piątek, 11 kwietnia 2014

Wojciech Staroniewicz: Karambola (Allegro Records, 1999)





Tak niedawno rozpływaliśmy się nad pierwszą autorską płytą znakomitego trójmiejskiego saksofonisty Wojtka Staroniewicza - "Quiet City" z 1995 roku, a już dziś pełna zachwytu wsłuchuję się w kolejne jego dokonanie autorskie, jakim jest nagrana cztery lata później płyta "Karambola".


Przepiękny album, noszący zaszczytne miano pierwszej płyty wydanej przez wytwórnię Allegro Records, zawiera pięć kompozycji napisanych przez Wojciecha Staroniewicza: "Karambola", "Melo d'Amelie", "Pros & Cons", "When You're Sleeping" i "Up Train", uzupełnionych o cudną aranżację utworu "How Intensitive" Antonio Carlosa Jobima oraz o nieśmiertelną, przepiękną kompozycję George'a Gershwina - "Summertime". Nagrań dokonano w genialnym składzie: Wojciech Staroniewicz (saksofon tenorowy i sopranowy), Robert Majewski (trąbka, flugelhorn), Grzegorz Nagórski (puzon), Cezary Paciorek (fortepian), Olgierd Walicki - obecnie znany i uwielbiany jako niezwykły kompozytor z mnóstwem ciekawych pomysłów na naprawdę niezwykłe i wyjątkowe projekty (kontrabas), Cezary Konrad (perkusja) oraz... Nippy Noya (konga i perkusjonalia)!



Doskonały skład Muzyków, jak i - przede wszystkim - osoba lidera, który to zdołał rozkochać mnie w swojej Muzyce już za sprawą swojego poprzedniego projektu - niech będą usprawiedliwieniem dla olbrzymiej ilości "ochów" i "achów", jakie popłyną spod mojego pióra podczas opisywania tego wyśmienitego albumu.

Ale - do rzeczy! Kogo nie stawia na nogi porządna, mocna kawa..? Na pewno znajdą się tacy, na których nie robi ona żadnego wrażenia... Inaczej natomiast jest z płytami Wojciecha Staroniewicza - na nie nie ma rady! Myślę, że do tak energetyzujących albumów powinno być dołączane ostrzeżenie, że zawierają one Muzykę silnie pobudzającą i uzależniającą! I "Karambola" jest tego doskonałym przypadkiem! Płyta sprzed piętnastu lat, a rzuca na kolana wzbudzając niesamowity wręcz podziw i zachwyt!

Gorące, starojazzowe rytmy tytułowego utworu "Karambola" rozbudzają w słuchaczu jego dziką naturę, nakazującą zrzucenie z siebie całej cywilizacyjnej otoczki przykurzonej codziennymi bezsensownymi "ważnymi sprawami" i podążenie za głosem rozbrykanej duszy, unoszącej się w rytmie saksofonu Wojtka Staroniewicza. Niebywałym wydaje się fakt, iż mimo tak licznie zgromadzonej sekcji dętej, słuchając płyty nie ma ani grama wątpliwości, kto jest liderem, grającym swym saksofonem pierwsze skrzypce :). Eh, zresztą ileż tu różnych wspaniałych nazwisk, jak choćby pojawiający się na coraz większej ilości gromadzonych przeze mnie płyt Cezary Paciorek czy kontrabasista - Olo Walicki - będący jednym z moich największych idoli, w którego Muzyce po prostu rozkochałam się bez reszty :). Oprócz Muzyków, Wojciech Staroniewicz do nagrań pozyskał również prawdziwego Szamana, zasiadającego przy perkusjonaliach, zza których przygotowuje on dla słuchacza prawdziwie magiczny eliksir. Ów "Szaman" to oczywiście nikt inny jak Nippy Noya!

Egzotyczny, lecz ciepły, zniewalający "Melo d' Amelie" prowadzi pięknym saksofonem przez intensywnie kolorowy świat dźwięków, którego granice wytycza przepiękny, uderzająco rytmicznie prosto w serce, narzucając mu rytm życia, kontrabas Olgierda Walickiego. Jednym z moich najsilniejszych postanowień jest wybrać się wreszcie na koncert Ola, żeby zobaczyć go na żywo i przekonać się, że ten niesamowity Twórca i Kompozytor istnieje naprawdę! Tymczasem zmysłowy, zachrypnięty saksofon Wojtka Staroniewicza niepostrzeżenie łapie nas w zarzucaną sieć uplecioną z tenorowych dźwięków, które - kiedy choć raz dosięgną naszych uszu - marzymy o tym, aby pozostały w nich na zawsze!

Orkiestrowy atak na już i tak zniewoloną cudnymi dźwiękami duszę słuchacza Panowie przeprowadzają w trzecim utworze, "Pros & Cons", w którym obok lidera na prowadzenie wysuwa się również grający całym sobą na biało - czarnych klawiszach fortepianu Cezary Paciorek. Muzycy stają "nadzy" przed słuchaczem, dzieląc się z nim wszystkim, co w sobie na co dzień skrywają - jakaż wspaniała ekspresja emocji! Ile szczerości, radości i wyczuwalnej, lekkiej wolności...!

Pora na "How Intensitive" A. C. Jobima... Nie mnie oceniać, ale jak na mój gust, ta aranżacja zdecydowanie przerasta oryginał! Przede wszystkim niesamowicie wnika w organizm słuchacza, wypełnia po brzegi ogromną chęcią życia, energią, staje się pasją samą w sobie. Zamykam oczy i namacalnie wręcz czuję saksofon podrywający mnie do góry i prowadzący w pięknej podróży niczym flet czarujący zasłuchanego w nim węża... Energiczna końcówka utworu oraz dość długa przerwa przed rozpoczęciem kolejnego sugerowała raczej zwolnienie tempa przy kolejnej kompozycji... Hmm... Samo tempo, tak, jak najbardziej zwalnia, czego nie można jednak powiedzieć o kołatającym w piersi serduchu, które podrywa się jeszcze bardziej do lotu przy rozpoczynającym utwór "When You're Sleeping" kontrabasie niezwykle wrażliwego i prawdziwego Artysty, jakim jest Olo (jakie wspaniałe solo około 4-5 minuty utworu!!!). "When You're Sleeping" to również okazja do zasłuchania się w solówce Grzegorza Nagórskiego czy też Roberta Majewskiego - wspaniałych przedstawicieli sekcji dętej, towarzyszącej Wojciechowi Staroniewiczowi w tej cudnej muzycznej, egzotycznej "karamboli", powodującej chwilowe zatrzymanie akcji serca z zachwytu w momentach gry unisono.

Płyta wciąga niesamowicie, rzucając w tunel czasoprzestrzenny i - zanim zdążymy się zorientować - Panowie grają już przedostatni utwór. Jest nim nieśmiertelny "Summertime" G. Gershwina w doskonałej wręcz aranżacji Staroniewicza. Myślę, że tak w odniesieniu do tego utworu, jak i całości zebranej na płycie, najlepszym i najtrafniejszym opisem będzie cytat fragmentu zawartej na wewnętrznej stronie okładki entuzjastycznej wypowiedzi Jana Ptaszyna Wróblewskiego, który to "Karamboliczne" dokonanie Wojciecha Staroniewicza opisuje następująco: "Wiem dobrze o co mi chodzi i nie zamierzam z tego niczego popuścić - można by przyjąć, że taką dewizę założył sobie autor przy realizacji niniejszej płyty." Bo to, co najbardziej uwielbiam w Muzyce Wojciecha Staroniewicza, to właśnie całkowicie szczere granie samego siebie, bez jakichkolwiek kompromisów.

Płytę kończy kakofoniczny wręcz, niezwykle entuzjastyczny i piękny zarazem utwór "Up Train", w którym Muzycy startują z różnych, oddalonych od siebie miejsc, by wreszcie spotkać się pośrodku drogi i ruszyć we wspólną podróż, pełną magicznych, kolorowych dźwięków, zostawiając za sobą głęboko odciśnięte ślady tak, by można było niestrudzenie podążać za tą wspaniałą Muzyką, nie tracąc jej nigdy z uszu i serca.

Marta Ratajczak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz