niedziela, 29 grudnia 2019

Tie Break: "The End" (Agora, 2019)

Tie Break, grupa będąca podwaliną artystycznej wolności, odwagi i niezłomności ponad 40 lat temu, powraca oto po niemal ćwierćwieczu z ósmym albumem pełnym nowości, dając kolejny wyraz swoim ideom: przemawiają nie wtedy, kiedy oczekuje tego od nich absurdalny świat ludzi zmierzających donikąd, byle z prądem -  lecz kiedy naprawdę mają coś do powiedzenia!

Na początek, aby za bardzo nie koncentrować się w dalszej części na liczbach i faktach, zróbmy malutkie zbliżenie na koniec lat 70 - tych, gdy w przymusowym "w ukryciu" przez komunistyczny Pagart, częstochowska grupa muzyków pełnych energii, pasji, entuzjazmu i pewności co do swoich idei i wizji świata swym niebywałym talentem szykuje dla świata kultury prawdziwy artystyczny cud! Grupa muzycznych szamanów, wbrew ciężkim czasom i na przekór politycznym szufladkom (w które tak chętnie i dziś wskakujemy  zupełnie bezmyślnie), unoszą wspólnie jeden, silny głos tworząc wokół zespołu własne środowisko artystyczne, kształtując na przestrzeni lat świadomość wielu muzyków, zarówno polskiej jak i zagranicznej sceny. Niesamowite, zwłaszcza dla późniejszego ciut pokolenia, jak moje - że podczas, gdy moim rodzicom nie śniło się jeszcze, że zjawić się mogę na świecie; w moim rodzinnym domu nie myślano jeszcze nawet o żadnej kołysce czy innych niezbędnych do przeżycia materialnych rzeczach, gdzieś tam głęboko w kraju szykowano dla mnie niezłą strawę dla ducha! Tak. Dla mnie. Bo muzyka tak prawdziwa, wielka, szczera i bezkompromisowa daje wrażenie domu - przestrzeni zbudowanej właśnie dla odbiorcy, będącej jego azylem, jego własnym miejscem. Dzisiaj natomiast, gdy w pełni świadoma już jestem tego wszystkiego, co wokół się dzieje i tego, jak bardzo taki pokarm dla ducha potrzebny jest, zwłaszcza dzisiaj - zespół powraca z nową, ósmą płytą, a na moje usta ciśnie się okrzyk: dźwięk się rodzi, moc truchleje!



Tie Break na płycie "The End" powraca w silnym składzie wybitnych muzyków, znanych nie tylko polskiej scenie jazzowej i okołojazzowej:


Mocny skład instrumentalistów o niepokornych duszach, silnie nacechowanych własną stylistyką i bardzo osobistym spojrzeniem na świat dźwięków gwarantuje esencję tego, czego od lat poszukuje muzyczna alchemia! Niekwestionowaną siłą grupy jest także to, że - mimo różnych środków i różnych języków, Panowie tworząc i przeżywając muzykę, czynią ją bytem nieziemskim, w którym nie tylko spotykają się wypadkowe tych silnych osobowości scenicznych, ale zlewają w jedną myśl, pełną zmysłowego piękna! Stan ten bez wątpienia najtrafniej określa poeta, twórca tekstów do trzech utworów na płycie, Dariusz Brzóska Brzóskiewicz, w utworze zatytułowanym "Teraz" - utworze pełnym pięknych gitarowych riffów Yaniny Iwańskiego napędzanych ognistą perkusją Franka Parkera. Pełna kolorów, nabierająca z każdym kolejnym dźwiękiem pędu karuzela wrażeń, dająca obraz czystości i wolności ducha nieskrępowanych żadnymi ramami muzycznych poetów świata! Mówiąc jednak o tekstach Brzóski - których dla potrzeb albumu popełnił w sumie 3 - to zamykający album utwór "Dary" odzwierciedla z kolei miejsce i rolę aktywnego odbiorcy, któremu każdy z instrumentalistów "kłania się" odbiorcy solowym popisem, zostawiając słowami poety maleńkie wskazówki, w jaki sposób przebić się na tą drugą stronę i swojego ducha próbować wystrzelić w cudną, muzyczną przestrzeń. Bardzo wymownym, tak w dźwiękach, jak słowie, jest otwierający album trzeci z utworów opatrzonych tekstami autora: "Jesteś", zapewniający o tym, czego absolutną pewność osiągamy w miarę słuchania tej płyty: 

"Są takie miejsca na ziemi

Gdzie raj dotyka nieba"

"Jesteś" to przede wszystkim pozostająca na długo w głowie linia basu Marcina Pospieszalskiego, a także cudowny koloryt trąbki Antoniego Gralaka, z którym w ciekawe, intrygujące dyskusje wchodzi saksofon Mateusza Pospieszalskiego.


Zanim przyjrzymy się bliżej kolejnym utworom, warto poświęcić uwagę oprawie graficznej albumu, której autorką jest Dorota Jabłońska - Gralak. Zarówno zdjęcia, okładka, jak i cały projekt graficzny w doskonały sposób koresponduje z muzyczną zawartością, zbierając wspólny krzyk muzyków w fantastycznie piękną, lekką bańkę mydlaną, która jedynie chroni i niesie całość, nie narzucając kształtu i nie obciążając, jednocześnie dodając całości tego delikatnego blasku:


Całość materiału składa się w sumie z dziewięciu kompozycji: "Jesteś", "Mów", "Lamento", "Orety", "Teraz", "Powidoki", "Intrada", "Koniec" i "Dary". 

Tie Break uwielbiał zawsze bawić się słowem i zdecydowanie nie braknie tego na niniejszym albumie. Obok utworów śpiewanych znajdują się jednak również świetne kawałki instrumentalne, jak choćby przepiękne, klimatyczne "Lamento" ociekające tajemnicą i niewypowiedzianą tęsknotą, wzbijające się na same szczyty muzycznego piękna. Utwór ten dedykowany jest współzałożycielowi Tie Break, Czesławowi Łękowi. Jest także mlekiem i miodem (czyt.: trąbką i saksofonem) płynąca rzeka cudów zwana "Powidoki" czy fantastyczne jazzrockowe klimaty w "Orety" albo cudowna freejazowa perełka pod tytułem "Intrada", będąca piękną pieśnią o szeroko rozstawionych skrzydłach wolności. Tuż po nim następuje - jakby rozwijając myśli - dedykowany Andrzejowi Przybielskiemu utwór "Koniec". Rzec by można: zaskakująco pogodny, lekki, z pozytywnym przesłaniem (słowa: Janusz Yanina Iwański/ Antoni Gralak). Nie dziwi to jednak, gdy pod uwagę weźmiemy fakt, że ci muzyczni czarodzieje otwartym umysłem o wiele więcej dostrzec zdołają i bardziej znają (nie)porządek świata od zwykłych śmiertelników. Bo przecież właśnie dzięki ich działaniom usiłujemy przedrzeć się w przestworza, dotknąć nienazwanego, zobaczyć nieistniejące...  a może nawet troszkę podejrzeć siebie samego po drugiej stronie świata... 
Przynajmniej dla mnie muzyka od zawsze była łącznikiem ze światem niewidzialnym i niedotykalnym, w niej i dzięki niej właśnie spotkać się można z tymi, co przekroczyli granicę istnienia w naszym dosłownym świecie. Nieważne są gatunki, nie istnieją szufladki - dla mnie muzyka albo otwiera, rozwija, nadaje sens, daje skrzydła - albo jest do niczego, jak cała komercja. I bez wątpienia Tie Break mocną, silną stopą stoją po stronie właściwej, nie zbłaźnią się komercją i - tak jak lata temu, wciąż trwają przy swoim! Ogromny ukłon i wielkie podziękowania dla Twórców, którzy - jako nieliczni - szanują jeszcze odbiorcę, nie karmiąc go chłamem, byle zapełnić kieszeń!

Na zakończenie - bo tak właśnie lubię: "Mów" o rockowych odcieniach, z przecudnym tekstem Jerzego Jacka Bieleńskiego, dający obraz tego wszystkiego, co na przestrzeni lat poruszyło oczy, ducha i serca każdego z muzyków. Fantastyczna gra zespołowa, piękne przenikanie, mnóstwo maleńkich skarbów dających wrażenie uczestniczenia w budowaniu świata od nowa, od podstaw, z najpiękniejszych składników. Jeśli by można wybrać sobie mieszkanko dla ducha, ponad rzeczywistością - bez dwóch zdań wybieram to właśnie, tak umeblowane, bez żadnej kompletnej zmiany. Tu zostaję!

Zdecydowanie "The EndTie Break jest jedną z naprawdę nielicznych płyt, o których będę mogła powiedzieć, zamykając rok 2019, że dla niej właśnie warto było go przeżyć. Płytą, która nie pójdzie tak szybko na półkę... 

Marta Ratajczak

1 komentarz: