niedziela, 3 sierpnia 2014

Mełech/ Lonberg - Holm/ Oleszak/ Gołębiewski: Divided by 4 (Multikulti,2012)




Muzyka improwizowana z pogranicza awangardy bywa niełatwym orzechem do zgryzienia i zdecydowanie należy każdorazowo poświęcić jej jak najwięcej uwagi, słuchając jej z namaszczeniem i próbując po prostu oddać się nastrojowi. Wtedy dopiero, moim zdaniem, możemy "wyciągnąć" z niej dla siebie jak najwięcej. Przedmiotem dzisiejszego wpisu jest trudny dość w odbiorze album czworga wspaniałych instrumentalistów - improwizatorów, będący efektem niesamowitego porozumienia, wspólnych celów oraz chęci muzycznej konwersacji pomiędzy "czterema wspaniałymi". Płytę "Divided by 4" nagrano w ciągu jednego dnia, pośród gorącego dialogu klarnetów (Piotr Mełech), wiolonczeli (Frd Lonberg - Holm), fortepianu (Witold Oleszak) oraz perkusji i instrumentów perkusyjnych (Adam Gołębiewski).

Rok przed ukazaniem się "Divided by 4", nakładem wydawnictwa Multikulti wydana została płyta duetu Mełech/ Lonberg - Holm zatytułowana "Coarse Day". Czytelnikom bloga nie muszę przypominać o mojej ogromnej fascynacji klarnetem Piotra Mełecha, a słuchając "Coarse Day" dałam się również oczarować wiolonczeliście... Fred Lonberg - Holm, podziwiany przeze mnie na poprzedniej płycie, w przypadku "Divided by 4" stanowi jednak dla mnie najsłabsze ogniwo składu, być może ze względu na daleko posunięte improwizacje, za którymi moje nie do końca zorientowane na awangardę ucho nie zawsze potrafi nadążyć... W równie jednak dalekie obszary muzycznej awangardy porywają nas piękne klarnety Mełecha, stanowiące w niełatwej muzyce swego rodzaju drogowskaz czy punkt odniesienia.

Materiał zgromadzony na płycie podzielono na siedem części, z których każda nosi nazwę: "Improvization" oznaczoną kolejnym numerem, od jeden do siedem. Donośny gong serwowany słuchaczowi na otwarciu płyty w "Improvization ONE" obwieszcza zbliżanie się czegoś wielkiego, ważnego, potężnego. Instrumentaliści doskonale wiedzą, jak potęgować napięcie, sadzając słuchacza z szeroko otwartym umysłem w obszarze wolnym od jakichkolwiek wpływów, zasad i zależności. W obszarze, w którym istnieje jedynie muzyka i oni, tworzący piękny, wszechotaczający chaos, skradający się z każdej strony i próbujący przeniknąć do naszej świadomości. Muzycy, a zwłaszcza główni "operatorzy nastroju": Piotr Mełech i Fred Lonberg - Holm oddają się dialogowi muzycznemu na zasadzie kontrastu, ukazując na przykład niepokojąco rozimprowizowaną, zmierzającą nie wiadomo dokąd dziko rozpędzoną wiolonczelę, zza której na pierwszy plan wysuwa się nagle lekki, zaczepny klarnet z piękną linią melodyczną "na ustach". Po niedługiej chwili okazuje się jednak, że i on potrafi być swawolny i niepokorny, przemierzając oceany najróżniejszych dźwięków, o które trudno byłoby posądzać tego rodzaju instrument. Fortepian pod wodzą Oleszaka staje się natomiast instrumentem twardym, groźnym, zagęszczającym atmosferę, podczas gdy Adam Gołębiewski puszcza perkusję w dziki galop, w którym - nieposkromiona - zdaje się w cudowny sposób rozbryzgiwać tak dobrze nam znaną, poukładaną rzeczywistość na kawałki, burząc ład i porządek, a wprowadzając twórczy zamęt. Nagromadzona w instrumentalistach energia wybucha niekiedy wulkanem dźwiękowej kakofonii, nierzadko jednak pojawiają się na płycie fragmenty wspaniałych, lirycznych dialogów. Fortepian Oleszaka daje wspaniały popis w "Improvization THREE" wypełniając muzyczną przestrzeń monumentalnymi, budzącymi ogromny podziw dźwiękami, zza których stopniowo wysuwa się wiolonczela, prezentująca swoje wdzięki na tle basowych klawiszy fortepianu. "Improvization FIVE" natomiast płynie pięknymi strunami wiolonczeli grającej na kształt kontrabasu, a akompaniuje jej przepiękny klarnet basowy Piotra Mełecha.

Podsumowując - "Divided by 4" nie należy do najłatwiejszych płyt z mojej kolekcji. Stanowi ona jednak zapis pewnej gorącej, natchnionej konwersacji pomiędzy czterema znakomitymi Artystami, przed którą chylę czoła mając świadomość, że nie potrafię wydobyć z niej dla siebie całego ukrytego w niej piękna. Niezwykłe są pełne emocji partie klarnetu, wspaniale tworzy przestrzeń dźwiękową perkusista, a emocje potęguje fortepian, mieszane mam jednak odczucia co do wiolonczeli... Ale to taka moja mała, prywatna uwaga. Płytę polecam, ale słuchaczom świadomym tego, iż nie jest to album, którego można posłuchać w tle ...

Marta Ratajczak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz