czwartek, 18 czerwca 2015

Ethno Port Poznań /VIII/: 11 - 14 czerwca 2015





Ósma edycja poznańskiego festiwalu Ethno Port, która odbywała się w dniach 11 - 14 czerwca 2015 roku, przebiegała pod jakże wymownym hasłem "Wszyscy jesteśmy migrantami". Ethno Port ma to do siebie, że co roku, na tych kilka dni festiwalowych, Poznań zmienia się w wielokulturowe, wielokolorowe miasto pełne ciepła, empatii oraz tolerancji. Obok licznych koncertów, kierowanych dla najróżniejszych grup odbiorców (w tym roku koncertów było aż 18!), Ethno Port to również festiwalowy klub, małe ethno z bogatym programem na najmłodszych uczestników, warsztaty dla dzieci i dorosłych oraz ... zielona łąka rozmaitości, jaką staje się na ten czas pokryty trawą parking zamkowy, w samym centrum miasta. Tegoroczna edycja, obok większego jeszcze otwarcia na scenę polskiej muzyki (zgodnie z hasłem przewodnim...), otworzyła się również na "niepełnosprawnych migrantów", znacznie ułatwiając dostęp osobom niepełnosprawnym tak do sali koncertowej, jak i do wszystkich pozostałych miejsc, w których odbywały się koncerty oraz wydarzenia towarzyszące.


W ciągu zaledwie czterech wieczorów, na scenie Sali Wielkiej, zamkowego parkingu oraz dziedzińca zaprezentowano w sumie 18 zróżnicowanych gatunkowo koncertów, dzięki czemu każdego dnia każdy z licznie zgromadzonej, ethnoportowej publiczności wiernej festiwalowi od lat, mógł znaleźć sobie coś właśnie dla siebie. Z takiego właśnie punktu widzenia opiszę mój udział i moje wrażenia z tegorocznej edycji, skupiając się głównie na najbliższych memu sercu wydarzeniach.

Przed rozpoczęciem ósmej edycji festiwalu, 11 czerwca odbyła się konferencja prasowa z udziałem dyrektora festiwalu - Pana Andrzeja Maszewskiego, osób związanych z wydarzeniem oraz Artystów otwierających koncertem tegoroczny festiwal. Konferencja przebiegła w niezwykle sympatyczny sposób, ostrząc przy tym apetyt zgromadzonych dziennikarzy na to, co miało wydarzyć się już za kilka godzin... 

Pierwszy tegoroczny koncert w ramach Ethno Port odbył się w fantastycznie oświetlonej i nagłośnionej Sali Wielkiej Centrum Kultury Zamek. Zupełnie szczerze - nie wyobrażam sobie bardziej odpowiedniego miejsca, by dać się zaczarować dwojgu tak bardzo odmiennym - pod każdy względem - muzykom, jakimi okazali się połączeni wspólną pasją i miłością do piękna zaklętego w dźwiękach Catrin Finch oraz Seckou Keita. Wykształcona klasycznie, zasiadająca przy harfie celtyckiej CATRIN FINCH w cudowny sposób, wysoko ponad wszelkimi barierami kulturowymi czarowała jedną różdżką z operującym korą i harfą zachodnioafrykańską SECKOU KEITA. Niesamowity klimat, ulotny czar, jaki ogarnął odbiorców zespalając wszystkich w jednego ducha, emanował w niezwykle silny sposób od tej niezwykłej pary, częstującej nas mieszanką kultury bardów oraz zachodniafrykańkich czarów tego niesamowitego pieśniarza i griota. Szczególnym prezentem dla zaczarowanej publiczności były ostatnie utwory, w których artyści nie szczędzili również magicznego, szamańskiego wręcz wokalu, sprawiającego, że po plecach przebiegać zaczęły dreszcze... Nic dziwnego, że zahipnotyzowana publiczność długo nie pozwalała artystom opuścić sceny, kilkakrotnie wypraszając kolejne bisy. Niesamowity koncert pozostawił także w duszy pewnego rodzaju niepokój, czy którykolwiek z pozostałych 17-stu zdoła przeskoczyć tak wysoko podniesioną poprzeczkę...

Tego dnia, 11.06.2015, na parkingowej Scenie na Trawie odbył się jeszcze kolorowy koncert znanych z 5-tej edycji Ethno Port BASSEKOU KOUYATE & NGONI BA z Mali (koncert bezpłatny) oraz - na Dziedzińcu Zamkowym - swoista potańcówka z DOMEM TAŃCA POZNAŃ, podczas której przesympatyczny, uwielbiany przez poznańską publiczność wirtuoz liry - Jacek Hałas - po raz kolejny udowodnił, że Ethno Port to Festiwal, w którym publiczność nie tylko czerpie z tego, co dają artyści, ale wysyła również w świat miliony własnych, dobrych duchów. 

Drugi dzień Ethno Port 2015 upłynął mi w zasadzie najspokojniej: po koncercie polskiego zespołu LAUTARI z Jackiem Hałasem przy fortepianie, podczas którego Sala Wielka stała się miejscem spajającym muzykę ludową z partiami improwizowanymi, na Dziedzińcu Zamkowym wystąpiła portugalska gitarzystka i pieśniarka fado - LULA PENA, która bez najmniejszego problemu przeniosła zapadającą w przyjemny, błogi letarg publiczność w portugalskie dzielnice, w których snuły się piękne, bajecznie kolorowe opowieści, płynące pełną mocą uczuć.      

Ta niepozorna, drobna kobieta, jedną gitarę tylko w dłoniach trzymając, spowodowała, że pod zamkniętymi oczyma odgrywały się najwspanialsze i najbarwniejsze sceny rodem z filmów Pedra Alodóvara... Choć koncert przebiegł bez większych uniesień, płynąc dość monotonnie jednostajną drogą, było to wydarzenie naprawdę silnie zapadające w pamięć oraz świadomość muzyczną.

Tego dnia bezpłatnym koncertem na Scenie na Trawie był finezyjny występ grupy ABAVUKI z Republiki Południowej Afryki, prezentującej tradycyjne instrumenty perkusyjne (w tym - aż trzy marimby) oraz fantastyczną sekcję dętą. W Sali Wielkiej czekał nas jeszcze występ mauretańskiej grupy NOURA MINT SEYMALI (podczas którego żałowałam trochę, że osoby - jak ja -  chcące zasłuchać się w pięknie muzyki, a niekoniecznie oddawać się tańcom, musiały spędzić ten czas z boku sali, otrzymując w zwiększonej ilości ciężkie basowe dźwięki). Wieczór zakończył polski zespół MASALA SOUNDSYSTEM, porywając do tańca publiczność zgromadzoną na Dziedzińcu Zamkowym. Przyjemne, co prawda, aczkolwiek - zmęczenie tyloma koncertami, a także chęć zatrzymania w głowie tego, co wybrzmiewało tego dnia podczas wcześniejszych występów spowodowały, iż nie doczekałam końca występu grupy ocierającej się o niekoniecznie przeze mnie preferowany hip - hop oraz muzykę opierającą się na dźwiękach generowanych z laptopów.             

Sobota, 13.06.2015, miała okazać się dniem,w którym całkowicie przyćmiony zostanie przeuroczy koncert otwierający tegoroczny festiwal... Otóż, po interesującym występie KAPELI MALISZÓW  w Sali Wielkiej CK Zamek, prezentujących w rodzinnym składzie uroki polskiej muzyki ludowej; po koncercie kolejnej polskiej grupy o egzotycznej dość nazwie: ČAČI VORBA na parkingu usłanym trawą (wstęp wolny) i po kolejnym bezpłatnym koncercie w tym miejscu, jaki zaprezentowała nam amerykańska grupa CEDRIC WATSON & BIJOU CREOLE, nastąpiło NAJWIĘKSZE WYDARZENIE TEGOROCZNEJ EDYCJI FESTIWALU ETHNO PORT...    

Tym, co okazało się być największą niespodzianką, najcudniejszym występem i niesamowitym wydarzeniem, które na zawsze miało zostawić niemały ślad w sercu, był koncert ROSS DALY z Grecji, jaki odbył się tego dnia na Dziedzińcu Zamkowym. Nikt nie potrafiłby piękniej opisać muzyki, jaką uprawia Ross, niż zrobił to on sam, mówiąc krótko, że to, co czyni, to po prostu poszukiwanie muzyki będącej "poszukiwaniem dialogu z tym, co postrzegamy jako święte".

Mimo, iż tuż przed koncertem z nieba zaczął padać ulewny deszcz, nie odpuszczając ani na moment podczas całego wydarzenia odbywającego się pod gołym niebem; mimo, iż setki parasoli przysłoniło scenę tak, że nie warto było nawet otwierać oczu; mimo początkowych problemów z nagłośnieniem, przemoczonego ubrania i kaskad wody spływającej po twarzy i całym ciele - czary, marzenia i magia niesłychana buchała za sprawą artystów pełną parą, wbrew wszystkiemu i wszystkiemu na przekór. Hipnotyzująca muzyka płynęła wartkim strumieniem piękna obezwładniając oczarowując publiczność, która - mimo naprawdę obfitego deszczu - ani myślała ruszyć się choć na krok spod sceny. Ross Dali czarował własnoręcznie skonstruowaną lirą oraz instrumentami strunowymi: tarhu i rabab, a towarzyszący mu na scenie muzycy wtórowali mistrzowi niesłychanie fantastycznymi dźwiękami, jakie rodziły się pod ich palcami w odpowiedzi na duchowe wręcz wędrówki pomiędzy nutami irlandzkiego artysty od lat zamieszkującego Kretę. W zespole Rossa znalazł się również doskonale znany polskiej publiczności, współpracujący z Leszkiem Możdżerem Zohar Fresco, dokładający niemałą dawkę własnoręcznie konstruowanej (za pomocą bębnów obręczowych) magicznej muzycznej mikstury. Fenomenalne zjawisko, ogromne, duchowe przeżycie i niesamowita dawka wspaniałej, uzdrawiającej ducha energii! Był to zdecydowanie najlepszy tegoroczny koncert, w jakim było mi dane uczestniczyć!


Na zakończenie dnia pełnego wrażeń, w Sali Wielkiej odbył się jeszcze ciężki, rockowy koncert grupy uKanDanZ (Etiopia/ Francja), z którego jednak "urwałam się" dość wcześnie, pragnąc zatrzymać w pamięci przede wszystkim grecką krainę marzeń spod znaku grupy Rossa Dali.     

Ostatni wieczór ósmej edycji Ethno Port rozpoczął się dwoma koncertami polskich grup, jakie odbyły się w Sali Wielkiej Zamku: dziewczęcego tria o nazwie SUTARI, prezentującego muzykę ludową z okolic Polski i Litwy za pomocą swoistego performance'u; oraz męskiego tria - grupy SEFARDIX, które postanowiło zaczarować nas w niedzielny wieczór, zostawiając w uszach cudowne dźwięki hipnotyzującej, transowej muzyki nawiązującej do kultury żydowskiej.


Tryskający humorem Jorgos Skolias roztaczał czar niezwykłymi wokalizami, ubarwiając wspaniałe kompozycje barwnymi opowieściami, natomiast niezastąpiona sekcja rytmiczna braci Oleś nieodmiennie wprowadzała niesamowity nastrój, kupując sobie publiczność bez dwóch zdań. Bisom... nie było końca! 

Był to jednakże dopiero początek ostatniego dnia tegorocznej edycji festiwalu... Po niesamowitym koncercie grupy Sefardix, publiczność dała się porwać wspaniałej, irlandzkiej muzyce grupy MÁIRTÍN O’CONNOR BAND, która bez najmniejszego problemu roztańczyła całą niemal publiczność zgromadzoną na Dziedzińcu Zamkowym. Zanim powróciliśmy tam na ostatni koncert odbywających się w ramach Ethno Port 2015, jakim był występ hiszpańskiej formacji RADIO COS, publiczność udała się na bezpłatny koncert na parkingu zamkowym. Tym razem na dużej scenie wystąpili artyści z Peru - CUMBIA ALL STARS, czyli ośmioro muzyków, którzy w latach 70. tworzyli legendarne zespoły grające peruwiańską wersję kolumbijskiej cumbii, zwaną Peruvian Cumbia. 


Jak wszyscy wiemy - nic, co piękne i dobre - nie trwa wiecznie, ósma edycja festiwalu Ethno Port szybko więc przeszła do historii, zostawiając tak w głowie, jak i w sercu niezliczone skarby pięknych wspomnień i wydarzeń, które odmieniają na zawsze. Wspaniała organizacja, niezwykła dbałość o każdy szczegół oraz fantastyczny dobór artystów - wszystko to sprawia, że już z ogromną niecierpliwością oczekuję kolejnej edycji, jaka odbędzie się już za rok...


Marta Ratajczak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz