piątek, 15 sierpnia 2014

Yazzbot Mazut: W pustyni i w puszczy (Multikulti, 2008)




Yazzbot Mazut to poznańska formacja spadkobierców sceny yassowej, plasująca się gdzieś pomiędzy wczesną muzyką fusion i jazzrockiem przyprawionym mieszanką muzyki eksperymentalnej i etnicznej. Zespół ten, w roku 2008 tworzyło pięciu instrumentalistów: Andrzej Szawara (gitara elektryczna, efekty), Piotr Mełech (klarnet, klarnet basowy), Piotr Kowalski (perkusja i perkusjonalia), Szczepan Kopyt (elektryczna gitara basowa, flet) oraz Dariusz Dobroszczyk (instrumenty klawiszowe, syntezator).

W tymże roku poznańska wytwórnia Multikulti wypuściła na rynek debiutancki album grupy zatytułowany "W pustyni i w puszczy", nagrany na żywo w Studio Radia Afera.

Spis utworów: "Mao Tse - Tse", "Golem Bambucha", "Čoki", "Dżdżownica, łuk, maczuga", "Beast of Kommodo", "Chinina dla Nel", "Grube ścieżki"


Zespół Andrzeja Szawary na płycie nawiązującej tytułem do przygód znanych bohaterów Sienkiewiczowskiego dzieła porywa słuchacza w najodleglejsze zakamarki wyobraźni, pokazując jednocześnie, jak można w cudowny sposób wykorzystać "elektronikę" do budowania krajobrazów dźwiękowych. Kolorowa przygoda z zespołem rozpoczyna się utworem "Mao Tse - Tse", płynącym fantastyczną gitarą z silnym akcentem zaczerpniętym z gatunku fusion, wprowadzającą swoisty dźwiękowy zamęt. Gitara lidera zdaje się "dotykać" każdy z pozostałych instrumentów, przekazując mu magiczną moc i przenosząc go momentalnie w tworzony właśnie świat pełen żywych, soczystych kolorów. Elektroniczne brzmienie klawiszy pod palcami Dobroszczyka zdaje się dobiegać jakby spod cienkiej warstwy życiodajnej wody, a tworzone przez Szawarę efekty przenoszą słuchacza na inną planetę, pełną nieznanych obrazów i dźwięków. W utworze tym, podążając za pobudzającymi wyobraźnię dźwiękami, w pewnym momencie docieramy do rozdroża, gdzie rozhulana klawiatura Dobroszczyka zdaje się kłócić z dostojnym klarnetem Mełecha, przeciągając muzyczną linę pomiędzy dwiema sprzecznymi ścieżkami. Pięknym, łagodnym klarnetem rozpoczyna się natomiast "Golem Bambucha", a wtóruje mu ciepły, choć budzący niepokój bas, silnie kształtujący przestrzeń tworzoną zgrabnie przez perkusjonalia. Następujący tuż po nim utwór "Čoki", prowadząc przez piękne muzyczne pejzaże, po wprowadzającej w klimat solówce  Dobroszczyka ukazuje niezwykłe piękno kroczącej dumnie ciężkim krokiem gitary basowej Szczepana Kopyta: radosne, odkrywcze, rodzące się w mrocznej, pełnej niezliczonych tajemnic dżungli, porażające i elektryzujące. Wśród licznych efektów, jakimi częstuje nas lider formacji (czarujący po chwili dźwiękami przesterowanej gitary), klarnetem Mełecha toczy się fantastyczna pieśń pełna emocji i niesamowitego czaru. Najkrótszym utworem jest kompozycja o najdłuższym tytule: "Dżdżownica, łuk, maczuga", płynąca zmysłowo wręcz przepięknym klarnetem na tle biało - czarnych klawiszy i rozgrzanych gitarowych strun... jaka szkoda, że ta cudowna miniaturka trwa zaledwie niespełna półtora minuty...

Psychodelicznymi dźwiękami z pełnym grozy basem rozpoczyna się "Beast of Kommodo", niosąc w sobie pewnego rodzaju ciężar gęstniejącej w zastraszającym tempie atmosfery, rozpraszanej stopniowo przez lekkie, swobodne dźwięki pozostałych instrumentalistów z wyjątkiem Piotra Mełecha...  Natchniony, pełen uniesienia klarnet zapuszcza się odważnie w urzekające pięknem, niebezpieczne rejony, poruszając się jakby w odmiennej rzeczywistości. W kolejnym utworze - "Chinina dla Nel", w budzącej strach ciszy okraszonej subtelnymi dźwiękami generowanymi przez perkusjonalia, piękny flet imituje dźwięki nieznanej, kolorowej natury, budzącej jednocześnie fascynację, podziw i lęk. Niesamowity utwór, pełen swobodnych improwizacji znakomitych Muzyków, z wartką akcją pełną nieoczekiwanych zwrotów. Płytę kończy kompozycja "Grube ścieżki", prawdziwa perełka, przenosząca nas przepięknie użytą do tego celu elektroniką w fantastyczne rejony najpiękniejszych miejsc, jakie tylko zdołamy sobie wyobrazić. Coś naprawdę niesamowicie doskonałego!

Wszystkie kompozycje są autorstwa całego kwintetu, za wyjątkiem "Beast of Kommodo" Jana Garbarka i "Chininy dla Nel", autorstwa czworga muzyków: Kopyt/ Kowalski/ Mełech/ Szawara.

Mocna, silnie energetyzująca i pobudzająca do życia rzecz!

Marta Ratajczak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz