19 marca 2014 roku to dzień premiery albumu Ola Walickiego pod tytułem "KOT (CZY TEŻ KOTKA?)". Zaledwie kilka dni temu pisałam na łamach Babskiego Ucha o nadchodzącej premierze, dziś już natomiast, całkowicie rozkochana w tej płycie, pragnę podzielić się moimi wrażeniami z nią związanymi. Zanim jednak przejdziemy do opisu płyty, która z miejsca stała się dla mnie albumem miesiąca (i - choć mamy dopiero połowę marca - już zastanawiam się, czy przypadkiem nie zapisze się ona w świadomości czytelników Babskiego Ucha, widniejąc później miesiącami na bocznej szpalcie jako PŁYTA ROKU 2014!), porozmawiajmy o tym, kim jest Olo Walicki i jak to robi, że jego Muzyka trafia w najczulsze punkty, przez co sygnowane jego nazwiskiem płyty miałoby się ochotę wystawić na zbudowanym specjalnie dla nich muzycznym ołtarzu.
Choć dla mnie osobiście kontrabas jest najpiękniejszym instrumentem na świecie i już sam fakt bycia kontrabasistą sprawia, że pragnę się przyjrzeć muzykowi z bliska, to spoglądającego na nas z powyższego zdjęcia (fot. Michał Andrysiak) Ola Walickiego trudno określić mianem po prostu Kontrabasisty. Dla mnie Olo to przede wszystkim wielki kompozytor, mistrz w pisaniu muzyki ilustracyjnej, posiadający niesamowitą wrażliwość, która pozwala mu na doskonałe zrozumienie przekazu dzieła, do którego tworzy Muzykę oraz na wyrażenie go za pomocą pięknych dźwięków. O Olu nie mówi się, że nagrywał przez lata z Kwartetem Zbigniewa Namysłowskiego. Olo sam w sobie stanowi markę z najwyższej półki.
O płycie "KOT (CZY TEŻ KOTKA?)" Olo wypowiada się następująco:
"Pracę nad materiałem muzycznym rozpocząłem od przygotowania szkiców kompozycji przestrzennej instrumentów na scenie. Sercem stały się dwa harmonia. Zwarty i symetryczny układ umożliwił nam swobodne przemieszczanie się między instrumentami i wzajemną wymianę przy nich – powstało harmonijne środowisko przestrzenno-dźwiękowe. Taką też przyjąłem formę kompozycji muzycznej – album jest rodzajem suity o określonej dramaturgii. Pełną, 37-minutową formę płyty traktuję jako nierozłączną całość i do takiego jej słuchania – w całości – zachęcam."
Utwory zostały napisane do wierszy poetów nominowanych do Nagrody Europejski Poeta Wolności 2012. Nagrody, która przyznawana jest co dwa lata w ramach Międzynarodowego Festiwalu Literatury Europejski Poeta Wolności, którego organizatorem jest wydawca płyty - Instytut Kultury Miejskiej w Gdańsku. Materiał zarejestrowano w marcu 2013 roku w gdańskim studio Doki 1 w następującym składzie: Allegra Kabuki - głos; Wacław Zimpel - klarnety, harmonium; Olo Walicki - kontrabas, harmonium, głos oraz Kuba Staruszkiewicz - perkusja. Gościnnie wystąpili również: Stefan Wesołowski - harmonium oraz Serhij Żadan - głos, tytuły utworów stanowią zaś nazwiska poetów, do których wierszy pisana jest dana kompozycja. Płyta wydana jest w piękny, staranny sposób, z dołączonym plakatem zawierającym z jednej strony piękne zdjęcie wykonane przez Ola (zdobiące okładkę albumu), z drugiej zaś - spisane w oryginale oraz przetłumaczone wiersze, do których Muzyka powstała.
Płyta składa się z dziewięciu zwartych kompozycji, silnie nasączonych emocjami Artysty o niesamowicie wrażliwej duszy, jakim jest Olo Walicki. Obok Muzyki Ola nie można przejść obojętnie - albo się ją kocha, albo - nienawidzi, jednakże - jestem pewna - że w sercu każdego, kto się z nią zetknie, musi pozostawić wyraźny ślad. Szczera do bólu, bezkompromisowa, uderzająca siłą uczuć drzemiących w niezwykle uzdolnionym Muzyku... "Spotkanie innego rodzaju"...
Człowiek stanowi olbrzymią skarbnicę emocji i wspomnień, do których doskonały Artysta potrafi dotrzeć swoim dziełem bez najmniejszego problemu, wzmacniając go, nie tylko na poziomie emocjonalnym. Muzyka Ola daje potężną dawkę fizycznie aż odczuwalnego szczęścia, radości obcowania z prawdziwym cudem, świętością, którą za wszelką cenę chcemy chronić, podchodząc do niej jak najdelikatniej i z wielką obawą, by jej nie zniszczyć naszym dotykiem.
Motywem przewodnim wierszy, do których została skomponowana, jest wolność - potężne narzędzie, które w ludzkich dłoniach może uczynić wiele dobra, ale i zła - w zależności od tego, w jakie dłonie trafi... O wszystkich jej aspektach opowiada doskonała Muzyka najwspanialszego według mnie kompozytora tworzącego muzykę ilustracyjną, jakim jest Olo Walicki.
Płytę otwiera cudowny, przerażający, dosłownie zapierający dech w piersiach utwór "Ryszard Krynicki" z pięknym, silnym, pewnym kontrabasem, stanowiącym na tle groźnie buczącego harmonium silny filar dający poczucie bezpieczeństwa. Muzyka opowiada tu całą swoją piękną postacią o źle pojętej wolności, która dostała się w niepowołane ręce. Dźwięki budzące grozę są niebezpiecznie piękne, wzruszając do granic możliwości i powodując, że oczy od razu wilgotnieją. Ogrom uderzającego swoją doskonałością piękna zniewala, ukazując jak małym jest człowiek w obliczu posiadanych darów, które nie zawsze potrafi wykorzystać w prawidłowy sposób. Po cudnej melodeklamacji wiersza przez Allegrę Kabuki odzywa się zawodzący przepięknie charakterystyczny klarnet Wacława Zimpla, którego niepokój zdaje się łagodzić jedynie stateczny, silny kontrabas Kompozytora. Wspaniałą perkusją przywodzącą na myśl szamańskie obrzędy rytualne przechodzimy niepostrzeżenie do utworu drugiego, "Petr Halmay", w którym na tle przecudnej, równie niepokojącej Muzyki, wsłuchujemy się urzeczeni pięknym, silnym głosem samego Ola, któremu nawet sama Muzyka zdaje się oddawać pokłon. Olo przenika sobą każdą najmniejszą chwilę, płynie dźwiękami, rozchodzi się silnym głosem, oddechem, jest obecny nawet w chwilach pozornej ciszy. W takiej Muzyce, pełnej magii i uniesień, nie ma miejsca na żadne tabu czy niedopowiedzenia, nie ma miejsca na maski i kolorowe szaty - Muzyka Ola pełna jest bolesnej wręcz szczerości, ukazującej nagie piękno odsłoniętej wrażliwej duszy, przez co nie sposób odpowiedzieć na nią inaczej, niż jak przez taką samą szczerość i otwartość. W ten sposób powstaje piękny pomost pomiędzy Muzykiem a Odbiorcą, oparty na całkowitym zaufaniu i poczuciu bezpieczeństwa w odniesieniu do Muzyki, której pozwalamy wniknąć w głąb siebie, przeniknąć na wylot, dotknąć wszystkich najczulszych miejsc, wydobyć z nas wszystkie największe wzruszenia i odmienić, dając niesamowitą siłę do życia, niemożliwą do uzyskania z żadnego innego źródła.
Silnym, pełnym swoistej pewności siebie głosem Allegry rozpoczynamy elektryzujący, orzeźwiający utwór "Pablo Garcia Casado", niewolny jednak również od cudnej nutki niepokoju zaklętej w instrumentach doskonałych instrumentalistów, po czym magicznie szamańskimi dźwiękami przechodzimy do czwartego utworu na płycie - "Kristin Berget". Zagubienie, silny niepokój i pewnego rodzaju oszołomienie otwiera nas na schizofreniczny świat podszyty psychodelicznym lękiem, czający się w ciemnych zakamarkach wszechotaczającej nas Muzyki, której bezwolnie poddajemy się z szeroko otwartymi oczyma, lecz z pełną ufnością - wiedząc, że Muzyka Ola, choć sięgająca najbardziej przez nas skrywanych uczuć, jakkolwiek nie pachniałaby grozą, zawsze nas dokądś bezpiecznie zaprowadzi.
Pora na jeden z najpiękniejszych momentów na płycie, jakim jest dwuczęściowa kompozycja "Luljeta Lleshanaku". Tu strumień emocji płynących Muzyką napiera z całych sił, powodując wreszcie całkowite przełamanie tamy. Nie znam słów, którymi potrafiłabym oddać swój zachwyt nad kontrabasem Ola, który czaruje w nieziemski sposób, grając na strunach duszy słuchacza. Niezwykle doniosły nastrój przenika słuchacza, wprawiając w namacalne drżenie każdą komórkę jego poruszonego tym niezwykłym pięknem ciała, następuje całkowite zespolenie z Muzyką tętniącą teraz w żyłach i rozchodzącą się po całym krwiobiegu, zostawiając swą życiodajną moc. Tu - ogromny pokłon dla generującego całym sobą przepiękne, pełne uczuć dźwięki Wacława Zimpla!
Sarkastyczną wręcz pewnością siebie i pozornym dystansem oraz lekkością bytu, nasączona wręcz poczuciem wyższości nad emocjami i duchowością przemija twarda, chłodna kompozycja "Durs Grunbein", by znów uderzyć z całą siłą ciepła, dobra i najgłębszych uczuć w dwóch ostatnich utworach: zmysłowym, nacechowanym pięknem muzyki sakralnej "Tozan Alkan" i utrzymanym w podobnie cudnym tonie "Serhij Żadan".
W wierszu, do którego skomponowany został pierwszy utwór na płycie, znajdujemy nawiązanie do jej tytułu. Wiersz pod tytułem "Kot" Zbigniewa Herberta, o którym wspomina autor, mówi:
"Jest cały czarny, lecz ogon ma elektryczny.
Gdy śpi na słońcu, jest najczarniejszą rzeczą, jaką sobie można
wyobrazić. Nawet we śnie łapie przerażone myszki. Poznać
to po pazurkach, które wyrastają mu z łapek. Jest strasznie
miły i niedobry. Zrywa z drzew ptaszki, zanim dojrzeją"
... czy nie tak jest też z szeroko rozumianą wolnością...?
Olo Walicki, doskonały Artysta, wspaniały kompozytor, nie boi się podjąć ważnego tematu, doskonale ilustrując wszystkie aspekty wolności (nie przesładzając i odzierając ją z widzianych w niej przez większość jedynie skrzydeł nadających jej lekkości bytu) za pomocą wspaniałej muzyki nacechowanej niezwykle szczerymi emocjami wypływającymi prosto z duszy Muzyka, wywołującymi szczery podziw, zasłuchanie i mistyczny wręcz odbiór przygotowanych przez niego dla słuchaczy darów. Darów, które mają niewymierną wręcz wartość, urastających do rangi świętości, stających się sensem życia i ... uzależniających.
Poniżej zamieszczam fragment utworu pochodzącego z albumu, udostępniony przez Ola Walickiego:
Jak dla mnie, nie ma lepszego, bardziej szczerego i odważnego w dzieleniu się cząstkami siebie samego kompozytora, który potrafi stworzyć przepiękną Muzykę, będącą jednocześnie ucieleśnieniem WSZYSTKICH uczuć - nie tylko tych łatwych i pięknych. I, chociaż "KOT (CZY TEŻ KOTKA?)" jest dopiero drugą (po "Ewa - film music") płytą Ola, która wpadła w moje ręce, z całą pewnością mogę stwierdzić, że jestem nieuleczalnie zakochana i oczarowana muzyką, jaką tworzy ten naprawdę wybitny i niesamowicie ambitny Artysta, dbający o każdy najmniejszy szczegół. A mój osobisty egzemplarz albumu "KOT (CZY TEŻ KOTKA?)" jest tym bardziej wyjątkowy, że przyozdobiony w przepiękną dedykację od Autora. Tu jeszcze może mała dygresja - jako chorobliwa miłośniczka pięknej muzyki, maniakalnie wręcz zaopatruję się w płyty uwielbianych przeze mnie Muzyków. Pojawienie się w moim domu "KOTA" wywołało we mnie jednak tak nieziemską radość, jednocześnie tak bliską szczęściu, jakie już kiedyś towarzyszyło mi podczas zapoznawaniu się z pewną płytą... Nie musiałam się długo zastanawiać, co to była za płyta... Był to jeden z sierpniowych dni minionego roku, kiedy odebrałam z poczty album... "EWA - Film Music" (!). To tylko potwierdza fakt, jak wielkie wrażenie robi na mnie Muzyka tego niesamowitego Artysty!
Płytę "KOT (CZY TEŻ KOTKA?)" można zamówić na stronie internetowej Instytutu Kultury Miejskiej w Gdańsku.
Zapowiedź albumu na Babskim Uchu: /link/
Marta Ratajczak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz