czwartek, 2 czerwca 2022

100nka/ Gralak: "Nº1" (100nka/ Gralak, 2022)


Z Gralakiem tak właśnie sprawy się mają, że jak już siądzie do projektu jakiegoś, to się nie bawi w żadne konwenanse, tylko przywali od razu z grubej rury. Do tego zdążył nas już przyzwyczaić dawno, jednak w tym roku, na wiosnę, postanowił pobić samego siebie i zmiażdżyć wszystkich dwukrotnie, wydając na świat dwie świetne publikacje. O książce rozmawiać będziemy przy innej okazji (wciąż jeszcze ją czytam, dawkując sobie przyjemności po trochu). Dziś - 100nka/ Gralak, limitowany album CD nagrany w analogowym studio przez czterech świetnych przyjaciół (co wyraźnie słychać!).


Antoni "Ziut" Gralak jest jednym z tych muzyków, u którego - nie otworzywszy jeszcze płyty, z łatwością możemy sobie wyobrazić klimat i poziom, jaki w nas zaraz uderzy, a jednocześnie - każdorazowo, zostajemy zdruzgotani dawką muzy tak dobrej, że przewyższa ona zdecydowanie nasze najśmielsze oczekiwania!

Najpierw trochę informacji o płycie: Dźwięk został zarejestrowany w analogowym studio mieszczącym się w klimatycznym, starym, drewnianym domu (Studio OBUH "Rogalów Analogowy"). A co może dać muzyka Ziuta, zawsze tęsknym wzrokiem kierująca się gdzieś tam w okolice lat 60-tych, w połączeniu z  najwyższej jakości analogowym sprzętem...? Łatwo sobie wyobrazić z jakim trzęsieniem ziemi mamy do czynienia, trudniej natomiast uwierzyć w to, że - zapewniam, płyta i tak przechodzi wszelkie najśmielsze oczekiwania! Ale, po kolei. Mamy nie tylko Ziuta, ale całą 100nkę, z absolutnie współwinnym realizatorem dźwięku, Wojciechem Czanem. Wśród muzyków, pozostających od wielu lat przyjaciółmi - zarówno na scenie, jak i poza nią, co świetnie wpływa na luz i chemię, którą album kipi, mamy takie osobowości: Adam Stodolski - kontrabas, Przemek Borowiecki - bębny, Tomek Leś - gitara, Antoni Gralak - trąba. I bomba! Komu dobrego mało, jest jeszcze odpowiedzialna za godną podziwu grafikę, Dorota Jabłońska - Gralak:





100nka "Nº1" stanowi zbiór dziesięciu wspólnie przez zespół skomponowanych (choć, w dużej mierze, improwizowanych) utworów, zakończonych Gralakowym hołdem dla Tomasza Stańki: 1. "Afluencja"/ 2. "Åsgårdstrand"/ 3. "Miłość w czasie zarazy"/ 4. "Polar Estrella"/ 5. "Węgierskie schronisko bezdomnych samolotów"/ 6. "Dygestorium"/ 7. "Bornholm"/ 8. "Lucy Luna Love"/ 9. "Świerczek"/ 10. "ACL Story"/ 11. "Salida (dla Tomka Stańki)".

Chodź 100nka jako taka właśnie w tym roku wchodzi w okres dojrzałości (stuknęła osiemnastka!), to jednak - niejedno doświadczenie zespół ma już za sobą, a jeszcze więcej - przed! Z otwartymi głowami i nieprzeciętnymi umiejętnościami technicznymi każdego z instrumentalistów, z ich wiecznym poszukiwaniem zaginionej arki poza tradycyjnymi skalami harmonicznymi, doświadczaniem, przesiąkaniem i sprowadzaniem wpływów najróżniejszej muzyki na własne podwórko - o sukces, widać, nietrudno. I, jakby chłopakom jeszcze było mało - wzięli sobie Gralaka, dali trąbkę i - stało się!

A mianowicie, do czynienia mamy z prawdziwym odkryciem na scenie muzyki improwizowanej, gdzie instrumenty tworzą przestrzeń dźwiękową tak nieoczywistą, a jednocześnie - bliską, piękną i czystą, jakby nam od nowa świat miały opowiedzieć i stworzyć! W różnorodnych stylistycznie, lecz jednakowo urzekających, ambitnych i fascynujących utworach potęga techniki jest utrzymywana w cudownym balansie z feelingiem i chemią. Jest transowa perkusja, której nie brakuje cyrkowych akrobacji, wbijających odbiorcę w fotel z brzydko opadniętą szczęką. Kontrabas - tak głęboki, ciemny, i - tak melodyjny, że zdaje się, jakby wibrował w samym środku duszy, nęcąc, uwodząc i w osłupienie wprawiając jednocześnie. Gitara? Ha! Ta to dopiero potrafi naelektryzować, wachlarzem barw dać po uszach i wielobarwną farbę rozlać po marzeniach! No i na koniec- trąbka. I tu, nie wiadomo, czy - chcąc momentami przyrównać Gralaka do Davisa, sprawiłabym komplement, czy też - wręcz przeciwnie. Bo, przyznać trzeba szczerze, że ciepło, miękkość i klarowność trąbki sięgają tu zenitu!


Wszystko to: studio, otoczenie, klimat i czar pomieszczenia czy realizacja dźwięku, do tego - genialni muzycy i świetne kompozycje, piękne improwizacje cudnie dopełniające narrację utworów o fantastycznej konstrukcji, formie i niebagatelnej treści - składa się na jedno: Panowie i Panie. Nie wiem, i nie przejmuję się tym nawet zbytnio: czarna, biała, zielona czy jaką tam chcemy - magia, jakiej doświadczyć można słuchając tej płyty, to rzecz niepowtarzalna, wszechogarniająca i - konieczna, by w codzienności móc wejść nieco wyżej, spojrzeć beztrosko w chmury i zobaczyć świat większym, niż dotąd nam się zdawał.

Niezwykły spacer do cudów techniki oraz muzyki lat 60-tych, w dodatku - w wygodnych butach, skrojonych na miarę współczesności! Kupuję to, bez dwóch zdań!

Marta Ratajczak

Powiązane recenzje:

  
     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz