niedziela, 26 czerwca 2016

Ethno Port 17 - 19.06.2016. Relacja z IX edycji Festiwalu







Są takie dni w Poznaniu, kiedy całe miasto nabiera barw niesłychanych, życzliwość ludzi sięga wszelkich szczytów, a w samym centrum miasta mieszają się najróżniejsze kultury, języki i narodowości. Wszystko to - za sprawą multikulturowego festiwalu Ethno Port - niezwykłego "dziecka" Pana Andrzeja Maszewskiego, Dyrektora Festiwalu, od dziewięciu lat wiernie oddanego swojej niezwykłej misji, jaką stało się szerzenie najróżniejszych kultur oraz nauka szacunku i tolerancji względem drugiego człowieka. Ethno Port bowiem, to nie tylko muzyczne podróże do najodleglejszych zakątków świata - to również serie projekcji, warsztatów i "pogadanek", to także Kino Ethno oraz - dla najmłodszych - zajęcia tematyczne znane pod hasłem Małe Ethno.


Wszystkie koncerty i wydarzenia odbywały się na różnych scenach oraz salach Centrum Kultury Zamek w Poznaniu, będącego współorganizatorem imprezy. Jak czytamy w maleńkim przewodniku, wydanym z okazji IX Edycji Ethno Port, zawierającym szczegółowy program wszystkich tegorocznych wydarzeń:

"Przez dziewięć lat istnienia Ethno Port jest wierny przyjętym założeniom. Od początku przeznaczony jest dla otwartych, ciekawych świata i marzących o podróżach odbiorców, prezentuje odmienne kultury, niezwykłe rytmy i melodie wyrosłe w tradycjach ludzi wyznających często inną wiarę, różniących się kolorem skóry i sposobem patrzenia na świat. (...) Świadomi nowego kontekstu i wyzwań, jakie stawia przed nami dzisiejsza rzeczywistość pozostajemy na tym samym, co zawsze stanowisku, że kontakt z odmiennością to wartość nie do przecenienia"


Bardzo wymowny i wzruszający był koncert otwarcia, jaki odbył się 17.06.2016 w Sali Wielkiej CK Zamek. Na jednej scenie, w towarzystwie belgijskiej sekcji rytmicznej, zasiedli - od lat zaprzyjaźnieni, wbrew temu, co ich narody próbowały zniszczyć w zalążku - Vardan Hovanissian i Emre Gültekin. Turek i Ormianin w fantastyczny sposób opowiedzieli przepiękną muzyką o pierwszej w XX wieku zbrodni ludobójstwa, jakiej dokonali w 1909 roku Turcy na Ormianach, w mieście Adana. "Adana" to zarazem tytuł wspólnie nagranego przez przyjaciół albumu, który przyjechali zaprezentować Ethnoportowej publiczności.

I, choć muzyka płynąca ze sceny, opowiadająca o tak straszliwej zbrodni, pełna była niezmierzonego morza cierpienia, emanowało z niej niewyobrażalne ciepło, pokora i niezwykła siła przyjaźni, która wszelkie bariery potrafi przeskoczyć i wszelkie krzywdy zaznane - wybaczyć. To koncert, który mógłby bez końca trwać, wnikając w komórki życia codziennego i rozpalając w nim, każdego dnia, maleńkie gwiazdeczki nadziei, tlące się bezpieczeństwem niczym maleńkie uliczne latarenki w najciemniejszą, groźną, burzową noc, pozwalające zawsze odnaleźć drogę do domu...

Był to dopiero pierwszy z czterech na ten dzień zaplanowanych koncertów, od razu jednak zyskałam pewność, że nic i nikt nie będzie w stanie wybić mnie z tego cudownego nastroju i oczarować w równym stopniu... Ze względu na nieustępliwy deszcz, tego wieczoru koncert "Gramy! Podhalańscy muzycy tradycyjnie i folkowo" zaplanowany na Scenie na Trawie, przeniesiony został również do Sali Wielkiej. Po nim zaś, na Dziedzińcu Zamkowym odbyły się kolejno: koncert Karoliny Cichej & Shafqat Ali Khan oraz organizowana corocznie przez Dom Tańca potańcówka. W tym roku, Dom Tańca wystąpił z nowym programem zespołu Lautari - "Dżezbandyta".

Na drugi dzień Festiwalu, prócz ogromu atrakcji pozakoncertowych, przewidziano aż ... sześć (!!!) koncertów, na trzech różnych scenach CK Zamek. Ten dzień otworzył występ Raphaela Rogińskiego z Genowefą Lenarcik z programem pieśni kurpiowskich zatytułowanym "Żywizna". Po duecie sceną Sali Wielkiej zawładnęła pełna energii Banda Nella Nebbia - dziesięcioosobowa orkiestra pod batutą pochodzącego z Litwy kompozytora i basisty - Justinasa Važnevičiusa, bawiąca się wzajemnym przenikaniem muzycznych gatunków takich jak jazz czy rock z muzyką ludową. Trzeci z zaplanowanych na ten dzień koncertów miał odbyć się na Dziecińcu Zamkowym. Przyznam, że pełna obaw wyruszyłam na zapowiadany koncert męskiej grupy śpiewu polifonicznego z Marsylii, którzy - za pomocą jedynie własnych głosów oraz instrumentów perkusyjnych mieli poderwać publiczność do tańca. Występ Lo Còr de la Plana przeszedł jednak moje najśmielsze oczekiwania, czarując, kusząc i wabiąc publiczność, której wciąż było mało, a - roztańczona do granic - ledwie mieściła się na sporym przecież Dziedzińcu Zamku... Naprawdę warto choć raz uczestniczyć w takim niezwykłym wydarzeniu, otworzyć wyobraźnię, dać unieść się fantazjom i - popłynąć...! Sobotnie Ethnoportowe popołudnie było również tym, w którym na Scenie na Trawie (bilety - za symboliczną złotówkę, którą rekompensowało pyszne jabłko z Ethnoportowego sadu) popłynęła najpiękniejsza muzyka z tej proponowanej dla szerszego grona publiczności; a sprawcą jej był znakomity zespół Rabasa (Holandia/ Wyspy Zielonego Przylądka). Zabawom, śpiewom i wspaniałym, chwytliwym, tak charakterystycznym melodiom zdawało się nie być końca - tak samo jak pełnym życzliwości uśmiechom i spojrzeniom, o jakie nietrudno podczas Ethnoportowych wydarzeń, wśród Ethnoportowej publiczności - to ewenement, naprawdę, na światową chyba skalę! Taką jedność, radość, wspólnotę, życzliwość i sympatię - niełatwo napotkać w dzisiejszym świecie... Zanim, sporo minut po północy, sobotni dzień zamknął w Sali Wielkiej koncert Ionică Minune Band & Alex Simu (Rumunia), do którego, przyznam się - nie dotrwałam; na Dziedzińcu Zamkowym wysłuchaliśmy wspaniałego występu Pandity Debashisha Bhattacharya (Indie).

Debashih, czarując na własnoręcznie skonstruowanej gitarze o 24 strunach, wraz ze swoim partnerem, Visnu Sanhai grającym na tabli, stworzyli klimat prawdziwego transu sprawiając, iż sobotni wieczór dał się otoczyć delikatną mgiełką magii. Wspaniałe dźwięki, moc niezwykłej energii ze sceny płynącej w pięknym otoczeniu wieczorową porą działała niezwykle kojąco i relaksująco, ze względu jednak na zmęczenie wieloma godzinami koncertu, przyznam jednak, z pokorą, że jedynym minusem tego występu był dla mnie... zbyt długi czas jego trwania. Dziś jednak, tydzień po Festiwalu - wiele bym dała, by móc wysłuchać ich ponownie, w całości...

Tak dobrnęliśmy do dnia trzeciego, ostatniego. Na pierwszy ogień na Dziedzińcu Zamkowym muzycy z Egiptu - Tarek Abdallah i Adel Shams El Din - zaprezentowali formę muzyczną zwaną wasla - składającą się z kilku kompozycji wokalnych i instrumentalnych, powiązanych ze sobą w jedną opowieść, trwającą nawet godzinę. Po artystach z Egiptu, na Scenie na Trawie, wraz z Moh Kouyaté, jednym z najciekawszych artystów ostatniej fali tak zwanego afrobeatu, wyruszyliśmy eksplorować muzyczne zakątki Gwinei, by dwie godziny później, w Sali Wielkiej CK Zamek, z włoskim zespołem Kalàscima oddać tańcu umysły i ciała, chłonąc tradycyjne włoskie tarantelle o niezwykle transowym charakterze.

Najpiękniejszym chyba jednak wydarzeniem tegorocznego Ethno Port był koncert zamykający Festiwal - Chicuelo z południa Półwyspu Iberyjskiego i najpiękniejsze, najprawdziwsze flamenco!


Cudowne emocje, moc niezwykłych wzruszeń i niespotykane piękno muzyki tak autentycznej - wszystko to czarowało, obezwładniało i przenosiło do krainy wyobraźni, w której możliwe jest - wszystko, z zapętleniem w czasie włącznie... Dziś nawet jednak ciężko mi ocenić - jeśli bym miała wskazać ten jeden jedyny, najpiękniejszy koncert tegorocznego Ethno Port - czy był to dla mnie koncert otwarcia, Vardan Hovanissian i Emre Gültekin z niezwykle silnym przekazem, czy obezwładniające delikatnością piękna flamenco w wykonaniu Chicuelo, podczas koncertu zamknięcia... I o to właśnie chodzi! Ważne, że było barwnie, wspaniale, ciepło, serdecznie, a na każdym kroku natrafiało się na niespotykaną ludzką życzliwość!

Na pamiątkę Festiwalu, nakładem Magic Records ukazał się album Ethno Port - Centrum Kultury Zamek Poznań, 2016, zawierający nagrania artystów występujących tego roku na Festiwalu.

Marta Ratajczak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz