czwartek, 23 kwietnia 2015

Jazz Top w Blue Note: Kevin Mahogany/ Kuba Stankiewicz/ WojciechPulcyn/ Sebastian Frankiewicz - 21.04.2015




Jazz Top w Blue Note to cykl koncertów współorganizowanych przez poznański klub Blue Note oraz Władze Miasta Poznania. Tym razem w ramach prestiżowego cyklu na scenie klubu zagościł Kevin Mahogany w towarzystwie cenionych polskich muzyków jazzowych, o których więcej już za moment. Wokalistę, obdarzonego niezwykle ciepłym barytonem, mieliśmy okazję podziwiać - w podobnym zresztą składzie - także na scenie Blue Note 13.12.2013 roku. Wówczas towarzyszył jemu pełen skład muzyków, jakich słyszymy na doskonałym albumie "Spaces" Kuby Stankiewicza: Kuba Stankiewicz - fortepian, Maciej Sikała - saksofony, Wojciech Pulcyn - kontrabas oraz Sebastian Frankiewicz - perkusja. 

21 kwietnia 2015 roku skład ten - wyłączając, niestety, wyśmienitego saksofonistę jakim jest niepowtarzalny (pod wieloma względami) Maciej Sikała - ponownie zagościł na scenie wypełnionego głodną jazzowych wrażeń publicznością poznańskiego klubu.

Koncert rozpoczął się instrumentalnie, świetnym, swawolnym i rozgrzewającym utworem, w którym każdy z fantastycznych muzyków jazzowych uchylił lekko rąbka tajemnicy, ukazując swoje najmocniejsze strony i rozbudzając tym samym apetyt na więcej. Wiecznie uśmiechnięty pianista, Kuba Stankiewicz, posyłał "w świat" potężną dawkę pozytywnych wibracji, które - odbite od zachwyconych twarzy publiczności - powracały na scenę ze zdwojoną siłą. Wtórowali mu: kipiący entuzjazmem i niespotykaną energią perkusista - Sebastian Frankiewicz oraz mistrz dyskretnego kontrabasu, który potrafi jednak w niezwykły sposób przyciągnąć uwagę i rozkochać w swoim brzmieniu, odzywając się nieśmiało z najdalszych zakątków sceny - Wojciech Pulcyn. Stałym czytelnikom blogu nie muszę dodawać, iż to właśnie postać kontrabasisty była dla mnie największym powodem ku temu, by we wtorkowy wieczór wybrać się do samego centrum Poznania na niebanalne spotkanie z muzyką improwizowaną... No właśnie. I tu powstaje problem, w jaki sposób określić muzykę, prezentowaną przez tą niezwykłą grupę? Nie gatunkowo - tu nie ma wątpliwości, można śmiało rzucać określenia typu blues, soul czy R&B... Nie był to jednak zwykły wieczór, w którym podano by - ot tak, po prostu - standardy jazzowe w określonej stylistyce: Otóż Panowie dokonali czegoś tak niezwykłego, że - mimo, iż ze sceny płynęła muzyka mogąca kojarzyć się z tłem z dawnych filmów dotykających nowojorskich klubów jazzowych; mimo powierzchownej lekkości z pozoru niezobowiązującej muzyki, niesamowitym jest fakt, jak trudno było oderwać - choćby na chwilę - oczy od sceny i dać się wyrwać z niekończącego się hipnotyzującego oczarowania.

Koncert, podczas którego promowany był najnowszy album wokalisty, podzielony był na dwie części. Mimo, iż gwiazdą wieczoru miał być Mahogany, nie szczędzący niezwykłego talentu wokalnego oraz zdobywający swoją pozytywną, lekką postawą serca zebranych słuchaczy, należy przyznać, iż charyzmatyczna postać Kevina nie była w stanie przysłonić blasku bijącego od instrumentalistów. Doskonały fortepian Kuby Stankiewicza z niezwykłym wdziękiem kreował przestrzeń dla zmysłowego barytonu wokalisty, niejednokrotnie - wraz z kontrabasem - podburzając kipiącą żarem młodzieńczego entuzjazmu perkusję, za którą zasiadał Sebastian Frankiewicz. Perkusista sprawiał wrażenie zrośniętego na stałe ze swoim tajnym centrum dowodzenia, przemawiając za pomocą talerzy i bębnów językiem emocji, jakich nieczęsto możemy posmakować - w tak wielkim natężeniu oraz "opowiedzianych" tak piękną melodią - na koncertach jazzowych. Prawdziwe mistrzostwo! Co jednak łatwe było do przewidzenia - najwięcej moich emocji wzbudził jednak jeden z najbardziej podziwianych przeze mnie polskich kontrabasistów - Wojciech Pulcyn. Kontrabas w ręku Wojtka - mistrza w dyskretnym, wręcz nieświadomym uwodzeniu dźwiękami "zza kurtyny", jakichkolwiek utworów by nie grał - na zawsze pozostaje po prostu "kontrabasem Wojtka", przelewającym na cudownie ciężkie struny niespotykane opowieści, nasączone naprawdę niespotykanym rodzajem ciepła rodzącego się gdzieś wysoko ponad codziennością...



Niekończąca się baśń niestety jednak dopłynęła w końcu do brzegu, wybudzając rozmarzoną publiczność z hipnotycznego stanu całkowitego zauroczenia. Fantastyczny koncert nagrodzony został niegasnącymi oklaskami oraz wielokrotnymi prośbami o bis, podczas którego Kevin Mahogany zaprezentował swoje wokalne wdzięki, stając na scenie zupełnie sam, w dyskretnym blasku reflektorów.           

Panowie... wracajcie, proszę, szybko! Poznań wciąż czeka!

Marta Ratajczak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz