sobota, 18 maja 2019

"Kwiaty dla Algernona" (Daniel Keyes, 1959), a dla Tony'ego Banksa - jeszcze większe ukłony!

"Kwiaty dla Algernona" (oryg. "Flowers for Algernon", 1959) Daniela Keyesa pragnęłam mieć od ... nie pamiętam kiedy. Na pewno od czasu, kiedy poznałam "A Curious Feeling" (Charisma Records, 1979), pierwszy solowy album genialnego kompozytora, klawiszowca Genesis - Tony'ego Banksa. Powieść jednakże od lat była już niedostępna w sprzedaży a nawet na rynku wtórnym, z niecierpliwością i wielkim napięciem oczekiwałam więc jej wznowienia, którego premiera przekładana była od wczesnej wiosny roku 2018 aż do chwili obecnej.


W 1978 roku, kiedy z Genesis odszedł wieloletni gitarzysta, Steve Hackett, trójosobowa już grupa (Tony Banks, Phil Collins, Mike Rutherford) legendarnego składu opublikowała album o wymownym tytule "... And Then There Were Three".  Tuż po będącym niespodziewanym, a sporych rozmiarów sukcesie albumie Genesis, Tony Banks zapragnął wreszcie własnej, w pełni autorskiej wypowiedzi, do czego zainspirowało go opowiadanie Daniela Keyesa - "Flowers fo Algernon". Początkowy pomysł muzycznej ilustracji do nierozbudowanej wówczas jeszcze do rozmiarów powieści formy literackiej twórcy science - fiction nie doszedł jednak do skutku - wówczas powstała już adaptacja filmowa dramatu pod tytułem "Charly". 

Banks, zainspirowany silnie wstrząsającą historią Algernona i Charliego, stworzył własną historię, opierającą się w sporym zakresie na tej opowiedzianej przez Keyesa. Tak właśnie powstał cudowny album "A Curious FeelingTony'ego Banksa, o którym rozpisywałam się już na łamach Babskiego Ucha /link/.


Wracając jednak do meritum - za sprawą poznańskiego wydawnictwa REBIS, "Kwiaty dla Algernona" ukazały się wreszcie ponownie (II wydanie) wiosną 2019 roku. Kiedy tylko powieść trafiła do księgarni, zaopatrzyłam się w nią, po czym pochłonęłam ją w całości w ciągu jednego zaledwie dnia.
Za gatunkiem science - fiction jakoś nigdy nie przepadałam w sposób szczególny, tu jednak gatunek całkowicie traci znaczenie. 
Autor, Daniel Keyes, w sposób genialny potrafi wcielić się nie tylko w intelektualny, lecz - co jeszcze znacznie trudniejsze - emocjonalny rozwój głównego bohatera, na przeróżnych etapach, za każdym razem czyniąc to nadzwyczaj przekonująco. Początkowo czytelnika razić może nadmierny, przerysowany wręcz sposób wyrażania myśli osoby nie mającej zielonego pojęcia o zasadach gramatyki i ortografii, zapewniam jednak, że po kilku stronach zapominamy szybko o tej niedogodności. Niesamowitym jest, jak wiele emocji potrafi zbudzić w nas powieść - tak, jakbyśmy z każdą kolejną stroną własnymi emocjami pragnęli wesprzeć głównego bohatera... a w zasadzie bohaterów, jeśli wliczymy w to niezmiernie ważną przecież, obok Charliego (a w zasadzie: dzięki niemu), postać Algernona. 
Historia niepełnosprawnego intelektualnie chłopca poddanego operacji mózgu mającej zwiększyć jego iloraz inteligencji momentami bawi, często - zatrważa, budzi niepokój i powoduje burzę myśli, rodząc pytania, na które nie sposób znaleźć jednej, właściwej odpowiedzi. Przedstawiona oczyma chłopca (w zasadzie: wiekiem dojrzałego mężczyzny), tak, jakby Keyesowi udało się zajrzeć w najgłębsze zakamarki umysłu bohatera, przemyca nam ukradkiem dwa światy: jako gotowy podaje świat widziany oczyma Charliego, naturalną jednak reakcją czytelnika jest dopowiadanie sobie "świata rzeczywistego", wyzbytego pryzmatu, przez jaki przepuszcza go chłopak. I co się dzieje wówczas? ... Pragniemy widzieć świat tak, jak widzi go właśnie Charlie! Pragniemy, jak on - jedyna w powieści postać zdająca się dostrzegać i doceniać istotę głównego przecież, tytułowego bohatera, jakim jest Algernon! - widzieć rzeczy prostymi, nie zgadzać się na zło i nieuczciwość. Choć, pewnie jak i większość czytelników, zdecydowanie wolałam Charliego sprzed operacji niż po, postać ta zdumiewa niesamowitym ... człowieczeństwem. Widzi to, o czym świat - niby- normalny, dawno już zapomniał, depcząc wartości w biegu po sukces. 

Aby nie zdradzać szczegółów - bo bardzo zależy mi, by jak najwięcej ludzi zatrzymało się w biegu i zapoznało z postacią Charliego i Algernona, nie będę przybliżać fabuły powieści. Zdradzić muszę natomiast - ostrzegając wrażliwszych osobników - że po przeczytaniu nic już nie będzie takie samo. Odkryjecie w sobie jeszcze głębsze emocje i - kończąc czytać, nie bójcie się zapłakać. Z całą pewnością każda taka łza stanowić może kolejny kwiatek dla Algernona. Od nas i od Charliego.

W załączeniu - "CHAЯLY" - amerykański dramat z 1968 roku w reżyserii Ralpha Nelsona, na podstawie powieści Daniela Keyesa "Kwiaty dla Algernona". Ale książkę, i tak  przeczytać należy.


Jako Post Scriptum załączę jeszcze krótki opis historii, jakiej świadkiem byłam wczoraj, tuż po przeczytaniu powieści. Wracałam od lekarza (tak, w dzisiejszych czasach, po 6-miesięcznym oczekiwaniu na wizytę u specjalisty, należy nastawić się jeszcze na kilka godzin czekania pod gabinetem - ale przynajmniej, dzięki temu, zdążyłam przeczytać całą, 300-stronnicową powieść jednym tchem!), czekając na tramwaj w strategicznym punkcie Poznania. Tłum ludzi, mnóstwo studentów, tramwaj za tramwajem... Nagle, czekając na ten mój, widzę jak jedna z dziewczyn, może kilkunastoletnia, zbliża się do torowiska z chusteczką higieniczną. Wygląda, jakby chciała rzucić ją na szyny, pod nadjeżdżający tramwaj. Wstrząśnięta, przyglądam się, czy naprawę to zrobi, a ona... chusteczkę wkłada pomiędzy szyny i ... wydobywa stamtąd żywą pszczołę. Cofa się, tramwaj nadjeżdża. Uratowana pszczoła staje powoli na łapkach, machając skrzydełkami, a dziewczyna stoi, uśmiechając się do niej. Cudowna historia! Tym lepsza od trzymanej przeze mnie w dłoni powieści, że prawdziwa...
Gdybym prowadziła dziennik pod tytułem "chwile, dla których warto było przeżyć kolejny dzień" - w dniu wczorajszym tą właśnie chwilę zapisałabym wielkimi literami. 

Dziś - ciągle jeszcze trwam w pszczołowo - Algernonowym nastroju, a na talerzu gramofonu kręci się "A Curious Feeling"... Skarby tego świata, znacznie cenniejsze od świecidełek i papierków, które ludzi gromadzą w pędzie i opętaniu, nie mając potem czasu ani pomysłu, na co je zamieniać... "Lucky Me"!


... A najpiękniejszym ukłonem i kwiatem dla Charlie'go, niech będzie... "The Waters of Lethe", instrumentalny utwór Banksa z wspomnianej płyty. Rzeka Zapomnienia...

Marta Ratajczak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz