Nakładem pomorskiego wydawnictwa Allegro Records, w roku bieżącym ukazała się rzecz niecodzienna. Otóż materiał zarejestrowany przed... jedenastoma (sic!) laty w Studio Polskiego Radia w Kielcach, w minione wakacje doczekał się swojej premiery w postaci fonograficznej. Choć jedenaście lat sporym kawałkiem jest czasu i wiele rzeczy zdążyło w okresie tym zmienić oblicze swoje, zniknąć bądź się dopiero narodzić, zdawać się może, że zespół Byrklymyny Trio zaledwie przed kilkoma dniami opuścił studio nagraniowe, ze świeżo zarejestrowanym materiałem na "Opera in Heaven". Niestety jednak, w międzyczasie świat ten opuścił jeden z wykonawców, Michał Zduniak, nie doczekawszy albumu w wersji fizycznej...
Byrklymyny Trio to: Henryk Gembalski (skrzypce), Wojciech Zduniak (bas) i Michał Zduniak (perkusja). Album składa się z dziewięciu utworów ( Prologue/ Act 1/ Act 2/ Act 3/ Act 4/ Act 5/ Act 6/ Act 7/ Epilogue) z wyraźnie zaznaczoną instrukcją dotyczącą odtwarzania ("Proszę słuchać po zmroku i raczej głośno"). Do wydawnictwa dołączono swoistą opowieść/ wprowadzenie autorstwa Tomasza Tłuczkiewicza, mającą nastroić odbiorcę na odpowiednie fale. Ja osobiście, lubiąc w samotności obierać sobie drogę podróży po muzycznym świecie zapisanym na płycie, chwytam się zaledwie ułamka z sugestywnego (może, jak dla mnie: nazbyt) wprowadzenia i zapisuję sobie, niczym tajemny klucz do bramy świata z Niebiańskiej Opery, następujące słowa wstępu:
"Skrzypce, ponieważ mają duszę, są przedmiotem awansów sił nieczystych. Ponieważ syntezator ten ma duszę skrzypiec, on także. Nieziemskiej ekspresji skrzypiec nie dało się wytłumaczyć inaczej, niż wspomaganiem faustowskim. Tyle że tutaj inni szatani są czynni, nie fircyk typu Mefisto od Mr. Paganiniego, ale raczej obcy typu Nostromo."
Jak wiadomo, istotą opery jako gatunku muzycznego jest synteza sztuk ... Zaskakującym więc może wydawać się taki tytuł nadany materiałowi muzycznemu zapisanemu jedynie w formacie audio, co więcej - zarejestrowanemu przez trio... Gdy jednak, postępując zgodnie z załączoną instrukcją, rozpędzimy po zmroku tę niewinnie wyglądającą płytę CD w odtwarzaczu, natychmiast wszystko staje się jasne! Jest to bowiem sztuka, w której - dla pełnego blasku - konieczna jest interakcja oraz otwarty umysł odbiorcy.
Generowane przez muzyków dźwięki, docierające jak gdyby - niczym wezwanie do międzygalaktycznej podróży - z odległej fizycznie, lecz jakże bliskiej duchowo galaktyki, układają się w mleczną drogę prowadzącą przez środek wszechświata, pozwalającą obejrzeć materię rozdzielającą się na srebrzyste kawałki pojedynczych energii wysyłanych w świat, po to jedynie, aby po chwili połączyć je na powrót w zupełnie inny, równie niepowtarzalny obraz ... wieczności i nieskończoności. Wrażenie obcowania z czymś wielkim i niespotykanym obecne jest nieustannie podczas stanu zasłuchania, a dodatkowa energia, przepływająca przez zasłuchaną duszę, zdaje się rodzić w głowie świadomość istnienia własnych skrzydeł wyobraźni, w które - nagle zaczynając wierzyć - siłą woli utykamy maleńkie piórka najpiękniejszych dźwięków, pozwalających na prawdziwą niebiańską ucztę!
"Opera in Heaven" to bez wątpienia album mówiący własną muzyką tak wiele, że każde dodatkowe słowo może jedynie posłużyć niczym balast sztuce, której intencją jest wzlatywać, lekko, ku przestworzom... Tym samym - milknę, pozwalając przemówić samej muzyce...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz