niedziela, 23 grudnia 2018

Aleksander Korecki: Świat Aszkwili (Lion Stage Records, 2010)





Aleksander Korecki jest saksofonistą, którym chwali się zarówno środowisko muzyki reggae, jak i miłośnicy awangardowej sceny jazzowej. Artysta jest także cenionym wieloletnim członkiem zespołu Stanisława Soyki oraz formacji Elektryczne Gitary, na swoim koncie ma również współpracę z Brygadą Kryzys czy Tymonem Tymańskim. Dziś jednak zajmiemy się jego autorskim projektem z roku 2010 (album nagrano w 2005 roku, wydany jednak został 5 lat później).

"Świat Aszkwili" to czwarty autorski album Alka Koreckiego, na którym - obok autora - słyszymy także członków wcześniejszego projektu - "Z Całym Szacunkiem Dzika Świnia". W nagraniach pojawiają się zatem następujący muzycy: Alek Korecki - saksofony, flet, gitara, głos; Wojtek Ruciński i Tomek Grochowalski - bas, Radek Maciński - perkusja. Mamy więc lidera, który snuje niesamowite opowieści na tle znakomicie pracującej, hipnotyzującej wręcz sekcji rytmicznej. 

Na album składa się 14 różnorodnych klimatycznie utworów, które sprowadzić można jednak łatwo do wspólnego mianownika, jakim jest eksponowanie wagi wolności i umiejętnego z niej korzystania, szacunku, radości życia i zwykłej, ludzkiej życzliwości (albo i jej braku):

1. "Asior"/ 2. "Krowa"/ 3. "Rekonceptualizacja"/ 4. "Skowronek"/ 5. "Świat aż kwili"/ 6. "Szynka"/ 7. "Kredki"/ 8. "Cichość"/ 9. "Nieprzyjemnie"/ 10. "Linia zwykła"/ 11. "Czas"/ 12. "Pierścień Segera"/ 13. "Czteropak"/ 14. "Krowa" (radio edit).



To album, który ewidentnie na każdym kroku wskazuje, że oto autor z muzyki i słów uczynił środek przekazu tego, co w jego sercu i głowie kłębi się umajonymi myślami, które - w dążeniu do wolności i szczęścia, napotykają na swojej drodze symbole ludzkiej niedoskonałości. Mimo więc "odganiania myśli ogonem", powracają one z uderzającą siłą korowodem barw, wichrów i przedziwnych zdarzeń, atakując otwarty i wrażliwy umysł. Choć muzyka jako sztuka już sama w sobie z definicji stanowi abstrakcję, tym razem abstrakcja jako taka urasta do rangi geniuszu! 

Gatunkowo mamy cudowny miks wszystkiego, co w muzyce najlepsze: od jazzu (także free), przez prog-rock do czystej awangardy! Przygodę z albumem rozpoczynamy swobodną opowieścią około jazzową z cudownie zakręconym saksofonem, podaną z lekką, jak ma się okazać - właściwą muzykowi - serwowaną w dobrym tonie zadziornością. Po takim wstępie znienacka odbiorca dostaje obuchem po głowie, z pierwszymi dźwiękami "Krowy". Dźwiękowo - mamy piękny, transowy wręcz klimat z ciemnym, ciepłym wokalem i niesamowitym przesterem na koniec. Kiedy to jednak zestawimy z twardym, do bólu jednoznacznym tekstem - tracimy grunt pod nogami. Ten pozornie beznamiętny ton, głos śpiewający jakby od niechcenia i treść - tak wielka i uderzająca, robią z nas miazgę tak kosmiczną, że jedynie monotonia rytmu utrzymać nas może w względnych pozorach bezpieczeństwa, w których staramy się nie zedrzeć z siebie w rozpaczy okrutnej ludzkiej natury, do żywego mięsa.

Dla ukojenia zmysłów otrzymujemy następnie dwie lekkie, przewrotne kompozycje instrumentalne, z pięknymi, czystymi saksofonami ("Rekonceptualizacja") i cudnie świergocącym fletem ("Skowronek"), które prowadzą nas do tytułowej konkluzji - krzykliwej tak w formie, jak i krótkiej treści "Świat aż kwili". 

Na płycie pojawiają się utwory z zakręconymi tekstami, stanowiące dowód na to, jak Alek potrafi czynić dźwiękową poezję ponad słów znaczeniem, zamiast koncepcji w słowie ukrytej sztywno przed laty, kurczowo trzymającej się swej semantyki - ubierając je w emocje, jakie wzbudza swoją dobitnie podkreślaną melodyką brzmienia. Przykłady tego znajdziemy choćby w "Szynce", w której melodia instrumentów z ogromną gracją ustępuje miejsca melodii słów, po dżentelmeńsku schodząc na drugi plan; w "Czasie", gdzie rolą muzyki - prócz klimatu i scenerii - jest dopowiadanie tekstu, czy też w pajęczynie dźwięków utworu "Nieprzyjemnie", w którym zarówno słowa jak i muzyka łapią odbiorcę w sieć, oplatają w kokon, a brudne, zakręcone gitarowe solo podkreśla cudnie miękkość i soczystość słów z sieci ściekających.

Z instrumentalnych utworów fantastyczne są "Kredki" z kolorowym, rozbieganym wachlarzem barw wzlatujących z saksofonu lidera, "Linia zwykła", z pięknymi rozwiązaniami i świetnie osadzonymi rolami (lider - przewodnikiem, pozostali instrumentaliści - dźwiękowi pielgrzymi, deszczowi szamani), czy transowa, ciemna, nostalgiczna i pełna emocji "Cisza", dźwiękami jednoznacznie oddająca wagę znaczenia tytułu. Z kolei genialny "Pierścień Segera" stanowi istne szaleństwo kolorów i dźwięków, - to czysta magia dźwiękowych pejzaży, które rysują mi się w głowie "tęczą blasków promienistą" z "Hymnu o zachodzie słońca na morzu" Juliusza Słowackiego.

Nim płyta zakończy się radiową wersją "Krowy", pojawia się świetny "Czteropak", który by żartobliwie, ciut - z przymrużeniem oka można nazwać bolerem. Uwagę zwraca wspaniale czytelny efekt stereo, natomiast sama sceneria dźwiękowa narasta wokół jednego tematu - jak na solidne bolero przystało, rozwijanego w formie prostych wariacji przez różne, dochodzące z wolna do głosu instrumenty, napędzające dynamikę utworu.


Alek Korecki, jak wiemy, jest niebanalnym artystą. Jak mało kto potrafi bawić się słowami i - jak nikt - wyciskać z nich najprawdziwszą esencję, zmieniając jego znaczenie w dźwięki. Gdy chce - dobitnie, do bólu odda ich treść właściwą, jednak kiedy zechce - obedrze je ze skóry zatęchłej semantyki i poda całkiem nagie, boleśnie okute w jaskrawo żywe emocje. Nie onomatopeje tworzy, lecz słowa emocjonaśladowcze, zawierające w sobie właściwą melodię, co stwarza pozory istnienia dodatkowego, nieziemskiego instrumentu. Choćby sam tytuł płyty - nawiązujący z jednej strony do utworu "Świat aż kwili", z drugiej jednak - uważnie obserwując zarówno melodię, jak słowa - trudno się oprzeć wrażeniu, że stanowi on także wyraźne nawiązanie, z przekorą i przymrużeniem oka - do literackiej formy, jaką są paszkwile.

To, co wyraża za pomocą dźwięków, to przede wszystkim stan świadomości, stan ducha, dążenie do wolności. I tu - dzięki zdystansowaniu, abstrakcji słów i niekiedy dźwięków - osiąga szczyty, gdyż mimo, iż wolność jest zawsze zniewolona pojęciowo (... będąc zawsze wolnością od czegoś) - udaje mu się osiągnąć prawdziwy, czysty, w pełni uszlachetniony diament wolności samej w sobie; wolności zwanej absolutną. 

Mimo, iż saksofonista chętnie i frywolnie korzysta z ambitnej gry słów (przykładem niech będzie choćby "wcielona niewinność"  w odniesieniu do krowy), nie należy on do tych, którzy - z głowami w chmurach, wpadają w ziemskie pułapki. Alek Korecki nie daje się zamknąć w klatce słów czy dźwięków - nawet w klatce treści. Zamalowuje kratki sztywno wytyczone przez ramy i zasady (bogata w symbolikę okładka!) i jako cel stawia sobie wyraźnie to, co zawiera się w urzekającym utworze "Krowa":

"NA BIAŁE ZAMIENIAM ZIELONE"

To meritum albumu, jego główne przesłanie. Karmiąc się codziennością, Alek - korzystając z talentu, wrażliwości i spostrzegawczości, pozwalających mu bytować kilka choć centymetrów wyżej niż "zwykły śmiertelnik" - przetwarza ją przez barwny kalejdoskop zdarzeń, odziera z brudów, szlifuje i - gdy blasku nabierze ta "zielona" codzienność - daje lśniąco białe marzenie, spływające za pomocą dźwięków, rodząc jednak w odbiorcy potrzebę podejrzenia tego, z  czym przyszło wcześniej obcować artyście.

I tak, wygodnie siedząc w cieplutkich fotelach, sącząc to białe dobro płynące z głośników, gdzieś jakieś ziarnko grochu jednak odkryjemy, które uwierać będzie tak długo, aż ruszymy zawalczyć o tę wolność.

Wolność mądrą i dobrą.

Niczym "Świat Aszkwili".



Marta Ratajczak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz