środa, 22 stycznia 2014

Maciej Sikała Trio (BCD, 2009)





Po doskonałym albumie "The Sheep Is Found" z 1999 roku oraz niesamowicie porywającym "Another One For...' z roku 2006, w 2009 roku nakładem wydawnictwa BCD Maciej Sikała wydaje kolejny wspaniały album z własnymi kompozycjami, zatytułowany po prostu "Maciej Sikała Trio".
Na albumie tym lider, poza saksofonem sopranowym i - moim ulubionym w jego dłoniach - saksofonem tenorowym, w dwóch utworach gra również na specyficznym saksofonie w stroju C. Saksofoniście towarzyszą, współtworzący z nim trio: Piotr Lemańczyk (kontrabas) oraz Tomasz Sowiński (perkusja), czyli mamy bez dwóch zdań do czynienia ze składem wprost idealnym.
Charakterystyczny, zadziorny saksofon rozpoczyna pierwszy utwór na płycie - "B Natural, Please" - niezwykle chwytliwym, wpadającym od razu w ucho tematem. Saksofonista raczy słuchacza pięknymi, natchnionymi dźwiękami swojego instrumentu nieprzerwanie przez ponad sześć minut utworu, po czym w bardzo charakterystyczny, ciepły i naturalny sposób, "przekazuje on pałeczkę" Kontrabasiście. Lider powraca po pięknym, lecz dość cicho nagranym na płycie solo Piotra Lemańczyka, aby zakończyć utwór. 
Pięknym, zmysłowo zachrypniętym saksofonem tenorowym przy akompaniamencie ciepłego, budzącego zaufanie kontrabasu rozpoczyna się utwór drugi, którym jest "Just Two Of Them".  Tu znowu po pięknej saksofonowej opowieści polemikę podejmuje kontrabas Piotra. Ciężki, solidny, niezwykle stanowczy instrument rozbudza wyobraźnię słuchacza, wywołując przy tym "gęsią skórkę", podczas gdy perkusja Tomka szumi lekko miotełkami, siejąc delikatny wietrzyk fantazji.
Tak jednak perkusja jak i kontrabas wychodzą głośno na pierwszy plan w kolejnym utworze - przepięknym "Moonlight Caravan", w którym Maciej Sikała prezentuje swoją niezwykle piekną grę na saksofonie w stroju C. Tu ciężka, "ołowiana" perkusja wraz z bardzo nisko i głęboko brzmiącym kontrabasem tworzą nastrój pełen grozy, w którym swobodnie i beztrosko porusza się saksofon lidera. Tu następuje też pełne grozy, lecz niezwykle cudne solo Tomka na perkusji, który jakby wprowadzał słuchacza w jakiś tajemny i niebezpieczny rytuał.
"Like Joe", następna kompozycja na płycie, sprawia wrażenie pozornej lekkości, za którą jednak kryje się cały ogród różnorakich emocji i wrażeń, wystarczy wyciągnąć rękę i unieść ciekawie osłonę tajemniczości. Saksofon śpiewa wysokim głosem, wprowadzając jaskrawe barwy w każdy szary zakątek codzienności do którego dociera, a przepiękne, pełne uczuć solo na kontrabasie przedrzeźniającym się z instrumentem lidera, rozgrzewa ducha nawet w najszarszy i najzimniejszy dzień. Nie bez znaczenia jest tu wspaniała perkusja Tomka, która scala oba instrumenty, dodając im subtelnego ciepła i dodatkowego uroku oraz wyznaczając im delikatnie przestrzeń. Nagłe zakończenie, jakby urwanie utworu "Like Joe" uderza i zaskakuje, po czym znienacka słuchacz zostaje zaatakowany całą chmarą wspaniałych, radosnych dźwięków kolorowego świata komozycji "Steve Is Coming". Jest to najdłuższy utwór na płycie, pełen niezbadanych zakamarków uczuć wypełniających duszę Kompozytora. Pomimo tak odmiennego nastroju utworu w porównaniu do "Like Joe", oba sprawiają wrażenie, jakby otwierały przed słuchaczem kolorowe ogrody pełne kwiatów i śpiewających ptaków, siejące w głowie spokój i piękno.
Mimo tylu różnorodnych, pięknych utworów na płycie, moim ulubionym i najpiękniejszym dla mojego ucha jest prześliczna ballada "Slow 12". Dzięki pięknie zachrypniętemu saksofonowi tenorowemu Macieja Sikały oraz bardzo ciemnemu, niskiemu brzmieniu kontrabasu, utwór staje się bardzo intymnym, ciepłym, tak bliskim sercu, że słuchacz może odnieść wrażenie, że został on skomponowany właśnie i jedynie dla niego. Również perkusja, choć niezwykle żywiołowa, tuli słuchacza swoim ciepłem, trzepocząc delikatnie talerzami. Aż chce się zamknąć oczy i odpłynąć wraz z Muzykami w ich doskonały świat pełen dźwięków, za pomocą których można zapisać i nazwać wszelkie emocje.
Z tego błogiego stanu półświadomości wybudza nas powoli utwór "Thanks Daddy", który - również kojący, porywa nas jednak do tańca z przytupem mrużącego do słuchacza oko kontrabasu. Zbliżając się do końca utworu, rozhulany saksofon Macieja zaczyna zaczepiać i rozdrażniać perkusję, tworząc z nią przepiękny dialog na tle ciepłego kontrabasu.
W ostatnim utworze na płycie, jakim jest "Gdańsk 2008" Maciej Sikała sięga ponownie po saksofon C- melody, wbijając się nim świdrująco w umysł słuchacza tak, by uzależnić go od piękna Muzyki, co czyni również przekorny, zaczepny, niezwykle lekki w tym utworze kontrabas Piotra oraz wszechotaczająca nas perkusja.
Jako komentarz, czy może raczej wstęp do tej przecudnej płyty, na wewnętrznej stronie okładki (na zewnętrznej bowiem jest wspaniałe miejsce na autograf każdego z Panów), Jan Ptaszyn Wróblewski tak oto, niezwykle trafnie i pięknie, pisze o liderze Tria: "...Jednakże już poza tematem dorzucić muszę, że imć pan Maciej jest muzykiem wszechstronnym o różnych, nie tylko coltrane'owskich obliczach."...
Nic dodać, nic ująć. Tylko słuchać!

Marta Ratajczak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz