości natury, taplać się w rzekach i fruwać po niebie. Muzyka wprowadza odbiorcę w rodzaj transu, zwłaszcza sekcja rytmiczna, z której wynurza się często, niczym powiew czarów, przepiękna trąbka, wiodąca odbiorcę ...na pokuszenie! I nad tym wszystkim, nad obrazkiem z marzeń, nagle wysoko, ponad wszelkie chmury, wzlatuje lekko gitara ... wysoko, ponad wszystko. Ponad silną sekcję, mocny głos basu, ponad tęczę głosu i nad magię trąbki. Na koniec utworu pojawia się mrożący krew w żyłach cichnący z wolna szept ... i nagle znika, rozpływa się w nicości, zostawiając słuchacza z pytaniem: dlaczego??? Drugi z utworów, "Sen motyla" zaczyna się cudownie silnym, mocnym basem, rozjaśnianym gitarą i powiewem trąbki obwieszczającej światu coś wielce pięknego. To utwór, który - przy zgaszonym świetle, zamkniętych oczach, wyłączonych zmysłach, zapętla się mocno w głowie, otumania, odurza... Znajdziemy w nim dużo radosnej gitary, która jakby spokojem niepojętym, niepokojącym wręcz - zaprowadzić może, wraz z wielobarwnym tekstem do pięknej... psychodelii.
Fantastyczną perkusją z etnicznym posmakiem przechodzimy gładko do tajemniczego utworu "Arboretum", w którym nagle, niespodziewanie, z gęsto zarysowanej dżungli człowieczeństwa wynurza się najczystsze z możliwych piękno trąbki. Instrumenty w porywający sposób imitują odgłosy zwierząt, przyrody ... Słowa - określają rzeczy swą dosłownością brzmienia. Ich melodia, kształty, malują obrazy, tworzą zapachy i dotykają najpotężniejszej z prawd - Natury. Kolejna kompozycja - "Jak..." - to cudowny, mistyczny utwór, z pełnią delikatności przepięknej gitary i docierającej jakby z oddali perkusji, która wprowadza zgęstniałe powietrze w pełne zmysłowych kolorów wibracje. To kompozycja spokojna, pełna majestatu, magii, ociekająca wręcz zmysłowością, tajemnicą, przygodą. Niebywale wciągająca. A w dźwiękach gitary, jakie tu słyszymy, naprawdę można zakochać się bez reszty! Uwagę przykuwa jej cudowna współpraca z perkusyjnymi talerzami oraz... niesłychanie piękna trąbka na koniec utworu, ogromnie przejmująca i poruszająca.
Kolejny utwór to "Momina" z doskonale uwypuklonym, silnym basem, świetnym dialogiem sekcji rytmicznej z gitarą i rozhuśtaną w bajecznej lekkości trąbką. Tu zadziwia także ogromna siła głosu, cieszy - aktywność gitary. Album zamykamy kompozycją "Muchy juchy". W tym utworze powala na kolana ciężki, baśniowo ciemny bas, jak .... z Andersena. To cudownie ciepła, choć przerażająco ciemna, wzbudzająca wiele emocji kompozycja, z galopującymi bębnami i grzmiącą potęgą piękna trąbką pełną wyrazu. Duet głosu z perkusją potrafi uczynić fantastycznie doniosłe "spustoszenie" w zmysłach. A nad wszystko, przebija się zjawiskowa gitara!!!
Płyty zdecydowanie najlepiej jest słuchać po ciemku, głośno, w totalnym relaksie i całkowitym wyłączeniu ze świata, z oczyma zamkniętymi na wszystko inne... na cztery spusty. Życzę gorąco i zespołowi i sobie, jak i czytelnikom, by album trafił szybko do sprzedaży.
Marta Ratajczak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz