Bardzo często człowiek ucieka przed różnymi cieniami, bardzo różne są też sposoby ucieczki. Ja osobiście najchętniej uciekam w piękną muzykę, która odrywa od rzeczywistości, przenosi do świata równoległego, który sami tworzymy, bez zła i cierpienia, bez śmierci bliskich nam osób. Płyta "EWA" nie pozwala na taką ucieczkę. Stawia słuchacza twardo na ringu, przypominając mu boleśnie wszystko to, przed czym chciałby uciec i zmusza do stawienia temu czoła w otwartej walce.
Płytę otwiera piękna, bolesna, rozdzierająca "Etiuda Gizeli" informująca nas z bolesną szczerością, że nie ma tu miejsca na żadną ucieczkę. Trzeba wreszcie stawić wszystkiemu czoło, pokonać te cienie w świecie rzeczywistym, by móc go na nowo tworzyć po swojemu. "EWA" aż przeraża szczerością i otwartością, obdziera słuchacza z wszystkich szat i stawia nagiego, ubranego jedynie w najróżniejsze emocje, które wyciąga z niego niczym magnes. Nagrana bardzo starannie i czysto. Pojawiają się na niej utwory w stylu klubowym ("pierwszy klient", "Mirelka Dance", "I Kinda like It Dancing", czy "Your Mad Quest"), są one jednak wypełnione pełną głębią, zwłaszcza okrążający nas, oszałamiający "Your Mad Quest". Są też utwory piękne, nastrojowe, rzec by się chciało- magiczne, jak "Mi Sa" i "Ewa Miód" czy doniosłe, niosące smutek, ból i cierpienie, ale i olbrzymią godność oraz siłę, jak "kompozycja z pralką", "uśmiech papużki" (w obu słychać piękne dźwięki klarnetu Wacława Zimpla) oraz przywodzący na myśl skojarzenia z muzyką etniczną "Bad Schlesien". Z tych sięgających najgłębiej duszy utworów, z przepięknym fortepianem Sławka Jaskułke i wspaniałym sopranem Kiry Boreczko-Dal wymieniłabym przede wszystkim "Etiudę Gizeli" oraz "zadzwonimy do pana". Zdecydowanie jednak najpiękniejszy w moim odczuciu, wyzwalający najwięcej emocji chowanych na co dzień przed światem zewnętrznym, jest "motyw przyjaźni". Wspaniały fortepian Sławka, magiczny, bliski, chwytający za serce klarnet Wacława i do tego przepiękny sopran Kiry! Zdecydowanie mój nr 1 na tej płycie!
Perkusję Michała Grosa oraz znakomity, ciepły kontrabas kompozytora tej magicznej płyty- Olo Walickiego (muzyka/kontrabas/gitara basowa/misa/keyboard/programming) słychać najlepiej w "zasuciu". Ten bardzo krótki, lecz niezwykle piękny utwór wnosi mnóstwo radości, energii i światła. Płyta kończy się utworem "Radio Kombi i Radio Mariusz"- bardzo fajnie skomponowanym, rozpoczynającym się zakłóceniami radiowymi. Słychać zmienianie stacji radiowych w odbiorniku, chwilami do uszu słuchacza docierają fragmenty muzyki czy słów spikera. Wreszcie natrafiamy na piękny utwór. Dźwięk staje się czysty i można nacieszyć uszy wspaniałym fortepianem i piękną perkusją.
Na koniec utwór jakby znów był puszczony z radioodbiornika, aż w końcu - wyciszony- kończy płytę. Tak jakby płyta ta, podobnie jak ostatni jej utwór, była poszukiwaniem tych właściwych wartości, na których należy się skupić. Pozwolić, by bolało, by ból spalał od środka, ale żeby wreszcie znaleźć to, czego szukamy, co siedzi w nas najgłębiej i przed czym często uciekamy. Spojrzeć temu prosto w oczy i pokonać. W rzeczywistym świecie, a nie jedynie zagłuszać to w wyobraźni. Piękna muzyka filmowa napisana przez Olo Walickiego do filmu "EWA" Adama Sikory i Ingmana Villqista potrzebuje odpowiedniego przygotowania, słuchania z należną jej uwagą i namaszczeniem, gdyż tylko wtedy można być pewnym, że niczego się z niej nie uroni. A mój własny egzemplarz płyty jest tym bardziej mi bliski, jedyny i wyjątkowy, że przyjechał do mnie pocztą od samego kompozytora, Olo Walickiego, z piękną dedykacją na okładce.
Marta Ratajczak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz