niedziela, 30 listopada 2014

Charlie Haden/ Hank Jones: Come Sunday (Universal Music Group, 2011)




"Come Sunday" nie jest pierwszym albumem wspaniałego duetu, jaki stanowi doskonały kontrabasista - Charlie Haden z wspaniałym pianistą - Hankiem Jonesem. Szesnaście lat wcześniej Panowie nagrali także zbiór hymnów/ pieśni kościelnych, wydając je na albumie zatytułowanym "Steal Away" (Verve, 1995). Niestety, obaj Panowie na stałe już zasilili skład nieśmiertelnej, najdoskonalszej orkiestry świata, którą usłyszeć można po zamknięciu oczu i uszu na świat zewnętrzny, wysoko nad nami. Niedościgniony Haden opuścił ten świat w mijającym roku 2014, Hank Jones natomiast nie doczekał nawet premiery albumu "Come Sunday", odchodząc zaledwie trzy miesiące po nagraniu go. Do albumu, jak to na albumy Charliego Hadena przystało, dołączono obszerną, pięknie wydaną książeczkę, zawierającą mnóstwo ciekawych informacji i zdjęć - w tym fantastyczne zdjęcie kontrabasu Mistrza, leżącego bokiem... Jakże piękny byłby taki plakat, dołączony do płyty...

---------------------------------------------------------------------------------

 Spis utworów:

"Take My Hand, Precious Lord", "God Rest Ye Merry, Gentlemen", "Down by the Riverside", "Going Home", "Blessed Assurance", "It Came Upon the Midnight Clear", "Bringing in the Sheaves", "Deep River", "Give Me That Old Time Religion", "Sweet Hour of Prayer", "The Old Rugged Cross", "Were You There When They Crucified My Lord", "Nearer My God to Thee", "Come Sunday".

---------------------------------------------------------------------------------

"Come Sunday" to kameralny, piękny album, nagrany w hołdzie największej świętości. Pełen pokory, uwielbiania, a nawet chwały czy swoistego patosu, niesie on niesamowite wręcz poczucie rodzącej się wewnątrz serca wiary. Co ważne - Muzycy nie narzucają kierunku, w jakim owe wzbudzone emocje powinny wyruszyć, ceniąc i szanując w pełni prawo odbiorcy do samodzielnej decyzji, ku komu bądź czemu chcemy skierować te świeżo obudzone, pełne serdeczności i chwały uczucia. Tak jak mimochodem, w czysto religijne pieśni duet przepięknie wplótł cudowne wstęgi jazzowych nutek, tak samo gładko przyszła im transkrypcja uczuć kierowanych przez Chrześcijan do swego Boga na te, jakie wyzwalają się w każdym uduchowionym, pełnym miłości i wiary człowieku, niezależnie od jego wyznania, narodowości czy kultury. Jedynym warunkiem jest wrażliwa dusza i chęć przesłania tego cudownego wieńca serdecznych myśli i uczuć w kierunku siły wyższej, Twórcy naszych światów.

Króciutkie utwory stanowią cudną przeplatankę, w której co chwilę zmieniamy układ instrumentów - raz najważniejszą rolę odgrywa subtelny, płynący kilka stóp ponad ziemią fortepian, innym razem - delikatny i ciepły w swojej ciężkości kontrabas; kiedy indziej zaś instrumenty przepięknie współgrają z sobą, poruszając się jak zaczarowana w tańcu para, w której tak trudno dostrzec gdzie kończy się jedna z połączonych postaci, a zaczyna druga. Panowie na zmianę pełnią rolę przewodnika wskazującego główną linię melodyczną, która zazwyczaj nie odbiega zbytnio od oryginału, przez co niezwykle łatwo jest rozpoznać każdy kolejny utwór. Nie brak tu również własnych interpretacji oraz króciutkich ucieczek w zaczarowany świat własnych improwizacji, podczas których Panowie wysyłają w świat ogromne pokłady ciepła i przepełnionych miłością i dobrem uczuć. Jedną z najbliższych mojemu sercu kompozycji z tej płyty jest wspaniale zagrana "Down by the Riverside", kipiąca energią, ale jednocześnie - jak nigdy dotąd - uduchowiona, wysyłająca w świat dzięki temu tak wiele dobra, że nie ma opcji, by choć część z niego nie powróciła, zasiana na właściwym gruncie. W podobnym tonie pełnej radości chwały i uwielbienia płynie również "Bringing in the Sheaves" czy niezwykle lekka, owiana delikatnym, ulotnym czarem "Give Me That Old Time Religion" z cudownie rozimprowizowanym kontrabasem Hadena. Jednym z bardziej poważnych, pełnych dostojności utworów jest wspaniały "The Old Rugged Corss", niosący pewność, odwagę i siłę kontrabasu, przeciwstawioną delikatności, kruchości oraz miękkości fortepianu Jonesa; czy też znany nam doskonale motyw "Nearer My God to Thee". "Come Sunday" to jednak głównie przepiękne ballady, rozpływające się ciepłym strumieniem w zabieganym na co dzień sercu, przypominające mu o tym, co jest naprawdę ważne w życiu każdego z nas - odnaleźć swoje "święte miejsce" i tego, który je dla nas stworzył. I wtedy już tylko - czy raczej AŻ - być szczęśliwym...

Wspaniały album, skłaniający do refleksji, włączający w odbiorcy tryb zwolnionego tempa odtwarzania rzeczywistości, z możliwością dłuższego zatrzymania ważniejszych momentów; uświadamiający jednocześnie bolesną prawdę, że... przewijania wstecz nie będzie. Możemy jedynie, w zadumie, pokorze i oddaniu temu, co dla nas najistotniejsze dbać o to, by każda następna klatka naszego życia była jak najpiękniejsza.

Marta Ratajczak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz