O twórczości Macieja Trifonidisa trudno by było cokolwiek napisać, chyba, że życie trwałoby przynajmniej 300 lat . Jest to Artysta, którego płyty mam prawie wszystkie (niestety, wydał mi już zakaz kupowania kolejnych zaznaczając, że dwie już powinny mi wystarczyć :)). Ale nie wystarczyły . Z okazji urodzin otrzymałam od Macieja płytę z muzyką pisaną przez niego do niemych filmów (''Dla Ciebie, Polsko" (1920) i "Cud Nad Wisłą" (1921), czyli płytę Tifonidis "Music Illustration I, II", na której Artysta - Kompozytor gra na wielu różnych instrumentach i robi to naprawdę wspaniale. Muzykę oraz sylwetkę Artysty poznałam jesienią 2011 roku podczas audycji radiowej Kocham Jazz Macieja Nowotnego i w ten oto sposób rozpoczęła się moja fascynacja jazzem. Pierwszą płytą jazzową, jaką zakupiłam już w dniu wspomnianej audycji, była "... be like a child..." Trifonidis Free Orchestra. Płyta naprawdę wspaniała, a zwłaszcza - mój ulubiony - "Born to fight", tytułowy "... be like a child...", "Born in my own melody" czy "The man with the lash and the beast". Koleją płytą Artysty, którą zakupiłam niedługo po "... be like a child..." , była "The Dudes" Tricphonix Street Band. Zupełnie inna, jednak również porywająca, "prawdziwa", pełna emocji. Podczas koncertu w poznańskim klubie Dragon Trifonidis Quartet Illuminations 09.12.2011 (koncert był przewspaniały!), a właściwie zaraz po zejściu Artystów ze sceny, dokupiłam pełną życia i optymizmu płytę "Tricphonix" z 2007 roku o wielu ciekawych tytułach utworów oraz wydaną w limitowanym nakładzie TRIFONIDIS "Roots", utrzymaną w zupełnie innym klimacie, jakby etniczną, jakkolwiek znowu wspaniałą. 03.08.2012 w Dragonie Maciej Tifonidis wystąpił w ramach festiwalu TZADIK z projektem gitarowym Trifonidis Downtown Solo - Inside Outside. Koncert naprawdę niezwykły i piękny, pomimo tego, że już w pierwszych minuach Artyście pękła jedna ze strun. Z tego koncertu wróciłam z kolejnymi dwiema płytami: Trifonidis Downtown Project oraz Trifonidis Downtown Sextet ''... growl and whisper...". Każda inna, obie cudowne!
No i teraz mam do kompletu - Trifonidis "Music Illustration I,II" ... i jeszcze książkę! Również w prezencie urodzinowym, od Mojego Męża! Tak! Książkę Macieja Trifonidisa "Samotność Astronauty" - dowcipną, zabawną, opowiadającą chwilami o Artyście lub o tym, co Mu w duszy gra, chwilami bardzo poważną, w innych momentach niezwykle śmieszną. Bardzo spodobał mi się na przykład fragment, w którym Artysta z głodu pożera swój własny instrument, czyli woreczek ryżu z kokosa . Z właściwym sobie poczuciem humoru w jednym z rozdziałów, w którym Maciej zastanawia się, jak powinna wyglądać książka idealna, Artysta stwierdza: "Złodzieje książek? To budujące!" . Najbardziej chyba przypadł mi do gustu, oprócz bardzo osobistego rozdziału "Gwiezdne Wrota", rozdział "Andrzej i Siwy", w którym Trifonidis opisuje swoją walkę z gołębiami na balkonie: "Prosiłem, rozmawiałem, tłumaczyłem i nic. Jak gołębiem o ścianę. Kiedy przechodziłem apogeum mojego kryzysu emocjonalnego, w przypływie obłędu, narysowałem na kartce formatu A4 ohydnego potwora ze szponami i nakleiłem to na oknie, naiwnie licząc że je wystraszy - zostałem wyśmiany i użyto wobec mnie obraźliwych gestów". Polecam każdemu!!!
Marta Ratajczak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz