poniedziałek, 5 kwietnia 2021

Christian Pabst: "Balbec" (JazzSick Records, 30.04.2021)

Wielkanocny poniedziałek, z silnym, porywistym wiatrem, deszczem i gradem marne ma szanse, aby nastroić pozytywnie do świata.... Może właśnie dlatego, to dziś mój organizm do bólu domaga się słuchania albumu pełnego niepoprawnego optymizmu, jaki nakładem JazzSick Records ukaże się 30 kwietnia bieżącego roku... Albumu pianisty, Christiana Pabsta, jaki nagrał wraz ze swoim triem fortepianowym, nawiązując - nie tylko tytułem, "Balbec", do słynnej powieści Marcela Prousta: "W poszukiwaniu straconego czasu", proponuje nam podróż w czasie, przestrzeni, ... w sam środek ukrytego skarbu, jaki w sobie nosimy. Nie ma miejsca na sprzeciw...


Balbec, jak pewnie sporej części czytelników wiadomo, to nazwa wyimaginowanej proustowskiej miejscowości, która dla potrzeb jego powieści powstała na kształt i obraz Cabourg. Pabstowski "Balbec" to natomiast sposób czy miejsce ucieczki od przedziwnych, mało szczęśliwych czasów i naznaczonej silnym piętnem pandemii rzeczywistości. To niezwykle poetyckie, pełne liryzmu podejście do tego, w jaki sposób postrzegamy pojęcie czasu, jak wpływa to na nasze codzienne życie oraz przestrzenie rzeczywistości, w jakich się poruszamy i odnajdujemy. Album z kompozycjami pianisty został nagrany w klasycznym, akustycznym trio fortepianowym, w dwóch jednak utworach pojawia się Rhodes piano oraz elektryczna gitara basowa, zamiast kontrabasu. Trio, z jakim wyruszamy w magiczną podróż do miejsca utworzonego przez niepoprawny optymizm lidera, prezentuje się następująco: Christian Pabst - fortepian, Rhodes; André Nendza - kontrabas, bas elektryczny; Erik Kooger - perkusja. 

Na płytę składa się 7 autorskich kompozycji Pabsta, układających się w spójną, wielowątkową opowieść z cudownie rozrysowaną scenerią: 1. "Revelation"/ 2. "Snake"/ 3. "Balbec"/ 4. "Snow"/ 5. "Storm"/ 6. "Golden"/ 7. "Flight".



Głęboko zainspirowanymi mistrzami muzyki improwizowanej pianista - czerpiąc także pełnymi garściami z doświadczeń i wrażeń, jakie dawały mu podróże, przez lata działalności zarówno w sferze kompozytorskiej ("Balbec" to czwarty z kolei autorski album Pabsta, nie wspominając o muzyce tworzonej do filmów), jak i w roli muzyka w najróżniejszych składach, stworzył swój indywidualny język wypowiedzi oraz wykraczający poza gatunek styl gry na fortepianie. W kompozycjach Pabsta wyraźnie słychać jego ambitne podejście do muzyki, która ma w jego ocenie dawać nie tylko bodźce dźwiękowe. Muzyka Christiana Pabsta, pełna liryzmu, eleganckich zdobień, kunsztu, lecz także mocnego, wyraźnego przekazu, jest dziełem oddziałującym na wszystkie niemal zmysły. Muzyka fantastycznie ilustracyjna z dużą siłą pobudza wyobraźnię odbiorcy, wypromieniowując z każdym dźwiękiem najlepsze, najpiękniejsze i najcieplejsze wizje, tworzące w nas samych szczęśliwe, jasne, nieznające smutku ani strachu - prywatne nasze Balbec.

Zadziwia, urzeka i zachwyca wielce wysoki poziom zarówno kompozytorskiego pióra, jak i techniki gry na instrumentach całego trio. Wielkie pragnienie zrozumienia i zjednania sobie muzyki jako dobrego kompana doprowadziła pochodzącego z Włoch, niemieckiego pianistę na najznakomitsze konserwatoria, w Paryżu i Kopenhadze. Mając w swym wymarzonym trio niemieckiego kontrabasistę, zwycięzcę Jazz Echo, oraz holenderskiego perkusistę - pełnych energii, radości życia i równie znakomicie jak Pabst rozumiejących język i możliwości swoich instrumentów muzyków, pianista śmiało zabiera nas w tajemniczą, poetycką podróż, pełną nadziei, cudownych emocji i melodyjnej wrażliwości. Jest znakomita energia, wielka radość grania oraz - co tak wspaniałe - dźwięki łamiące bariery pomiędzy muzykami a odbiorcą. Ginie przeźroczysta szybka, każdy jeden dźwięk wydobywający się z instrumentów oplata nas, osacza i wciąga bez pytania do wspólnej rzeczywistości. Czy jest to akurat silne, akordowe granie na klawiszach fortepianu, czy też cudownie ciepłe dźwięki z Rhodes, otulone miękkim basem i rytmicznymi fajerwerkami perkusji... Czy jest to wspólny duch tryskający energią z cudownej nawałnicy kolorowych dźwięków, czy spokojniejszy fragment, albo krótkie solo sprawiające wrażenie rzucania pięknego zaklęcia.... W każdym jednym fragmencie - jesteśmy na scenie. W samym centrum wydarzeń, na statku udającym się, wraz z muzykami, do magicznego Balbec... I, co najpiękniejsze - jest to taki stan ducha, z którego za żadne skarby nie chcemy dać się wybudzić ani sprowadzić na ziemię. Podróż, w którą nie wyruszyć nie tylko warto, ale wręcz: trzeba. 

Marta Ratajczak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz