niedziela, 27 kwietnia 2014

Leszek Dranicki Trio: Andaluzja (GOWI, 1998)






Andaluzja to trzecia po albumach "With A Little Help..." (1986) i "Duet" (1996) płyta autorska Leszka Dranickiego, nagrana z początkującym wówczas gitarzystą basowym - a dziś doskonałym kontrabasistą - Piotrem Lemańczykiem oraz wywodzącym się z yassowego środowiska perkusistą - Jackiem Olterem. Na płycie umieszczono osiem autorskich kompozycji Leszka: "Siedemnastka", "Serenada Dla Konającego Byka", "Walcówka", "Andaluzja", "Czekanie", "Habanera In Jazz", "Malaga Bitter" oraz "Kujawiak Samosierra".

Otwierająca płytę "Siedemnastka" stanowi swoiste wprowadzenie w jej klimat. Klimat, w którym ciepłe, bluesowo - romantyczne nuty mieszają się z wybuchową mieszanką nasyconego uczuciami jazzu, ocierając się też swawolnie o pokrewne gatunki muzyki. Choć dla mnie "Andaluzja" stanowi pierwszą płytę Dranickiego pozbawioną fantastycznego wokalu Artysty, tu - w niezwykle hojnie obdarzonych pięknymi dźwiękami utworach - nie można powiedzieć, żeby jakoś specjalnie go brakowało. "Siedemnastka" płynie dość łagodnym, ciepłym strumieniem, wzburzanym jedynie momentami przez wyrywającą się do życia gitarę basową, w dużej mierze poddana stanowiącej o jej nurcie gitarze lidera, trzymana w jasnym i przestrzennym tunelu budowanym przez perkusję. "Serenada Dla Konającego Byka" natomiast już od pierwszych chwil burzy ten spokój, powodując wyczuwalne w gorących gitarowych rytmach narastanie napięcia, przyspieszone bicie serca głębokiej, niepokojącej gitary basowej i wzlatującej groźnym, muskającym twarz wiatrem perkusji. W połowie utworu następuje jakby rozdzielenie instrumentalistów, przy czym szeleszcząca lekko, lecz pełna ciemnego niepokoju perkusja staje się pośrednikiem pomiędzy lekką, radosną gitarą a ciemną, tęskną gitarą basową. Piękna konstrukcja utworu z wspaniałym solo Piotra Lemańczyka! W następującej po nim "Walcówce" za sprawą gitary lidera autentycznie ocieramy się o to, co w walcu najlepsze, nie opuszczając zarazem przepięknej konwencji bluesowej ballady. Tu również otrzymujemy niezwykle soczystą, ociekającą gorącymi rytmami solówkę na gitarze basowej Lemańczyka. Prawdziwy jednak wybuch hiszpańsko - brazylijskiego gorącego wulkanu następuje w tytułowej "Andaluzji". "Andaluzja" to muzyczna opowieść o pełnej soczystych barw krainie, zaklęta w ekscytującej, powodującej mrowienie na karku gitarze Leszka Dranickiego, ozdobiona ciepłą, zmysłową gitarą basową Lemańczyka i szumiącą lekko w gorącej atmosferze perkusją Jacka Oltera, prezentującą nam piękne solo skąpane w gorących, szamańskich rytmach.

Kolejny utwór na płycie to "Czekanie" - słodko - gorzka kompozycja utworzona z gitarowo - basowego kontrastu łagodzonego znów za sprawą perkusji; ciemny blues z nutką nadziei, jaśniejącą zawieszonymi w przestrzeni gitarowymi nutami. Gorącymi, kubańskimi klimatami płynie następna kompozycja - "Habanera In Jazz": rytmiczna, zmysłowa, pełna ognistego ciepła i muzycznej gorączki; jeden z najpiękniejszych utworów na płycie z przepięknym basem i tworzącą odpowiedni nastrój perkusją. Tu gitara Dranickiego nabiera innego odcienia, generując spod cienkich strun niepokojąco zmysłowe ciepło, oczarowujące słuchacza w chwili dotarcia do jego ucha. Po zniewalającym "Habanera In Jazz" zostajemy wrzuceni w równie gorące, lecz szybsze klimaty utworu "Malaga Bitter". Jest to najkrótszy utwór na płycie, którego zadaniem - jak sądzę, jest rozkołysanie nas, wlewając orzeźwienie tak potrzebne po tym niezwykle gorącym szaleństwie ciała i duszy, któremu oddaliśmy się w poprzedniej kompozycji. Ostatnią kompozycją na płycie, jaką jest "Kujawiak Samosierra", gitara lidera zdobywa ostatecznie serce słuchacza prowadząc je zalotnie nastrojowym, lirycznym krokiem wśród dyskretnie pięknej perkusji i cudownie ciepłej gitary basowej.

"Andaluzja" to bez wątpienia wspaniała płyta, ambitna i sugestywna w przekazie, niosąca mnóstwo ciepła i piękna, o zdumiewająco zalotnym charakterze. Nic, tylko pogratulować Panu Leszkowi Dranickiemu oraz zachęcić słuchaczy do sięgnięcia po ten niesamowity album nagrany w 1997 roku.

Marta Ratajczak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz