niedziela, 14 lutego 2016

Przemek Dyakowski: Take It Easy IV - Swing! Live in Radio Gdańsk(Allegro Records, 2016)




01.06.2015 doskonale znany i podziwiany nie tylko w specyficznym, trójmiejskim środowisku jazzowym saksofonista, Przemysław Dyakowski, obchodził pełne, 80-te urodziny. Piękna rocznica wychowanego przez inne znakomite - krakowskie realia muzyczne lat 50- tych i 60-tych "weterana jazzu", który na stałe osiadł w Gdyni w roku 1964, stała się pretekstem do spotkania i fantastycznego świętowania - wraz z innymi trójmiejskimi, wspaniałymi muzykami - w najlepszy znany sobie (i nam, odbiorcom) sposób. Otóż w przeddzień urodzin saksofonisty, muzycy spotkali się w Studio Koncertowym im. Janusza Hajduna w rozgłośni Radio Gdańsk, gdzie dali wyśmienity koncert, który nie tylko transmitowany był na antenie tejże stacji radiowej, lecz został także zarejestrowany i w ostatnich dniach roku 2015 ukazał się na płycie kompaktowej, wydanej przez wytwórnię Allegro Records.

Płyta stanowi czwarty z kolei album Przemysława Dyakowskiego z serii o jakże wymownym tytule - "Take It Easy". Tym razem jednak rozszerzono stały skład zespołu. Wokalistką pozostaje niezmiennie Joanna Knitter, będąca jednocześnie autorką wszystkich zawartych na albumie tekstów (za wyjątkiem, oczywiście, "How High the Moon"), za saksofon tenorowy, prócz Przemka Dyakowskiego, chwyta - ku mojej uciesze - także Wojciech Staroniewicz, na wibrafonie słyszymy Dominika Bukowskiego - jak zawsze zachwycającego mnie możliwymi do wyrywania z kontekstu i podziwiania "obok" płynących dźwięków, wyśmienicie zgranymi "duetami" z kontrabasem również obecnego na płycie Janusza Mackiewicza; za fortepianem i instrumentami klawiszowymi zasiada Artur Jurek, perkusja natomiast spoczywa pod pałeczkami Tomasza Sowińskiego. Świetne nazwiska, fajna "ekipa"...! Okazuje się jednak, że to jeszcze nie wszystko! Dodatkowo, instrumentami perkusyjnymi postanowił poczarować dla nas Larry Okey Ugwu, na trąbce i flugelhornie w utworze "Take It Easy Man" oraz "Hello Again" usłyszymy Piotra Nadolskiego, a do tego, w bonusowym kawałku Astora Piazzoli - "Oblivion", pojawia się wokaliza Hanny Banaszak oraz dźwięki klawiszy Jacka Szwaja!

............................................................................................................
Spis utworów: "Take It Easy Man" (Wojciech Staroniewicz), "A Friend of Mine" (Przemek Dyakowski), "Hello Again" (Joanna Knitter), "A Little Part of Me" (Dominik Bukowski), "Mr D" (Joanna Knitter), "My Sweet Paradise" (Janusz Mackiewicz), "Karolina" (Wojciech Staroniewicz), "How High the Moon" (Morgan Lewis), + bonus: "Oblivion" (Astor Piazolla)

............................................................................................................

Album utrzymany jest w radosnym klimacie swingu, prowadząc odbiorcę poprzez kompozycje doskonale znających się i rozumiejących muzycznych partnerów stanowiących o jazzowej scenie Trójmiasta. Mimo nastroju beztroski i zabawy; mimo świadomości, iż na scenie znajdują się tak naprawdę "starzy, dobrzy znajomi", którzy w zasadzie ot, tak mogliby nagle wejść razem na scenę i dać znienacka koncert, jakich mało, odbiorca otrzymuje "produkt" o jakości nie podlegającej dyskusji - wspaniale przygotowany, z doskonałą aranżacją, a instrumentaliści ani myślą spasować w dążeniu do doskonałości. Doskonale pasujący do konwencji swingu głos Joanny Knitter świetnie radzi sobie z niełatwym zadaniem śpiewania "sercem" w języku obcym. Fantastycznym posunięciem okazuję się również saksofonowy "dwugłos", zwłaszcza, iż drugim saksofonistą jest mój ulubiony, charakteryzujący się niezwykłą barwą i fantastyczną "saksofonową chrypką" Wojtek Staroniewicz. To właśnie dzięki jego obecności na płycie, album nabrał wspaniałej aury tajemniczości, wkraczając w przestrzenie dotąd niedostępne. Co (na całe szczęście!) nie zmieniło się w formacji Dyakowskiego, to niezastąpiony duet Bukowski/ Mackiewicz, który potrafi słuchacza omotać do tego stopnia, że może on nagle na kilka chwil zapomnieć o pozostałych instrumentach i dać się porwać uwodzicielskiej sile sieci zarzuconej przez dźwięki wibrafonu oraz kontrabasu. I chociaż "swoje pięć minut" kontrabas Mackiewicza cudownie wykorzystuje głównie w "Hello Again" i "How High the Moon" (mocno rzucając się w oczy również w dedykowanym Dyakowskiemu "Mr D"), podczas gdy wibrafonowe pałeczki Dominika czarują z największą mocą w pięknym temacie "A Little Part of Me", panowie zdają się w jakiś niepojęty sposób być połączeni jakimś nierozerwalnym węzłem przez cały czas trwania koncertu, aż do ostatnich ruchów płyty w odtwarzaczu. 

Wśród kompozycji, na siódmej pozycji znajduje się utwór Staroniewicza - "Karolina". Utwór to piękny, barwny, pełen emocji, który mogliśmy dotąd poznać w dwóch innych, instrumentalnych odmianach: zagrany w fantastycznym trio (Staroniewicz/ Melvin/ Lemańczyk) na albumie "Conversession" (2006) oraz w równie znakomitym składzie: Staroniewicz/ Jaskułke/ Barański/ Zelmer na wydanym dwa lata później "Alternations" (nie wiadomo, czy jest to jedynie dziełem przypadku, jednak na każdym z trzech wspomnianych albumów, na którym ukazała się "Karolina", znajduje się ona właśnie jako utwór o magicznym numerze 7). I, chociaż doczekała się ona po latach naprawdę pięknego tekstu, przyznać muszę szczerze, iż jej wcześniejsze, instrumentalne wersje tak bardzo trafiły do mojego serca, że chyba jednak wolę ją w poprzednim wydaniu, w którym treść niosą z głębokim przekonaniem jedynie dźwięki poszczególnych instrumentów. Nie zmienia to jednak faktu, że bardzo się cieszę, iż znalazła się ona na tym albumie, dodając mu jeszcze więcej mocy i ciepła. Co więcej, obecność ta sprowokowała mnie do natychmiastowego sięgnięcia również po pozostałe wspomniane albumy Staroniewicza, dzięki czemu od kilku dni odtwarzacz mój gości samych wspaniałych trójmiejskich instrumentalistów.

Trudno więc nie polecić - zwłaszcza wielbicielom trójmiejskiej sceny jazzowej - najnowszej pozycji fonograficznej Weterana Jazzu, snującej się łagodnie w odtwarzaczu, płynąc lekkością ballady sennej i rozjaśniając przy tym - nie wiadomo jak i kiedy - cały pokój, i całe... wnętrze.

Marta Ratajczak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz