poniedziałek, 28 marca 2016

Genesis: Selling England by the Pound (Charisma, 1973)




Z jakich "składników" należy skorzystać, by nagrać album będący odpowiedzią na wszelkie pytania, pragnienia; pozwalający popaść w prawdziwie refleksyjny nastrój, jak i na to, by - snując się jakby w tle życia codziennego, był dla każdego ranka najżyźniejszym gruntem, z którego wyrośnie wszystko, co piękne, jeśli tylko odważymy się upuścić w niego odpowiednie ziarno? Kim trzeba być i co zrobić należy, by muzyczną treścią stworzyć prawdziwy teatr, do którego widz pragnie powracać na nowo każdego dnia? Genesis, jak zwykle, uchyla się zgrabnie od dosłowności zagłuszającej wyobraźnię, jednakże, odpowiada na wszelkie wyzwania świata - tak współczesnego, jak i - jak okazuje się po wielu latach - tego z przyszłości, z uwodzicielskim niemal wdziękiem podając w 1973 roku album zatytułowany "Selling England by the Pound". Nagrania dokonano w składzie: Phil Collins, Michael Rutherford, Stephen Hackett, Tony Banks i Peter Gabriel.

/1. "Dancing with the Moonlit Knight", 2. "I Know What I Like (In Your Wardrobe)", 3. "Firth of Fifth", 4. "More Fool Me", 5. "Battle of Epping Forest"/ 6. "After the Ordeal", 7. "The Cinema Show", 8. "Aisle of Plenty"/


Mimo, iż album ukazał się w latach, kiedy zespół coraz poważniej myślał o poszerzaniu grona odbiorów o publiczność amerykańską, nie sposób wyobrazić sobie płyty o bardziej... angielskiej fabule, za której temat przewodni uznaje się właśnie upadek ludowej kultury angielskiej. Tym, co najbardziej lubię, jest wzajemne przenikanie się najróżniejszych obszarów sztuki, tym bardziej zachwyca więc fakt, iż inspiracją dla jednego z utworów stał się napotkany przez Gabriela w londyńskiej galerii obraz Betty Swanwick - "The Dream", który  - uzupełniony przez artystkę o widły oraz kosiarkę - trafił na okładkę płyty. 

"Selling England by the Pound" uważam za dzieło nadzwyczaj ambitne i jednocześnie - pociągające, kuszące niedopowiedzeniami, surrealizmem oraz niezwykle umiejętnym balansowaniem na cienkiej linii pomiędzy wybornymi, lekkimi żartami o co najmniej podwójnym dnie, a powagą i oddaniem należnym temu, co wielkie i naprawdę ważne. Muzyka, dziś określana przez wrogów zespołu mianem "archaicznej", zdumiewa autentycznością, niezwykle kunsztownymi środkami wyrazu, nierzadko - zaskakującymi rozwiązaniami oraz niesamowitym wyczuciem i smakiem. Pozornie lekka w odbiorze, wypuszcza powoli pozieleniałe zapachem wiosny pędy, z każdą kolejną sekundą coraz mocniej zaciskające się wokół świadomości piękna rozkwitającego w odbiorcy, porywając go - nieświadomego - w coraz głębszy trans, niczym "pieśni rusałek ponaglają żeglarzy wciąż wabionych płaczem syren...". 

Płyta rozpoczyna się dość osobliwie, zaskakując wokalem Gabriela a capella w utworze nawiązującym do tradycyjnych piosenek ludowych - "Dancing with the Moonlit Knight". Również pierwsze słowa, jakie usłyszymy, mają nie pozostawić złudzeń - album jest sztuką najwyższą z możliwych, której zadaniem jest wytworzenie muzycznego teatru rozgrywającego się na przeróżnych poziomach świadomości odbiorcy. Grupa niewątpliwie w niesamowicie wspaniały sposób igra z odbiorcą, również na różnych poziomach, to zabawiając go grą słowną w wyliczance z końcowej "Aisle of Plenty" czy imitacją głosu Białego Królika z "Alicji w Krainie Czarów" w pełnej głębszego przesłania, choć przebojowej "I Know What I like (In Your Wardrobe)", to - wyciszając delikatną, romantyczną piosenką "More Fool Me". W teatrze tym napotkamy również wojny gangów, przekładające się poniekąd na wojnę pomiędzy zawiłym tekstem a muzyką ("Battle of Epping Forest"), odwiedzimy znużonych bohaterów Williama Shakespeare'a ("The Cinema Show") czytając między słabnącymi cieniami postaci Romea i Julii ich dalsze losy w instrumentalnym bogactwie utworu, przed którym usłyszymy jeszcze w pełni instrumentalny, czterominutowy "After the Ordeal". W utworach, pomiędzy wierszami, odnaleźć można szukającą ujścia "dziką naturę" pełnych entuzjazmu, energii i radości członków zespołu, usiłujących przebić się przez zatwardziałą skorupę tego, co większość uznaje za nieuniknione. Nad wszystko jednak, w "Selling England by the Pound" cenię wyrafinowaną, ambitną, urzekającą i porywającą opowieść słowno - muzyczną o "Zatoce Piątej Rzeki". "Firth of Fifth" to dzieło ponad wszelką wątpliwość, w którym pełen mistycyzmu tekst płynie równolegle z najcudowniejszym, muzycznym przekładem, zbliżając odbiorcę do istoty życia, istoty piękna i świadomości tak bardzo, że niekiedy dłoń sama wędruje - szybko zakryć oczy, nie przywykłe na co dzień do tak wielkich blasków. Odsłania nagle, tak bez uprzedzenia, całą wrażliwość, kruchość i ulotność, którą na co dzień staramy się chronić i jak najgłębiej ukryć przed oczyma świata.

"Selling England by the Pound" to niezwykły teatr pełen odważnych, wielkich prawd podanych na tacach skradzionych z Gabinetu Krzywych Zwierciadeł, okraszonych cudowną, lekko surrealistyczną, lekko może momentami - szaloną, lecz niepodważalnie piękną, mistrzowską dawką mistycyzmu. Album, którego zawiłe korytarze zręcznych gier słowno - muzycznych prowadzą do wyjątkowo pięknych, tajemniczych miejsc, w nagrodę za wytrwałą wędrówkę ukazując krajobrazy z najpiękniejszych światów marzeń! Wystarczy - zasłuchać się i dać unieść pięknu oraz melodii sięgającej najwyższych partii chmur, wysoko nad nami...

Marta Ratajczak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz