piątek, 10 października 2014

Kattorna - Straying to the moon (GM Records, 2010)





Kattorna to powstały w 2005 roku w Berlinie polsko - duński kwintet, którego muzyka umiejscowiona jest w wyściełanym wpływami Krzysztofa Komedy głównym nurcie jazzu. Nazwa zespołu - oraz cały jego "duch" - pochodzi od utworu Komedy z jego czwartego albumu autorskiego - "Astigmatic" (Polskie Nagrania Muza, 1966). W chwili obecnej formacja występuje w składzie: Łukasz Pawlik - fortepian, Dawid Główczewski - saksofon altowy i sopranowy, Michał Tomaszczyk - puzon (na albumie "Straying to the moon" puzonistą składu jest współzałożyciel zespołu - Grzegorz Rogala), Max Nauta - Simonsen - kontrabas oraz Krzysztof Szmańda - perkusja. Mimo młodego wieku Muzyków, zespół ma już na swoim koncie, oprócz mnóstwa pozytywnych recenzji albumu, wiele nagród takich jak laur publiczności - statuetka "Ella" na festiwalu Berlin Jazz and Blues Award, czy choćby pierwsza z nagród zespołu, zdobyta podczas konkursu Europejskich Integracji Muzycznych w Żyrardowie.

W 2010 roku nakładem wytwórni GM Records zespół opublikował swój pierwszy autorski album zatytułowany "Straying to the moon".

Doskonałą rzeczą, na którą zdecydował się kwintet, było zaproszenie do współpracy przy tworzeniu tego wyjątkowego dzieła wybitnego i jedynego w swoim rodzaju fotografa i ilustratora, potrafiącego z albumu stworzyć istne dzieło sztuki: Kubę Karłowskiego (Park Lane), na co dzień członka polsko - norweskiego zespołu Loud Jazz Band. Niesamowity talent Kuby, jego niezwykłe zdjęcia oraz niebywałe wręcz poczucie smaku i estetyki na najwyższym możliwym poziomie pozwalają na delektowanie się albumem nie tylko na poziomie zmysłu słuchu... Wyobraźnia odbiorcy pobudzana jest tak silnie, iż staje się on wprost wpisany w historię rozgrywającego się w nim albumu, wciągnięty do samego środka, ustawiony w centrum wydarzeń. Nie jest to pierwsza płyta "oprawiona" przez niego, jaką mogę się cieszyć w swojej kolekcji... Szczerze też przyznam, iż to właśnie jego nazwisko na okładce było tym, co przekonało mnie do zakupienia albumu, co okazało się być fantastyczną decyzją! Kaligrafią natomiast zajął się również mistrz w swojej dziedzinie - doskonale znany także ze współpracy z formacją Loud Jazz Band - Piotr Kowalski.

------------------------------------------------------------------------------Płyta zawiera osiem nagrań: "Drop It" (Max Nauta - Simonsen), "Kattorna" (Krzysztof Komeda), "Panta Rhei", "Twilight", "Night Safari", "Introduction to Haunted House", "Haunted House", "Straying to the Moon". Poza dwiema pierwszymi kompozycjami, wszystkie pozostałe stanowią autorskie utwory Łukasza Pawlika.

------------------------------------------------------------------------------

Płytę otwiera cudnie gorący, wspaniale ciężki kontrabas Maxa w jego autorskiej kompozycji "Drop It", wręczający z miejsca zafascynowanemu odbiorcy bilet na ... księżyc! Taki w jedną stronę! Cudnie szeleszcząca perkusja dołączająca do kontrabasisty po krótkim intro dodaje pewnego rodzaju kameralności czy intymności, na co z odsieczą przychodzi nagle wspaniale unisonowo zgrana sekcja dęta... Dramatyzm utworu utrzymywany jest przez chłodne dość, silne, akordowe dźwięki monumentalnego fortepianu pod palcami Łukasza Pawlika, wtłaczającego pomyślny, energetyzujący wiatr w skrzydła muzycznych przewodników w podróży, jakimi stają się - na zmianę - puzonista: Grzegorz Rogala oraz saksofonista: Dawid Główczewski. Najbardziej jednak zdumiewający, rzucający urok od pierwszych swych dźwięków, jest kontrabas w rękach duńskiego członka formacji, urzekający ogromną siłą przekazu, pewnością siebie i niezwykłą wręcz mocą. "Drop It" to także natchnione, spływające drobnymi, lecz jakże ciężkimi kroplami marzeń solo pianisty, wypalające w sercu i umyśle słuchacza swój wieczny znak. Fantastycznie zilustrowana, zmysłowa "Kattorna" będąca drugim utworem na płycie uderza tak mocą energii, jak i romantyzmu, rozkwitając pod powiekami mnóstwami tajemnic ukrytych w nocnej srebrzystości księżyca, zapętlając się w umyśle poddanym hipnozie poprzez fortepianowo - kontrabasowe czary w szamańskich rytmach nieziemsko czarującej perkusji. Nie do przecenienia jest tu również sekcja dęta, zapierająca dech w piersiach i zmuszająca do pełnego uczestniczenia w przemianie, której stajemy się udziałem...

Tak przechodzimy do kompozycji lidera składu, Łukasza Pawlika, rozpoczynających się najdłuższą z nich, jaką jest rytmiczna, cudna "Panta Rhei", w której magiczną różdżkę znów podejmuje duński kontrabasista w swym zniewalającym intro. Wielowątkowa, gładka opowieść rozpisana na pięć głosów snuje się pięknie, niespiesznie, krętymi dróżkami pośród których możemy podziwiać niebywałe piękno szerokiego krajobrazu rysowanego przez każdego z muzyków indywidualnie. Pejzaże te spotykają się jednak nieustannie w stałych, wyznaczonych punktach, spływając na odbiorcę niesamowicie pięknym strumieniem najwspanialszych doznań. "Twilight", kolejny utwór pianisty, to zdecydowanie jeden z najpiękniejszych kawałków tego albumu. Cudowne ciepło sączące się wprost do serca odbiorcy poprzez subtelne i pełne piękna dźwięki saksofonu oraz puzonu wprowadzają w nastrój wspaniałej melancholii, dając niebywałą dawkę pięknego liryzmu, podkreślanego grubą linią ciemnego basu. Sam tytuł utworu również przywołuje  u mnie na myśl pewien noszący ten sam tytuł obraz, w którym rozkochałam się bezgranicznie, a do którego przepiękna muzyka jaką częstuje nas kwintet Kattorna stanowiłaby również fantastyczną wręcz ilustrację. Niemniej ciekawa i fascynująca jest jednak ilustracja tego utworu zawarta w dołączonej do albumu książeczce... Po prostu jedna piękna, wspaniała baśń pełna cudów! Z nastroju błogiego romantyzmu zespół podrywa nas nagle jazzrockowym utworem "Night Safari", stanowiącym świetną mieszkankę wybuchową pięknych gatunków muzycznych, nakreśloną wspaniałą pracą sekcji dętej oraz silnie rozbudzonej perkusji... Prawdziwie energetyzujące, uwodzicielskie poniekąd, przebudzenie z lekkiego letargu! Saksofon przekomarza się z silnym, stanowczym fortepianem, podczas gdy perkusja wiruje w swym szale, wzbudzając rozhulaną trąbę powietrzną... istne cudo!

Czterominutowy "Introduction to Haunted House" jest jedynym utworem zagranym w duecie: Łukasz Pawlik & Krzysztof Szmańda. Przepiękna, pełna dramatyzmu kompozycja urzeka subtelnością niezwykle pięknego fortepianu przenoszącego w krainę marzeń i snów, roztaczających pnącza otaczających nas nagle tajemnic, ukrytych w dźwiękach niepokojąco oczarowujących instrumentów perkusyjnych. Z chwilą pojawienia się zmysłowo ciepłego, ciężkiego kontrabasu, utwór przechodzi w "Haunted House", na scenę wpuszczając z powrotem pozostałych instrumentalistów. Zaczepne dźwięki saksofonu polemizującego z puzonem Rogali zdają się stanowić pierwszy plan rozgrywającej się bajecznie fascynującej akcji, dla której tło stanowi schowany za zwiewną zasłonką fortepian Pawlika. O tym, jak mało trafne jest to złudzenie, dowiadujemy się jednak już po chwili, kiedy to zza perkusyjnych dzwoneczków Szmańdy, wprowadzani ciężkim krokiem kontrabasu, dostrzegamy ukradkiem próbujące się ukryć piękno biało - czarnych klawiszy... Wówczas tracimy ostrość widzenia, gubiąc po drodze "pierwszy plan", wpatrując się - urzeczeni - w cudowną "dal" fortepianu przyciągającego nas do siebie z niezwykłą wprost siłą... Płytę zamyka tytułowa kompozycja Pawlika - cudowny, genialnie zilustrowany "Straying to the Moon". Prawdziwa magia księżyca zaklęta w dźwiękach i ilustracji stawia nas - nagich, bezbronnych, w zupełności oddanych - wpatrzonych i zasłuchanych w nieziemską moc światów otwierających się nagle dla nas pięknymi alejami marzeń. Fantastyczna, ponadczasowa podróż życia, którą z radością i wielkim oddaniem chce się podejmować każdego dnia na nowo!

Jednym słowem - debiutancka płyta zespołu Kattorna, pełna romantycznego liryzmu z wyrastającym niekiedy ostrzejszym pazurem stanowi cudowną dawkę doskonałego piękna, jakim możemy karmić się do woli, wciąż pragnąc więcej. Wspaniały klimat, niezwykły warsztat młodych dość Muzyków oraz cudowne linie melodyczne kompozycji sprawiają, iż jest to album, którego słucha się - a raczej uczestniczy w nim - z niebywałą wręcz przyjemnością i całym mnóstwem pozytywnych emocji. Polecam bardzo gorąco!

Marta Ratajczak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz