poniedziałek, 11 listopada 2019

Rasmus Kjær: Turist (Wetwear, 2019). Premiera: 22.11.2019 - LP

22 listopada nakładem niezależnej wytwórni Wetwear ukaże się dostępny jedynie w wersji płyty LP album duńskiego pianisty i producenta - Rasmusa Kjær, zatytułowany "Turist". Niespotykana dotąd formuła, budowana z dźwięków płynących wyłącznie z tanich syntezatorów wyraża przekonanie muzyka, iż "Nie ważne jakie środki masz do dyspozycji. Liczy się to co potrafisz dzięki nim osiągnąć”.



Dzisiaj na Babskim Uchu przyjrzymy się więc osiągnięciom skandynawskiego śmiałka. Przyznam od razu, że mieszane uczucia biły się we mnie w momencie otwierania przesyłki z Danii - z jednej strony bowiem była to niecierpliwość, ogromna ciekawość i jednocześnie niezbita pewność co do poziomu duńskiej produkcji, która jak dotąd - nigdy nie zawiodła; z drugiej natomiast - lekka obawa przed niecodzienną formułą, z jaką zaraz przyjdzie mi się zmierzyć. Niecierpliwość narastała tym bardziej, że od kilku dni czekałam na powrót z przeglądu mojego ukochanego gramofonu... Przez kilka dni od momentu otrzymania przesyłki mogłam jedynie nacieszyć nią oko, wyobrażając sobie, jak może wyglądać jej muzyczna zawartość, aż stało się: Gramofon powrócił, by na jego talerzu wylądować mogła wreszcie cudownie błękitna płyta, bijąca skandynawską czystością i chłodem!


Pracę nad albumem Rasmus rozpoczął już tak naprawdę w 2007 roku, podczas koncertów w Ameryce Północnej ze znaną duńską grupą rockową Under Byen. Na pustych autostradach Kjær podłączył do komputera przenośny syntezator i - w czasie podróży - stworzył podwaliny tego, co dziś słyszymy na albumie "Turist". W międzyczasie artysta duńskiej undergroundowej sceny wydał na świat nagraną w jazzowym trio płytę "Broken Bow" (2012) oraz opublikował swój solowy album zatytułowany "Orgelimprovisationer" (2016). Wreszcie, po 12 latach od rozpoczęcia pracy nad omawianym projektem, dzięki pomocy przyjaciół oraz współproducenta (Rune Borup), artysta doprowadził do ukazania się tego niesamowitego materiału na winylowej płycie.

Pierwszą stronę konceptualnego albumu wypełniają nagrania: 
"Day 1: Arrival at the site", "Day 2: Embrance the vibrant culture and discover authentic chant" (nagrany wraz z: Jeppe Lindgren, Signe Arnfeldt Bastiansen, Rune Borup, Magnus Jokumsen), "Day 3: Exploration of the unique pixel tree valley", "Day 4: Meeting the local chieftain and dance rites" (+ Rune Borup & Magnus Lindgaard Jochumsen).  
Strona B to kontynuacja muzycznej podróży muzyka: 
"Day 5: Personal reflection" (+ Jeppe Lindgren & Magnus Lindgaard Jochumsen), "Day 6: Lost", "Day 7: Meditational cruise", "Day 8: The newborn tourist".


Uzbrojony jedynie we własną wyobraźnię i wrażliwość oraz ... tanie, archaicznie brzmiące syntezatory, Rasmus zabiera odbiorcę w podróż życia, której dziewicze ścieżki sam zdaje się odkrywać w momencie postawienia na nich czujnej, bosej stopy. Krajobraz dźwiękowy, w jaki zostajemy wrzuceni po opuszczeniu igły na błękitną płytę LP zawiera elementy najróżniejszych budulców, jakich nigdy dotąd nie zdarzyło mi się dostrzec spojonych we wspólną przestrzeń: od syntezowanego reggae, chińskiej cytry, czy... 8-bitowych partytur gier wideo (!), poprzez medytacyjne śpiewy i swingujący afro-beat. Wszystko to, za sprawą bogatego w wyobraźnię i poczucie dobrego smaku improwizatora, staje się dla nas jedną wielką, nieskończoną przestrzenią zaginionego świata, który możemy poczuć nie tylko dookoła, lecz także gdzieś w samym środku nowo odkrytego "ja". Zostajemy wciągnięci w kosmiczną fabułę nieprawdopodobieństw, w których - po chwili beztroskiej lewitacji - odnajdujemy miejsce dla siebie, atakowani przez cudny koloryt niebywałych muzycznych zdarzeń. Przestają istnieć granice, zasady oraz - po dłuższej chwili - nawet zamysł świata, jaki wpojono nam przez lata posłuszeństwa wobec złudnych schematów porządkujących wszechświat!
Wraz z Rasmusem rzucamy się ufnie, w pełni wyzwoleni, w podróże przez ezoteryczne, nieznane krajobrazy. Kolejne odtworzenia płyty, która bardzo szybko staje się - przez swą autentyczność - prawdziwym przyjacielem, coraz swobodniej i z coraz większą ufnością dajemy się nieść muzyce  w coraz to odleglejsze, nawet dość niebezpieczne obszary naszej świadomości, z odwagą porzucając przyjętą strefę komfortu. I - niczym Odrodzony Turysta z ostatniej ścieżki albumu - poprzez medytację, przebudzenie duchowe i odrodzenie - zyskujemy siły, natchnienie i ... wiarę w siebie. Nad wszystko jednak zyskujemy absolutną i niepodważalną pewność, że jedyne granice, jakie napotykamy w życiu - tkwią wyłącznie w nas samych!

Wypełniony archaiczną muzyką elektroniczną album "Turist", w którym układa się ona w całkiem nowy ład, tworząc wiecznie wędrujące, nietrwałe, nieustannie poszukujące nowych układów struktury,  - z całą pewnością nie należy do albumów łatwych i w pełni czytelnych podczas pierwszego odsłuchu. Tak, jakby  zamysłem autora było nagrodzenie skarbem najwytrwalszych poszukiwaczy, którzy w tę niebywałą podróż wybiorą się z nim całym sobą, z otwartym umysłem i otwartą duszą, z zamiarem dotarcia na najwyższe szczyty. I chwała mu za to!

Na zachętę - zapraszam na stronę internetową artysty, gdzie można zapoznać się z materiałem, dostępnym również w formie intrygujących filmów animowanych: http://rasmuskjaer.com/.

Marta Ratajczak

1 komentarz:

  1. Wklejam link do jednego z syntezatorów, użytych na płycie. To tak apropos, że zostały na niej użyte "tanie" sprzęty. https://www.ebay.pl/sch/i.html?_ssc=1&_nkw=roland+jupiter+8

    OdpowiedzUsuń