sobota, 21 listopada 2020

Connie Lansberg: "Tsera's Gift" (12.11.2020)

Pochodząca z Australii Connie Lansberg, jazzowa wokalistka, autorka tekstów i ... pisarka, 12 listopada tego roku, równolegle z powieścią noszącą ten sam tytuł, opublikowała album "Tsera's Gift". Na płytę składa się zbiór melodyjnych i przebojowych utworów, balansujących pomiędzy jazzem i stylistyką pop, w wykonaniu czołówki muzycznej sceny Melbourne. Melodyjne utwory Connie Lansberg, pełne poetyckiego ducha, przywoływać mogą na myśl dokonania takich wokalistek, jak Blossom Dearie, Madeleine Peyroux czy Carol King.



"Jako pisarka preferuję dłuższe formy, jednak jako autorka piosenek uważam, iż nie ma nic bardziej ekscytującego niż zamknięcie historii w czterominutowym dialogu głosu i instrumentów, szczególnie dialogu prowadzonego w towarzystwie tak utalentowanych muzyków" - Connie Lansberg.


Choć wielu wokalistów czy autorów piosenek potrafi swym utworem w wielce piękny sposób opowiedzieć naprawdę zajmujące historię, tym, co wyróżnia Connie, jest przede wszystkim fakt, iż jednocześnie jest ona poczytną autorką powieści. Skutkuje to poczuciem większej głębi historii zamkniętych w krótkich utworach, co dodatkowo rozbudza wyobraźnię i wywołuje uczucie pewnego niedosytu i niezaspokojonej ciekawości u odbiorcy płyty, wzbudzając chęć zgłębienia tej fascynującej, muzycznej podróży.


Album nagrany został w następującym składzie: Connie Lansberg - wokal oraz słowa, muzyka i aranżacje, Mark Fitzgibbon – fortepian i aranżacje, Ben Robertson - kontrabas, Danny Fischer - perkusja. Materiał zarejestrowany został w Melbourne w Burwood Music Centre przez laureata Nagrody Grammy - Briana Loscha. Na płycie znajdziemy 10 utworów pełnych delikatności i kobiecej czułości: 

1. "Better Things"/ 2. "Deep Dark Down & Blue"/ 3. "Still"/ 4. "Angel Tears"/ 5. "Everything I Believe"/ 6. "Lonely Passion"/ 7. "Secret Garden"/ 8. "Perfect Tears"/ 9. "Brighter Sun"/ 10. "The Door".


Utwory, jakie znajdziemy na płycie, cechuje przede wszystkim pełna opiekuńczości i ciepła baśniowość i piękne, lecz łatwo przyswajalne melodie, tworzone przez zgrany, jednomyślny zespół muzyków z czołówki australijskiej sceny jazzowej.  Towarzyszące Artystce fortepianowe trio jazzowe czyni rzecz niebywałą - nie tylko bowiem dźwiękiem pobudza opowieści do życia, lecz jakby wnika w ich sens, treść i bieg zdarzeń, kształtując je, wprawiając w ruch obraz nakreślony tekstem. Specyficzna formuła albumu stanowiącego równoległą wartość artystyczną dla opublikowanej powieści, tym samym - łącząc się z nią w pewien nierozerwalny sposób, już sama z siebie sugeruje większe skupienie na treści, aniżeli na samej formie przekazu. Nie znajdziemy tu więc kilkunastominutowych solówek instrumentalistów czy też większej przestrzeni dla ich wypowiedzi, jednakże nawet w cieniu pięknie toczonej, lekkiej opowieści, nie sposób nie zachwycić się brzmieniem, barwą i cudowną zmysłową ulotnością każdego z instrumentów, które w znakomity sposób rozwijają swoje cudownie kolorowe skrzydła wewnątrz opowieści, nadając im kształtu, koloru i treści. 

Fantastyczny głos Connie stanowi kolejny element silnie wpływający na odbiór dźwiękowej opowieści, tworząc niesamowity klimat, dając pogodę i ciepło, wzbudzając - o czymkolwiek by nie śpiewała - dziecięcą wręcz, naiwną wiarę w dobro i pozytywne zakończenie. Baśniowość płynie szerokim strumieniem, nasycając nasz umysł, ducha, a nawet ciało cudownie lśniącym ciepłem, rozdmuchując chmury na niebie codzienności. Już same tytuły utworów w sposób nadzwyczaj skuteczny pobudzają wyobraźnię odbiorcy, a dźwięki instrumentów (z całkowitym oddaniem skupionych na współtworzeniu baśni) sprawiają wrażenie, jakby ich rolą było natchnione kolorowanie wyśpiewywanych przez Connie konturów. 

Choć rzecz to lekka raczej w odbiorze i łatwo przyswajalna, od strony artystycznej na pewno wyjątkowa i wzbudzająca wielki szacunek i podziw dla artystów współtworzących te zajmujące, piękne żywe obrazki, wspólnie, w czasie rzeczywistym tak jakby jedną ręką. Słucha się tego, nie ukrywam, z wielką przyjemnością i nie tak łatwo, po ustaniu płyty nie włączyć jej raz jeszcze.

Marta Ratajczak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz