środa, 7 listopada 2018

YeShe live: Piastowska 1 (Sony Music, 2012)




Totalny odlot i piękna masakra! Jak to czasami mi się zdarza (z tego chyba względu, że nie podążam raczej za muzycznymi nowościami, a chwytam za to, czego nieposkromioną potrzebę posłuchania poczuję w danej chwili), - do tematu muzycznej potęgi Antoniego Gralaka zdarzyło mi się podejść od ... tej drugiej strony. Najpierw więc zachwyciła mnie "Ganga" z ubiegłego roku, a potem dopiero - zauroczona i ... zmiażdżona, dosłownie - sięgnęłam po "YeShe" z roku 2012.

W tym miejscu pora chyba na małą dygresję o tym, jak ważne w odbiorze muzyki jest zaufanie do Twórcy - bo cóż poczułaby większość z nas w większości przypadków, widząc drugą płytę tego samego artysty, na której pokrywa się większość tytułów utworów...? Na pewno co najmniej lekki niepokój... Ja natomiast, wiedząc, że to płyta Gralaka, poczułam ekscytację, ogromną ciekawość i pewną - wręcz niezdrową, lecz jakże przyjemną! - zachłanność w chęci dostrzeżenia każdego najmniejszego szczegółu, który sprawił, że muzyk zadecydował o podaniu tych wspaniałych dań dwukrotnie, w zupełnie jednak innej oprawie, odmiennym klimacie i całkiem innych emocjach.

"YeShe" nagrano na żywo podczas koncertu zrealizowanego z okazji jubileuszu Andrzeja Urbanowicza "50-lecie Pracownia Piastowska 1" w 2010 roku. Słuchając płyty, szare komórki poddane są czarom muzycznych iluzjonistów, bo tego, co dobiega do uszu, nie sposób przełożyć na fakt, że na scenie stoi jedynie trzech muzyków (!!!) - Antoni Gralak - trąbka, Piotr Pawlak - gitara, Darek Makaruk - sampling, klawisze.

Dla zachowania porządku - tytuły (chociaż odkrycie tej niesamowitej krainy dźwięków wręcz nie z tego świata sprawia, już czuję, że przeorganizować muszę wszystko, co dotąd za ład uważałam): 1. "Już tu nie wrócę"/ 2. "Kandro taniec"/ 3. "Asioka"/ 4. "Beyond time"/ 5. "Swayambhu"/ 6. "Czarny Plaszcz"/ 7. "Wake up India".

Co znajdziemy na "YeShe"? Wszystko, co głębokie, przemyślane i piękne. Wyobraźnia zostaje poruszona tak dalece, że już przy pierwszych dźwiękach osiągamy odlot, wpadając w dziwne światy i mnóstwo obrazów, wciągających nas wirem w kalejdoskop życia najcudowniejszych zdarzeń. Dla mnie już sam początek to jakaś totalnie magiczna inicjacja, jak gdyby skraplano duszę do wielkiej klepsydry odmierzającej wartość naszego człowieczeństwa, a  później - odwracano ją i nakazywano płynąć... Ziarenko po ziarenku, by nic nie uronić, a w każdym dostrzec pełnię... Dźwięk staje się widzialnym, dotykalnym, bliskim; materializuje się tuż obok nas - lub w nas samych. Tak silnie, że wytwarza się wielkie pragnienie, by stać się właśnie tym dźwiękiem, zagubić w tej magii, stopić się z tym, co nagle potężną, jasną chmurą w przestworza gdzieś się wzbija, ponad człowieczeństwo. Słuchając - trochę czuję się jak u braci Grimm, zaczarowana pędząc ślepo za najcudowniejszym dźwiękiem /"Pied Piper of Hamelin"/. I z wielkim żarem w duszy ruszam, zaślepiona - nawet, jeśli by miał mnie wprowadzić prosto w odmęty Wezery - ale to, na szczęście, zupełnie nie ta bajka. Tutaj - wzlatujemy, w cudnych improwizacjach, w poczuciu wolności muzyki, która ponad wszelkie ramy wzbija się i rozrasta, pęcznieje w naszej głowie, sercu, duszy, ciałach.

Co ważne, i wielce niesamowite zarazem, "YeShe" to nie tylko baśnie, kolory i magia, surrealizm... marzeń; lecz także - matematyka wyższa. Konstrukcje utworów zmuszają do refleksji, w których niedowierzanie łączy się z potężnym zachwytem. Nie sposób wyobrazić sobie, jak tak niecodzienne utwory o zaskakujących rozwiązaniach krystalizowały się w głowie kompozytora, jeszcze trudniej - jak zdołał przekazać je muzykom, by wybrzmiały tak właśnie, w jakiej formie docierają one ostatecznie wprost do naszych uszu. Pitagoras, twórca muzycznej skali, jak nic by doznał szaleństwa, obłędu; lecz pewnie - jako mędrzec, pojąłby istotę i zapadł w zachwyt bez końca.... w jaki i ja zapadam! Tu, w  tej dźwiękowej przestrzeni, w tym magicznym świecie, zmaterializuje się wszystko, czego zapragniemy. Muzyka "Ziuta" Gralaka stawia mały azyl, buduje dom w pięknym lesie, w samym sercu przyrody, z oknami wprost na marzenia. Wystarczy - uwierzyć... Oddać się muzyce i popłynąć, przed siebie.

Gatunkowo odnajdziemy tu wszystko to, co ambitne, potrzebne i wspaniałe - world music, ethno, nujazz, drum'n'bass, awangardę czy piękne improwizacje .... Genialna trąbka Gralaka w mistrzowskich rozwiązaniach kompozycyjnych zdaje się przekraczać jednak dosłownie wszelkie granice - zarówno stylistyczne, jak i kulturowe, snując się ponad wszystkim, gdzieś wysoko w chmurach. Odbiorca natomiast może jedynie, w swej cudownej małości wobec takiego bogactwa wielobarwnych dźwięków - rozłożyć się wygodnie, spojrzeć w przezroczyste chmury i całym spragnionym ciałem chłonąć tą orzeźwiającą mżawkę najpiękniejszych emocji rozpisanych w nutach. 

Cudowna terapia! Wchodzę w to, bez wahania!

Marta Ratajczak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz