sobota, 11 listopada 2017

Free Fusion Band: Vulcan's Electric Hammer (Allegro Records, 2017)





25.10.2017 na fonograficznym rynku ukazała się długo oczekiwana pozycja, wydana przez Allegro Records. Norwesko - polska formacja Jakuba Pielaka, Free Fusion Band, zadebiutowała niespotykanym materiałem zatytułowanym "Vulcan's Electric Hammer".

Tytuł albumu nawiązuje do twórczości Philipa K. Dick'a, która od zawsze stanowiła silną inspirację dla Autora, nie tylko w sferze muzycznej działalności, lecz także wpływając na wybór życiowych ścieżek pośród zawiłych dróg codzienności. Bo, tak naprawdę, to o nich właśnie dowiemy się najwięcej, zasłuchując się w oddane w nasze ręce z największą ufnością dzieło, na które Jakub Pielak pracował latami...

Tytułem wstępu, poniżej zamieszczam "spis treści" tej wyśnionej księgi pełnej niezliczonych tajemnic:
1. "Andromeda Galaxy" (Joanna Szczerbowska - Kowal - piano, Iwona Lipińska - vibraphone, Jakub Pielak - bass guitar, synthesizers, programming)/ 2. "Psychotic World" (Rune Nicolaysen - saxophones, Tomasz Koza - guitars, Jan Jansen - keyboards, Jakub Pielak - bass guitars, synthesizers, orchestral synthesizers, programming)/ 3. "The Girl in the Shadow of the Moon" (Iwona Lipińska - tubular bells, timpani, Tomasz Koza - guitars, Jakub Pielak - keyboards, synthesizers, programming)/ 4. "Hysteria" (Joanna Szczerbowska - Kowal - piano, Iwona Lipińska - timpani, Elżbieta Psonak - Frajczyk - viola, Jakub Pielak - bass guitars, keyboards, synthesizers, programming)/ 5. "Future Exploration" (Tomasz Koza - guitars, Jakub Pielak - bass guitars, synthesizers, percussion, programming)/ 6. "Faces Between Raindrops" (Tomasz Koza - guitars, Jakub Pielak - bass guitar, double bass, synthesizers, percussion)/ 7. "Vulcan's Electric Hammer /part one/" (Iwona Lipińska - timpani, percussion, Wenche Bilden - clarinet, Rune Nicolaysen - saxophones, Andre Røkås - drums, Jakub Pielak - synthesizers, programming)/

Wspomnieć należy, iż album stanowi dzieło nie tylko pod względem muzycznym - do współpracy Pielak pozyskał cenionego Artystę o niezrównanym poczuciu piękna i estetyki wizualnej, Kubę Karłowskiego. Człowieka, który sprawia, iż po wydawnictwa noszące ślady jego działalności (a są to ślady niemałe, gdyż Kuba Karłowski w projekty angażuje się albo w całości, albo... wcale) sięgać można w ciemno, z pewnością niezbitą, że będą to rzeczy zawsze nad wyraz doskonałe!

Wieloletnia przyjaźń obu Artystów sprawiła, iż muzyka tworzy znakomitą parę z tym, co otrzymujemy na obrazie - istnieją niepodważalne związki, pewne dialogi czy dopowiedzenia, a czasem - nałożenie zasłony tajemnicy pomiędzy tymi dwiema, na wskroś przenikającymi się dziedzinami sztuki.


Gatunkowo album klasyfikuje się w obszarach jazzu, muzyki fusion,... w zasadzie na potrzeby określenia wyjątkowości tego dojrzałego, ambitnego dzieła o silnym przesłaniu, wymyślono nowy gatunek - experimental fusion, najlepiej chyba oddający muzyczne zawirowania, jakich jesteśmy świadkami, obcując z tą płytą.

Co najważniejsze, Autor udowadnia, że nie gatunek świadczy o wyjątkowości oraz poziomie muzycznego dzieła - że najprawdziwsze piękno wolnym jest całkiem od jakichkolwiek prób szufladkowania, że najbliżej mu, po prostu, z absolutną szczerością, oddaniem i zaangażowaniem.

Znamiennym jest fakt, iż album ujrzał światło dzienne tuż przed urodzinami lidera i kompozytora - stanowiąc jednocześnie silny dowód na zamknięcie pewnego tomu, pewnej części swojego dotychczasowego życia; swoiste katharsis w najpiękniejszej formie...!


Album otwiera majestatyczny, silnie nasączony emocjami utwór "Andromeda Galaxy" stanowiący punkt wyjścia dla podróży, w którą odważnie udaje się kompozytor, zachęcając do niej nie tylko współtworzących galaktyczne ścieżki dźwięków - muzyków, lecz także zaangażowanego odbiorcę, gotowego podjąć ufnie wyciągniętą dłoń i dać się porwać w prawdziwie kosmiczną podróż! Utwór o niesamowitej dramaturgii, elektroniką rozrzucający gwiazdy i tworzący ścieżki na niepewnej drodze; przerażający, lecz kuszący i wabiący z nieopisaną siłą, przenikający na wskroś, budzący niepokój. Fortepian Joanny Szczerbowskiej - Kowal, który w dalszej części płyty da się nam poznać jako łagodny, kojący instrument, tu - zaskakuje zdecydowaniem, pewnym rodzajem agresji i nieodpartą pewnością i siłą. Odrywając stopy od ziemi, dając się porwać w tę kuszącą podróż do jądra wszechświata... /a może, po prostu, do wnętrza samego siebie...?/, dotykamy boleśnie wręcz klaustrofobii uczuć, izolacji, zamknięcia, zduszenia nadmiarem własnych emocji i myśli, wołani saksofonem Rune Nicolaysena w sam środek "Psychotic World". Wspaniałym, a zarazem cudownie przerażającym jest fragment, w którym samotny saksofon na lewym kanale stara się przeciwstawić przepięknej apokalipsie dźwięków docierającym z prawej strony... Podczas słuchania tego utworu na słuchawkach, można się poczuć jak w samym środku własnej psychozy, dla której jednak szybko pojawia się cudowne światełko w tunelu... Bo przyznać należy, że  - o ile album podejmuje temat wielu nie zawsze przyjemnych aspektów życia, ukazując je z pełnią mocy i nieopisaną głębią - zostawia jednak zawsze dobre, pozytywne przesłanie, nad każdą przykrą myślą rozjaśniając niebo.

Niepokojąco pięknym utworem, odkrywającym najwięcej tajemnic duszy ludzkiej, którą na dźwięki rozpisać może utalentowana ręka, jest nagrany w trio "The Girl in the Shadow of the Moon". Wspaniałe połączenie żywych instrumentów z elektroniką, esencja tego, co próbuje przedostać się z rzeczywistości do świata marzeń, lub, dotykając różnych ludzkich stanów świadomości, ze świata marzeń przedziera się niepowstrzymaną siłą do rzeczywistości... Prawdziwa walka dobra ze złem, delikatności z bezwzględną siłą oraz rozpaczliwie zawieszone na zakończenie pytanie o ostateczny wynik starcia... Piękno w najdelikatniejszej odsłonie! Uderzająca szczerość, ufność, oddanie i zaangażowanie zespołu, który najwyraźniej staje się jednym w dążeniu do pokonania tego, co boli, uwiera i nęka. Cudownym dopowiedzeniem, rozwinięciem odważnie podjętego tematu jest utwór "Hysteria", w którym odkrywamy prawdziwą delikatność skrytą w fortepianie, usiłującym ukoić łkającą altówkę, której płacz stopniowo przeradza się w prawdziwą ... histerię. W tle - bardzo piękny scenariusz tworzony przez Jakuba Pielaka zarówno na instrumentach klawiszowych, jak i cudownie ciepłym basie, a także wyjątkowo klimatyczne kotły (timpani) pod wodzą Iwony Lipińskiej.

Punktem zwrotnym albumu jest trzyczęściowy utwór "Future Exploration". Tutaj znajdziemy wszystko, pełne widmo dźwięków, emocji, poszukiwań, odkryć i fantazji. Miliony rozsypanych puzzli stanowiących o tym, kim jesteśmy i ... kim stać się możemy; o tym, co jeszcze odkryć można, patrząc odważnie w przyszłość, - muzycy układają w całość. W nagraniu bierze udział dwoje znakomitych znajomych, przenikających własne myśli z siłą nie do zmierzenia - odkrywanie tajemnic świata odbywa się za pomocą gitar Tomasza Kozy oraz Jakuba Pielaka uzbrojonego w syntezator, gitarę basową i perkusjonalia. Jeśli by dźwięki można zamienić na słowa, a przestrzeń przez nie tworzoną - na podłoże zdarzeń, z samego "Future Exploration" powstałoby prawdziwe dzieło literackie - trzytomowe, piękne, opasłe, dojrzałe, ambitne - które bez dwóch zdań należałoby włączyć do kanonu literatury science - fiction. Autor podaje gotowe rozwiązania, zagląda w przyszłość, odkrywa nieznane i - co znamienne - przepięknym językiem potrafi opowiedzieć o tym nam, nie sięgającym wzrokiem tak daleko, wysoko... Pokazać coś nieuchwytnego wzrokiem, oddać moc tego, co silnie wykracza poza pojmowanie przeciętnego odbiorcy, tak, by zadziałało w pełni na wyobraźnię... mało kto potrafi. Tutaj - mamy mistrzostwo, geniusz w każdym calu! W tym samym składzie (jednak tutaj Pielak sięga też po ... kontrabas!) muzycy nagrali także kolejny genialny utwór, schodząc stopami ciut niżej, dotykając tematów bliższych codzienności, a jednak - jakże ważnych na wielu płaszczyznach... "Faces Between Raindrops". Tu samotność w tłumie przedziera się i krzyczy milionami głosów, wyciąga długie macki, oblepione brudem zakłamania i fałszu, ukazuje maski setek anonimowych ludzi, w tłum się zlewających...

Zdumiewającym jest epilog albumu, tytułowa kompozycja, "Vulcan's Electric Hammer /part one/", która zarówno zamyka płytę w całość, stanowiąc podsumowanie, jak i zawiera w sobie pewne oczywiste niedopowiedzenie, zostawiające odbiorcę w nastroju niecierpliwego oczekiwania na ciąg dalszy...

Album niezwykle frapujący i piękny, z całą pewnością nie do słuchania "w tle"... Cudnie ambitne dzieło, w którym - prócz muzycznych wzruszeń i artystycznych uniesień, prócz kawałka nieba, który może darować jedynie najwyższa sztuka - tu otrzymamy także wyciągniętą ku nam dłoń Autora. A w niej - zaproszenie do tej kosmicznej podróży, jaką stanowić może życie wewnętrzne, gdy zdecydujemy się na nie odważyć, zajrzeć w samą głębię i ... "poukładać klocki" w jedną spójną całość. Mimo ogromnej mocy w materiale tkwiącej, Free Fusion Band pozostawia przestrzeń w samym centrum świata otwieranego dla nas - i z pełną ufnością zaprasza nas, odbiorców, byśmy wprowadzili się z własnymi bagażami, na własnych zasadach. Przepustką jest absolutna szczerość, zaufanie, otwarcie i chęć sięgania po więcej... Oczy wzniesione ku niebu!


Marta Ratajczak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz