wtorek, 21 lipca 2015

Jon Anderson: Olias of Sunhillow (Atlantic Records, 1976)





Niesamowite, jak wiele nadzwyczajnych cudów można napotkać, eksplorując świat dźwięków, tworzony ręką wirtuozerskich scenografów świata marzeń... Sztuką jest /lub też - niekiedy, może - kwestią szczęścia/ trafić na właściwy szlak, omijający wszelkie plastikowe, tandetne ozdoby, hucznie i tłumnie rozwieszane często w celu zamydlenia oczu na kryjącą się tuż za nimi ... pustkę zupełną. Dlatego dla mnie, stawiającej w zasadzie pierwsze, niepewne jeszcze (może) kroki w muzycznej krainie rozkoszy, nieocenioną pomoc stanowią swoiste drogowskazy, stawiane dłonią zaufanych degustatorów piękna wszelakiego.

"Olias of Sunhillow" to kolejny wybitny album, o którym usłyszałam za sprawą wyjątkowego Przyjaciela, - Twórcy o nieskończenie wielkiej wyobraźni i bezgranicznym talencie, potrafiącym po ciemku wskazać ukryte przed oczyma innych prawdziwe skarby o nieocenionej wartości.

To debiutancki album koncepcyjny Jona Andersona, tworzący genialną opowieść, składającą się z fenomenalnych elementów układających się niepostrzeżenie na kształt... krainy, której nagle, jako odbiorcy - podróżnicy, stajemy się częścią. Płytę CD podzielono na osiem ścieżek:

1. Ocean Song

2. Meeting/Sound Out the Galleon (Garden of Geda)

3. Dance of Ranyart/Olias (to Built the Moorglade)

4. Qoquaq Ën Transic/Naon/Transic Tö

5. Flight of the Moorglade

6. Solid Space

7. Moon Ra/Chord/Song of Search

8. To the Runner



"Olias of Sunhillow" stanowi przede wszystkim doskonały dowód na to, jak ważnym, wielkim i niesamowicie potrzebnym jest przekazanie pewnej myśli kompozytorskiej, pewnego... ducha albumu, nie tylko za pomocą dźwięków zapisanych na poszczególnych ścieżkach, lecz także poprzez odpowiednią oprawę graficzną, oraz ... przez powiew tajemniczości, jaki wokół albumu został stworzony przez Twórcę historii o krainie Sunhillow. Powiew tak silny, o mocy tak wielkiej, że ... nie pozostaje nic innego, jak zamknąć oczy i wyruszyć do feerycznej krainy, szeroko otwierając zmysły na wszelkie skarby ukryte zmyślnie w prześwietnych dźwiękach, na których klimat składa się również skryta pomiędzy nimi, w genialnie przemyślany sposób dawkowana... cisza, choć innym ciszom - niepodobna.

To także dowód na to, jak jeden tylko człowiek, za to - skąpany w doskonałości, nie zgadzający się na bylejakość - może samemu stworzyć maleńki skrawek świata tak nadzwyczajnie znakomitego, że... zechcą mieszkać w nim całe miliony ludzi hołdujących najwyższym wartościom. 

O albumie tym pisać nie sposób - jest to wysmakowane, pod każdym względem wypieszczone dzieło przygotowane z najlepszych jedynie składników. Dzieło, którego się tak po prostu nie słucha - w nie się raczej... wnika, szeroko rozkładając skrzydła wyobraźni, płynąc dźwiękami i niesamowitym klimatem, spoglądając na nie przez pryzmat tego, co w naszym własnym życiu największe, najświętsze; tego, co dla nas samych pod każdym względem stanowi niezastąpiony, niepodważalny wyznacznik ideału. Muzyczny cud, oscylujący na pograniczu świata wyobraźni, sprawiający, iż... zasłuchani, oddani w pełni cudom największym świata absolutnego, łatwo możemy stracić rozeznanie, czy wszystko to dzieje się naprawdę, czy... może raczej powstaje w nas samych, stając się naszym własnym tworem wyobraźni. Mistrzostwo pod każdym względem, nadzwyczaj perfekcyjne dzieło sztuki, rodem ze świata doskonałości najwyższej próby...

Pomyśleć, że za tym wszystkim, stoi skromnie jeden jedyny tylko Czarodziej...

Marta Ratajczak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz