niedziela, 6 maja 2018

Chris Jagger Acoustic Roots - majowe koncerty w Wielkopolsce.





Do Polski w ostatnich tygodniach dotarł młodszy brat Micka Jaggera - Chris, w ramach trasy zatytułowanej "Acoustic Roots". Nigdy wcześniej nie było mi dane wysłuchać na żywo któregokolwiek z braci Jaggerów, dlatego bardzo ucieszyło mnie zaproszenie, jakie otrzymałam od Organizatora poznańskiego koncertu, mającego odbyć się 28.04.2018 w sali World Trade Center. Bilet - zaproszenie informował także o fakcie, że przed samą gwiazdą wystąpi również zespół Forcom Band, w ramach supportu... 

Był piękny, słoneczny dzień i mimo, iż koncert odbywał się w samym centrum Poznania - po raz chyba pierwszy w życiu udało się zaparkować samochód, od razu, w dodatku przy samym wejściu na Międzynarodowe Targi Poznańskie! Na tym jednak szczęście miało się zakończyć... Całość rozpoczęła się z pewnym opóźnieniem, co spowodowało, że supportujący zespół - tak poziomem jak i stylistyką znacznie odbiegający od mającego pojawić się wkrótce na scenie Jaggera - drażnił ze zdwojoną siłą, pośród kiepskiego nagłośnienia i kolorowych, dyskotekowych lampek występujących w roli oświetlenia. Publiczność, której średnia wieku wynosiła przynajmniej dwukrotność mojego, chyba jednak "kupiła" stare, polskie przeboje w wykonaniu zakładowego zespołu. Szkoda, że po tym występie, kiedy odetchnęłam z ulgą oczekując wreszcie Chrisa na scenie, zamiast niego pojawiła się kolejna gwiazdka, I-Sha-Vii, z mało przekonującym, lecz przydługawym materiałem. Nim Chris pojawił się z zespołem na scenie, zdążyliśmy poznać już zdecydowaną większość życiorysu młodej piosenkarki i wymęczyć do tego stopnia, że zamiast Jaggera, zaczęłam oczekiwać.... powrotu do domu. 

W końcu pojawił się i on - wywołany przez Organizatora słowami "Chris, please"; przyjął medal zasłużonych (Labor Omnia Vincit). Teraz już koncert naprawdę powinien się rozpocząć... I pewnie tak by było, gdyby siedząca przy komputerze dziewczyna pełniąca chyba obowiązki akustyka lub czegoś na kształt, nie miała problemów z nagłośnieniem gitary (i całej reszty). Biedny Chris, machnął jednak na wszystko ręką (raz kozie śmierć!) i grał niestrudzenie, oby do końca. Na szczęście, gdzieś koło trzeciego utworu, wszyscy muzycy z supportujących zespołów zgromadzili się tłumnie obok wspomnianej dziewczyny i poradzili coś, na tyle, że stało się znośnie. Szkoda, że nikt nic nie zrobił z mikrofonem Chrisa (czasem, ale jedynie czasem, słychać było, co śpiewa), a lewą kolumną, niesprawną i źle ustawioną, zajęto się dopiero podczas bisu.

Z koncertu wróciłam zła i głęboko rozczarowana, a także z poczuciem zażenowania, myśląc o tym, jak czuł się taki Chris w moim mieście,pośród dyskotekowych światełek i bez obsługi technicznej (o akustyku już nie wspominając...) ...

Dlatego, gdy tylko dowiedziałam się, że ten sam skład ma wystąpić tydzień później w oddalonej o 60 km od Poznania Wrześni - postanowiłam tam się wybrać. I to był strzał w dziesiątkę!

Piękna sala Wrzesińskiego Ośrodka Kultury w sposób wzorcowy została przygotowana do koncertu, który odbył się 05.05.2018. Oświetlenie było wspaniałe, akustyka - doskonała, a liczba osób z obsługi technicznej zaprawdę (pozytywnie) zadziwiła mnie, jeszcze nim koncert zdołał się rozpocząć. Choć zespołowi Chrisa znów supportowała I-Sha-Vii, tym razem - naprawdę nie było w tym nic "strasznego"! Sam zespół grał i zachowywał się na scenie tak, jakby w ogóle nie mieli do czynienia z tym, kim byli przed tygodniem w Poznaniu! Była nieziemska moc, wspaniała atmosfera, a publiczność - choć znów raczej wiekowo klasyfikująca się w granicach 60+, tym razem bawiła się wyśmienicie i żywo reagowała na to, co działo się na scenie!


Chris Jagger Acoustic Roots zawładnęło sobie nie tylko scenę, ale całą salę WOK-u, muzycy skakali, tańczyli (w Poznaniu Chris ani na chwilę nie wstał z krzesełka, którego we Wrześni - nawet nie dotknął), grali całą sobą, porywając publiczność i - bez ostrzeżenia - kradnąc ich serca! I - chociaż grali przecież dokładnie tę samą muzykę - z poznańskiego koncertu wychodziłam znużona, chcąc jak najszybciej znaleźć się w domu, próbując zapomnieć o nieudanym wieczorze. Tutaj, natomiast- ciężko było opuścić salę, a niesamowita dawka energii, jaką zostałam dotknięta i ... "zarażona" - wiem, że na długo ze mną jeszcze zostanie!

Zastanawiające - i przerażające! - ile może zmienić dobra lub zła organizacja oraz oprawa techniczna tego samego koncertu... Rozpiętość: od dna, po wyżyny.

A Pana Chrisa za Poznań najmocniej przepraszamy. Zamiast medalu, sam by na pewno wolał udany koncert...


Marta Ratajczak

P.S. W zamiarze miałam załączenie zdjęć biletów na oba koncerty, gdyż oba, na swój sposób, były ładne, na obu jednak wystąpiły błędy, a tego - powielać nie lubię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz