Hot Jazz Celebration to projekt trójmiejskiego skrzypka - Roberta Haasa, propagujący muzykę z obszaru jazzu tradycyjnego. W projekcie tym, nagrodzonym w 2008 roku stypendium twórczym przez Departament Kultury Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego, udział wzięli: Robert Haas - skrzypce, Piotr Mania - fortepian, Leszek Dranicki - gitara, Janusz "Macek" Mackiewicz - kontrabas, Tomek Sowiński - perkusja oraz - gościnnie, przy saksofonach: Przemysław Dyakowski i Darek Herbasz.
W tymże roku, w tym właśnie składzie w Studio Radia Gdańsk nagrano album zatytułowany "Swing Time", zawierający jedenaście standardów jazzowych:
"Three Little Words", "It Never Entered My Mind", "Rosita", "Pennies From Heaven", "I Was Doing All Right", "Blues For Yolande", "Tours's End", "Tangerine", "I Want To Be Happy", "Gee Baby Ain't I Good To You" oraz "You'd Be So Nice To Come Home To".
Utwory z płyty to głównie kompozycje pochodzące z musicali z urokliwych lat minionego wieku, stanowiące o wyjątkowej urodzie klimatycznej albumu. "Three Little Words" otwiera płytę pełnym radości i czarno - białej energii minionych lat "happy jazzem", rozpalającym gorące słońce pośród najczarniejszych nawet chmur. Radosna gitara, zdecydowany, lecz tańczący lekkim krokiem kontrabas (z fantastyczną solówką!), jasny fortepian i zaczepne skrzypce lidera nie pozostawiają wyboru... trzeba rozjaśnić szerokim uśmiechem swoje oblicze i otworzyć się na podawane przez Muzyków dzieło. Dzieło zapisane pozornie lekką, lecz przekornie zaczepną nutą, z wplątanymi elementami "niegrzecznej" muzyki rozpalającej ciało i zmysły.
Tajemnicze, tęskne skrzypce Roberta Haasa wprowadzają następnie w piękny, łagodny nastrój kompozycji "It Never Entered My Mind", popychając ją łagodnie wraz z nad wyraz pełnym empatii fortepianem Piotra Mani oraz dyskretną, lecz niezwykle piekną i jakże ważną perkusją, zamykającą tę cudną balladę w odpowiednich ramach klimatycznych. "Rosita" z kolei stanowi fantastyczny dodatek, w którym dialog ze skrzypcami lidera podejmuje łagodny, ciepły saksofon, dodając albumowi wyjątkowych barw, sięgających daleko poza przygotowaną podstawową paletę. Tu również zasłuchać się można w gitarowym solo Leszka Dranickiego, po którym słuchacza ponownie uwodzi piękny, zmysłowy saksofon... "Pennies From Heaven" płynie radosnym, musicalowym tonem, rozbudzając wyobraźnię swoim ilustracyjnym charakterem (ach, znów te piękne skrzypce na pierwszym planie...!), w czym ani na krok nie ustępuje mu następująca po nim lekka kompozycja George'a Gershwina - "I Was Doing All Right". Saksofon Przemysława Dyakowskiego oraz Darka Herbasza ponownie rozpromienia album w szóstym utworze, jakim jest przepiękny "Blues for Yolande" Colemana Hawkinsa, w którym możemy nasycić swoje uszy do woli także wspaniałym, pełnym uczucia kontrabasem Janusza Mackiewicza. Saksofony w doskonały sposób odpowiadają na zawołania skrzypiec, tworząc przepiękną pieśń, silnie nasączoną czystymi, szczerymi emocjami. Bajeczny, ciepły utwór, mój "numer jeden" na albumie, z niesamowitym popisem dęciaków w rękach Mistrzów, sprawdzających się doskonale tak podczas dialogu ze skrzypcami, jak i przy fantastycznych solowych momentach. Cudo! Po "Blues For Yolande" następuje "Tours's End" z cudnie rozhulaną sekcją rytmiczną: nieziemskim - jak zwykle zresztą - "Mackowym" kontrabasem i pełnym energii perkusyjnym wulkanem wybuchającym pod pałeczkami Tomka Sowińskiego, wśród których piękną opowieść snuje fortepian wraz z gitarą Leszka Dranickiego; wyciszenie natomiast powraca w cudnym, płynącym strunami skrzypiec pieszczonych delikatnie Haasowym smyczkiem, utworze "Tangerine". "I Want To Be Happy" ponownie obsypuje odbiorcę od pierwszych nutek "happy jazzem" rozjaśniając świat dookoła, natomiast przedostatni utwór - choć przyprawiony bardziej nostalgiczną nutą - nie pozwala rozbudzonemu słonku schować się z powrotem za chmurami. Płytę zamyka "You'd Be So Nice To Come Home To" Cole'a Portera, zawierająca w sobie idealną mieszankę wszystkiego, co na albumie najlepsze, z cudną solówką Mackiewicza włącznie (szkoda jedynie, że i saksofony nie wbiegły się pożegnać ;))
Tajemnicze, tęskne skrzypce Roberta Haasa wprowadzają następnie w piękny, łagodny nastrój kompozycji "It Never Entered My Mind", popychając ją łagodnie wraz z nad wyraz pełnym empatii fortepianem Piotra Mani oraz dyskretną, lecz niezwykle piekną i jakże ważną perkusją, zamykającą tę cudną balladę w odpowiednich ramach klimatycznych. "Rosita" z kolei stanowi fantastyczny dodatek, w którym dialog ze skrzypcami lidera podejmuje łagodny, ciepły saksofon, dodając albumowi wyjątkowych barw, sięgających daleko poza przygotowaną podstawową paletę. Tu również zasłuchać się można w gitarowym solo Leszka Dranickiego, po którym słuchacza ponownie uwodzi piękny, zmysłowy saksofon... "Pennies From Heaven" płynie radosnym, musicalowym tonem, rozbudzając wyobraźnię swoim ilustracyjnym charakterem (ach, znów te piękne skrzypce na pierwszym planie...!), w czym ani na krok nie ustępuje mu następująca po nim lekka kompozycja George'a Gershwina - "I Was Doing All Right". Saksofon Przemysława Dyakowskiego oraz Darka Herbasza ponownie rozpromienia album w szóstym utworze, jakim jest przepiękny "Blues for Yolande" Colemana Hawkinsa, w którym możemy nasycić swoje uszy do woli także wspaniałym, pełnym uczucia kontrabasem Janusza Mackiewicza. Saksofony w doskonały sposób odpowiadają na zawołania skrzypiec, tworząc przepiękną pieśń, silnie nasączoną czystymi, szczerymi emocjami. Bajeczny, ciepły utwór, mój "numer jeden" na albumie, z niesamowitym popisem dęciaków w rękach Mistrzów, sprawdzających się doskonale tak podczas dialogu ze skrzypcami, jak i przy fantastycznych solowych momentach. Cudo! Po "Blues For Yolande" następuje "Tours's End" z cudnie rozhulaną sekcją rytmiczną: nieziemskim - jak zwykle zresztą - "Mackowym" kontrabasem i pełnym energii perkusyjnym wulkanem wybuchającym pod pałeczkami Tomka Sowińskiego, wśród których piękną opowieść snuje fortepian wraz z gitarą Leszka Dranickiego; wyciszenie natomiast powraca w cudnym, płynącym strunami skrzypiec pieszczonych delikatnie Haasowym smyczkiem, utworze "Tangerine". "I Want To Be Happy" ponownie obsypuje odbiorcę od pierwszych nutek "happy jazzem" rozjaśniając świat dookoła, natomiast przedostatni utwór - choć przyprawiony bardziej nostalgiczną nutą - nie pozwala rozbudzonemu słonku schować się z powrotem za chmurami. Płytę zamyka "You'd Be So Nice To Come Home To" Cole'a Portera, zawierająca w sobie idealną mieszankę wszystkiego, co na albumie najlepsze, z cudną solówką Mackiewicza włącznie (szkoda jedynie, że i saksofony nie wbiegły się pożegnać ;))
Choć, póki co, album ukazał się jedynie w wersji demo, z ogromną niecierpliwością czekam na pełne wydawnictwo i już dziś gorąco polecam tę niecodzienną pozycję!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz