niedziela, 22 grudnia 2013

Leszek Dranicki: Listy jazzujące (Soliton, 2007)





Na ulicach miast wprost roi się już od bożonarodzeniowych dekoracji, domy pełne są kolorowych światełek, i ozdób, kalendarz wskazuje, że już za dwa dni Wigilia... Chyba już czas najwyższy troszeczkę zwolnić, siąść przy kominku po sobotnio - świątecznym sprzątaniu domu i włączyć lekką, ciepłą, przyjemną płytę, przy której można zrelaksować się w gronie najbliższych... Taką właśnie płytą jest dla mnie wydany w 2007 roku przez Soliton album Leszka Dranickiego - "Listy jazzujące". Płyta zawiera dziesięć utworów, wykonanych w doskonałym składzie:
Leszek Dranicki - śpiew, gitary
Edward "Wojtek" Kolczyński - klawisze
Piotr Nadolski - akordeon, melodyka
Piotr Lemańczyk - kontrabas
Adam Czerwiński - perkusja.
Zdecydowana większość utworów to kompozycje Leszka Dranickiego ("Poniedziałek 3.33", "Już moich listów nie czytasz", "Oj ...", "Blues za siostry i braci") lub kompozycje, których Dranicki jest współautorem: "Już świt" (Leszek Dranicki, Tomasz Olszewski), "Na dzień (co miał przedwczoraj przyjść)" (Leszek Dranicki, Andrzej Poniedzielski), "Budowniczy ruin" (Leszek Dranicki, Grzegorz Bukała) oraz "Wypominka" (Leszek Dranicki, Agnieszka Osiecka). Pozostałe dwa utwory to piękny "Zabierz mnie na stację" duetu M. Jagger - K. Richard (z polskim tekstem Wojciecha Bellona) oraz "Nie będziesz" Tomasza Wachnowskiego.
"Już świt" jest opowieścią snutą wpierw głosem, a następnie gitarą Leszka Dranickiego, przy akompaniamencie delikatnego akordeonu Piotra Nadolskiego oraz pozostałych wyjątkowych instrumentalistów zaproszonych do nagrania płyty. Drugi utwór - "Zabierz mnie na stację" - to kompozycja zespołu The Rolling Stones, z tekstem napisanym przez Wojciecha Bellona. Piękny, gitarowy utwór przy ciepłym, kojącym, lecz stanowczym kontrabasie Piotra Lemańczyka oraz szeleszczącej perkusji Adama Czerwińskiego kołysze lekko i łagodnie, wprowadzając słuchacza w kontemplacyjny nastrój i wywołując przyjemne dreszcze na karku króciuteńkim, lecz niezwykle głębokim końcowym kontrabasowym akcentem. Spokój, ciepło, lecz również pewien rodzaj rezygnacji i pogodzenia z losem przychodzi z kolejnym utworem na płycie - "Na dzień (co miał przedwczoraj przyjść)", w którym - obok subtelnej gitary, w zachwyt wprowadzają przede wszystkim klawisze pod palcami Edwarda "Wojtka" Kolczyńskiego oraz akordeon Nadolskiego. 
Z uwagi na piękną linię melodyczną oraz głęboki, piękny, niezwykle wyraźny i ważny w utworze kontrabas Piotra Lemańczyka, jednym z moich ulubionych utworów tej płyty jest kompozycja Leszka Dranickiego - "Poniedziałek 3.33".  "Budowniczy ruin" stanowi natomiast pewnego rodzaju zaczepny, zawadiacki akcent na tej dość smutnej i tęsknej płycie, jak gdyby autor postanowił nagle przyjrzeć się złemu losowi z przymrużeniem oka, kpiąc sam z własnego pecha, uśmiechnąć się radosnymi nutkami i otworzyć na nowe, lepsze jutro. W takim też, radośniejszym zdecydowanie tonie niż pierwsza połowa płyty, zaczyna się kolejny utwór - "Nie będziesz". Radosna perkusja, silny kontrabas i zaczepna gitara płyną pogodnie, dopływając do smutnej, lecz pełnej nadziei kompozycji Leszka - "Już moich listów nie czytasz". Cudny, potężny, ciepły i zawadiacki zarazem kontrabas rozgrzewa ciało i duszę, przyciągając niczym najsilniejszy magnes. Instrument ten w rękach Mistrza wprowadza nas także do kolejnej kompozycji Leszka Dranickiego -  "Oj ...", w której to bluesowy nastrój zraszany jest radosnymi nutkami, co przypomina przeciąganie liny między pesymistycznym dość tekstem a radosną, pełną oczekiwania muzyką, wymykającą z instrumentów wspaniałych  Artystów.
W zupełnie innym tonie podana jest "Wypominka", przedostatnia kompozycja na płycie. Tu, wraz ze smutnym tekstem pełnym żalu i rozgoryczenia snuje się równie smutna i tęskna, lecz niesamowicie piękna melodia, płynąca w najróżniejszych językach tak wielu różnych instrumentów, lecz niosąca jedną i tą samą prawdę. Jakże piękny potrafi być smutek...
Ostatnim natomiast utworem na tym albumie jest "Blues za siostry i braci". Smutny, bolesny, stanowiący prawdziwe pożegnanie wyciskające z oczu łzy. Pięknym pożegnalnym prezentem jest tu dla mnie cudowna solówka na kontrabasie, wygrywającym ciepło i głęboko, z samego serca, pełną żalu i bólu melodię utworu. I tak przemija krążek bluesowego, ciepłego piękna autorstwa Leszka Dranickiego...
Niezwykle trafnie dobrany jest tytuł płyty, "Listy jazzujące", która faktycznie zdaje się być przewiązanym wstążeczką zbiorem listów, podanych słuchaczowi w kolorowym pudełeczku pełnym dyskretnie pochowanych po kątach nutek. Pudełko to, po otwarciu, uwalnia magiczny pył wzlatujący nad naszymi głowami i opadający na zasłuchanych, oczarowanych słuchaczy, grzejących się przy cieple męskiego wokalu, delikatnej gitary, lekkich klawiszy i subtelnych dźwięków akordeonu, w towarzystwie płonącego, pięknego kontrabasu oraz szeleszczącej perkusji.

Marta Ratajczak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz